7 stycznia 2018 By GÓRY & ULTRA, Slider With 6313 Views

Bieg z metą… u organizatora w domu. Rozmowa z Łukaszem Słomianym o Pražskiej stovce.

– Pražską stovkę poleciłbym osobom, które od biegu oczekują przede wszystkim ładnej trasy, zmęczenia i sympatycznej atmosfery. To również dobra okazja do zwiedzenia podpraskich terenów, które zazwyczaj pomijamy odwiedzając stolicę Czech – mówi Łukasz Słomiany, który na początku grudnia 2017 roku wziął udział w 24. edycji imprezy biegowej Pražska stovka. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Łukaszem.

Monika Bartnik: 30 km, 55 km, 105 km i 170 km… Tyle dystansów w ramach Pražskiej Stovki proponują biegaczom organizatorzy. Z tej „puli” wybrałeś dla siebie 105 km. Czy to była mocna „stówka” na koniec sezonu? Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na ten dystans?
Łukasz Słomiany: O Pražskiej Stovce dowiedziałem się około 2 lata temu i od razu zaciekawił mnie ten bieg. 100+km w grudniu, kiedy w Polsce nie ma już praktycznie tak długich biegów. Pierwsza myśl – „trzeba spróbować”. W poprzednich latach mój kalendarz startów wykluczał tak długi bieg w tym terminie. W międzyczasie Olaf (Organizator) dokładał kilometrów do głównego dystansu. Ze 100+km zrobiło się 100 mil (130 km w 2015 r.; 151 km w 2016 r.; 170 km w 2017r.). W ogóle warto wspomnieć o nieformalnych nazwach tras biegu. Trasa A, czyli 170 km, nazywana jest „trasą dorosłą”. Trasa B (105 km – finalnie ok. 107 km) to „trasa młodzieżowa”, trasa C (55 km) to „trasa dziecięca”, a trasa D (30 km) – „trasa niemowlęca”.
Pierwotny plan zakładał dystans główny, a więc trasę A – 100 mil. Zmęczenie sezonem oraz strach przed tak długim dystansem (najwięcej do tej pory biegłem 120 km na Kieracie i Lavaredo) złożyły się na wybór trasy B. Dystans 100 mil przy moim tempie oznaczałby niecałe 2 noce na trasie, co przy tej porze roku mogłoby być za dużym wyzwaniem dla psychiki.

MB: 105 km w okolicach Pragi… Tym, którzy nie brali jeszcze udziału w Pražskiej Stovce być może trudno będzie sobie wyobrazić, że te 105 km biegnie się w okolicach Pragi. Jak więc wygląda trasa? Czy są na niej odcinki asfaltowe czy jednak większość trasy to teren?
ŁS: Bieg z założenia ma metę w Pradze. Zmienia się miejsce startu i co za tym idzie trasa, ale cały czas mówimy tutaj o obszarze w promieniu maksymalnie 150 km od stolicy kraju. Powoduje to, że pomimo starań Organizatora ciężko uniknąć przelotów asfaltowych. Szacuję, że jakieś 15-20% trasy B to asfalt. Pozostała część to drogi szutrowe leśne i polne (zdecydowana większość trasy) i szlaki przez góry i wąwozy.
Osobiście w związku z tym popełniłem błąd w doborze butów. W piątek wieczór padał śnieg. Spodziewałem się więc śliskiego podłoża (nie było dużego mrozu) i pobiegłem w x-talonach, zostawiając mięciutkie hoki w bagażniku. Sporo bluzgów padło potem w drugiej części biegu na taką decyzję. Zdecydowanie na ten bieg zalecałbym zabrać buty z większą dawką amortyzacji.

MB: Jak bardzo jest to wymagająca trasa? Co było dla Ciebie najtrudniejsze podczas biegu, a co podobało Ci się najbardziej?
ŁS: Trasa nie charakteryzuje się dużą sumą podejść (ok. 3700 na 107 km), a wysokości są stosunkowo niskie. Średnia wysokość trasy to około 360 m. W przybliżeniu tyle wynosi najwyższy punkt Katowic. Moim zdaniem, główną trudnością trasy jest jej „biegowość” – bardzo duża liczba odcinków, na których „wypada” biec. Mając 70-80 km w nogach robi się to coraz trudniejsze. Należy oddać Organizatorowi, że bardzo przyłożył się w końcówce. Wychodząc z ostatniego punktu na 88 km widać było już światła Pragi. W głowie pojawia się myśl „no teraz to już z górki”, a okazało się, że najlepsze kiepki czekały właśnie na tym odcinku. Muszę dodać, że trasa jest generalnie ładna i jest to dobra okazja do zwiedzenia podpraskich terenów, które pomija się zwykle przy okazji wycieczki do Pragi.

MB: Komu poleciłbyś Pražską Stovkę? Czy to dobre „miejsce” na debiut w ultra?
ŁS: Pražską stovkę poleciłbym osobom, które przede wszystkim od biegu oczekują ładnej trasy, zmęczenia i sympatycznej atmosfery. Jeżeli ktoś biega dla bogatego pakietu startowego – jest bogato w kilometry, zmęczenie i widoki, ale koszulkę musicie sobie dokupić sami. Medalu za samo ukończenie też nie dostaniecie (dostaje się dyplom). To nie wizyta u dentysty dla dzieci. Jeżeli ktoś oczekuje wypasionych punktów odżywczych, to owszem są, ale tutaj był dopiero na 70 km. Zaopatrzenie tego punktu porównałbym do co lepszych punktów odżywczych na Lavaredo. Nieco mniejszy był na 88 km – pomieszczenie na kilka osób, ale żarła sporo. Dla przeciwwagi na pierwszym punkcie na 20 km obsługa daje zupę (zupa na ultra to skarb), ale po napoje należy ustawić się w kolejce do baru (koniecznie należy zabrać trochę waluty). Podobnie było na kolejnym punkcie i na półmetku (zupy w opór na trasie). Półmetek trasy B był zarazem metą trasy C i tutaj można było się jeszcze załapać na ciasto i kieliszek czegoś mocniejszego od Czeszki.
Podejście Czechów do punktów odżywczych zasługuje na osobną wzmiankę. Ci, z którymi mijałem się na trasie potrafili podbiegać na wzniesieniu, by chwilę potem rozsiąść się wygodnie w knajpie (punkty odżywcze) i spokojnie sączyć browar lub kofolę.
Trasa jest oznaczona, ale oznaczenie jest inne niż zazwyczaj u nas. Na oznaczenie składają się kartki ze strzałkami przyczepiane na drzewach i słupach oraz odblaski mocowane podobnie. Mimo to warto mieć wgraną trasę w zegarek lub inne urządzenie. Były miejsca – zwłaszcza na rozległych polanach – gdzie dla mnie jedynym sposobem nawigacji był odczyt trasy z zegarka. Nie sprawdziłem, ale spodziewałbym się, że w razie rezygnacji na trasie nie będzie na biegaczy czekał specjalny busik rozwożący „zwłoki”, a po rozmowie telefonicznej zostaniecie skierowani na stację kolejową i dowiecie się, o której odjeżdża vlak. Wpisowe na bieg w porównaniu do tego w Polsce jest stosunkowo niskie, ale należy oczekiwać pakietu jak zostało wcześniej wspomniane.
Zatem, czy jest to dobre miejsce na debiut w ultra? Z jednej strony tak, bo limit czasu jest niemal nieograniczony. Ostatnie osoby na metę docierały jakoś w nocy z niedzieli na poniedziałek (2 doby po starcie dystansu A). Nastąpiła zmiana mety ze szkoły na mieszkanie Olafa, czyli organizatora. Trasa nie jest również trudna technicznie. Jednakże poleciłbym ten bieg na debiut ultra osobom, które coś tam po górach już nabiegały, które potrafią czytać mapę i mają jakieś pojęcie o nawigowaniu oraz takim, które cechują się odrobiną samodzielności, tzn w razie czego nie będą dzwonić z pretensjami do organizatorów, a samodzielnie zorganizują sobie coś do picia na trasie czy transport w razie rezygnacji.

MB: Niewątpliwą ciekawostką podczas biegów zarówno w Czechach, jak i na Słowacji są karty kontrolne, które trzeba „odhaczać” na każdym punkcie. Jak to wygląda w praktyce? Co jeszcze odróżnia biegi czeskie od polskich imprez biegowych?
ŁS: Kontrola przebytej trasy składa się z 3 elementów. Pierwszy to kontrola chipa, który biegacz ma przy sobie – na punktach odżywczych i na mecie. Drugi element to samodzielne odhaczanie kolejnych kwadratów przy pomocy pisaka o odpowiednim kolorze. Pisak znajduje się na punkcie kontrolnym (bez obsługi) opisanym na karcie. Trzeci element to tajne kontrole – zazwyczaj 2 osoby czekające w pewnych miejscach na trasie (miejsce znane wcześniej tylko organizatorom), które zakreślają waszą kartę startową w odpowiednim miejscu. Z podobnym podejściem można spotkać się na innych biegach, m.in. na Słowacji, np. na Małofatranskiej 100. W praktyce oznacza to, że należy zwracać większą uwagę na otoczenie oraz pokonywane kilometry, żeby przypadkiem nie ominąć danego punktu. Trzeba dodać, że punkty te były dobrze oznaczone i nie było potrzeby grzebać po krzakach w ich poszukiwaniu. Porównując to z biegami w Polsce podobny system można znaleźć na imprezach na orientację czy ostatnio na Nadleśniku zimowym.


Inną rzeczą, która moim zdaniem odróżnia biegi w Czechach i Słowacji od biegów w Polsce jest spokojne podejście do biegu od momentu zapisów aż po sam start. W mojej opinii nie ma takiego wyścigu przy zapisach jak w Polsce, a np. dokładna trasa Pražskiej Stovki została przedstawiona na kilka dni przed biegiem! Swoją drogą niedawno zostały przyznane punkty ITRA dla tras A 170 km – 6 pkt oraz B 107 km – 4 pkt. W Czechach jest tylko 5 imprez biegowych, dla których przyznano punkty ITRA w 2017, więc jeśli planujemy bieg za naszą południowo-zachodnią granicą, to warto rozważyć właśnie tą imprezę.

MB: Jakich wskazówek i rad udzieliłbyś tym, którzy planują start w tegorocznej edycji imprezy?
ŁS: Po pierwsze, zorganizować logistykę tak, żeby z mety nie trzeba było jechać z powrotem na start. Po krótkim zwiedzaniu Pragi musiałem wracać pociągiem na start. Przewlekłe uczucie zimna, z uwagi na rozregulowaną termikę po biegu, to nic miłego.
Po drugie, zabrać buty z większą ilością pianki w podeszwie. Oczywiście to bardzo subiektywna sprawa, ale z racji biegu w pobliżu stolicy należy oczekiwać trasy po drogach utwardzanych. Kolce na buty okazały się niepotrzebne, ale w razie innych prognoz warto je mieć. W tegorocznej edycji nie było dużo śniegu (głównie w początkowej części), a temperatura była w okolicy niewielkiego minusa. Ale w połączeniu z mocnym wiatrem odczuwalna temperatura była znacznie niższa. Warto pomyśleć o zabraniu ekstra warstwy docieplenia. Sam po wyjściu z pkt na 70 km po zrobieniu 3 kroków musiałem wrócić i założyć waciaka, w którym biegłem już do końca. Trzeba pamiętać również o zabraniu gotówki na zakupy w gospodach i sklepach po drodze. Musimy też przygotować się na sytuację, że Czesi mogą do nas dużo mówić niespecjalnie dbając o to, czy ich rozumiemy czy nie. I ostania wskazówka – zarezerwować w kalendarzu datę 7 grudnia 2018 – 25. jubileuszowy rocznik Pražskiej Stovki.

Portal www.runandtravel.pl jest partnerem portalu www.dalkovepochody.cz, który jest organizatorem imprezy Pražska Stovka.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *