31 października 2018 By Europa, Slider With 5303 Views

Skakavac Trail, czyli bieganie po bałkańsku

Jak Rafał z Dawidem do Sarajewa pojechali i wygrali… Zapraszamy do przeczytania relacji Rafała Klechy oraz Dawida Studenckiego z tegorocznej edycji Skakavac Trail, biegu organizowanego w Sarajewie, w Bośni i Hercegowinie.

Tekst: Rafał Klecha/ Dawid Studencki

Na Skakavac Trail – bieg organizowany w Sarajewie, w Bośni i Hercegowinie – wybieramy się dzięki uprzejmości Michała, jednego z organizatorów Ultramaratonu Magurskiego, który przekazał nam pakiety startowe na tą zaprzyjaźnioną z nimi imprezę biegową. O starcie dowiedziałem się na trzy tygodnie przed imprezą. Na szczęście pomysł bardzo spodobał się mojej żonie Basi, więc szybko podjęliśmy decyzję o wyjeździe. Chwilowym problemem było znalezienie jeszcze pary znajomych, która zdecydowałaby się pojechać z nami na taką wyprawę. Już jednak pierwszy telefon okazał się trafiony. Dawid z Anią szybko dali się namówić, więc już po chwili mamy skompletowany skład naszego wypadu.

Do Sarajewa wybieramy się już w środę wieczorem. 900 km samochodem z Zakopanego przez Słowację, Węgry i Chorwację zajmuje nam około 13 h jazdy plus ok. 2 h drzemki w nocy. Do zarezerwowanego noclegu docieramy w czwartek przed południem, kładziemy się na 2 godziny regeneracyjnej drzemki po podróży, po czym wybieramy się coś zjeść i przy okazji pozwiedzać. Sarajewo znajduje się w dolinie rzeki Miljacka pomiędzy pięcioma górami pasma Alp Dynarskich, a za szczytami po południowo-wschodniej części miasta jest już Serbia. Miasto zaskakuje nas wielokulturowością. Co chwilę mijamy nie tylko meczety, ale i kościoły katolickie m.in. kościół w centrum miasta z pomnikiem Jana Pawła II.

Na budynkach pozostały jeszcze ślady z czasów wojny domowej z lat 1992-1995.

We wszechobecnych piekarniach próbujemy znane nam z poprzednich wyjazdów na Bałkany – „burki” i to właśnie one stanowią większość naszej diety podczas wyjazdu.

Pogoda przez cały wyjazd nam sprzyjała. Rankiem całkiem chłodno, ale w dzień temperatura dochodziła do 15 st. C, czyli pogoda była idealna do zwiedzania i biegania.

W piątek, czyli w przeddzień zawodów, wybieramy się na rozpoznanie trasy. Udaje nam się przejechać jej część i dotrzeć w miejsca startów poszczególnych dystansów oraz mety. Robimy krótki trening i delektujemy się kawą po bośniańsku.

Wieczorem odnajdujemy biuro zawodów. Mieściło się ono w budynku browaru Sarajewsko, przy jednym ze stolików w barze, który tak nam się spodobał, że wróciliśmy tam wieczorem spróbować lokalnego trunku.

Przyzwyczajeni do coraz uboższych „polskich” pakietów startowych, jesteśmy mile zaskoczeni, gdy dostajemy w pakiecie koszulkę, chustę, opaski kompresyjne, krem, zupkę „chińską”, orzeszki i ciasteczko. Na banerze rzuca się w oczy mnogość sponsorów tego wydarzenia z Red Bullem, Pepsi czy Fordem na czele. Za ten bieg można dostać także punkty w rankingu ITRA.

Zawody były rozgrywane na 3 dystansach: 43 km/+-2100 m, 32 km/+-1270 m i 18 km/+- 840 m. Już wcześniej dogadaliśmy się i ja obstawiłem najdłuższy dystans, natomiast Dawid ten średni. Żony z kolei były naszym supportem. Maraton startował o 9:00 spod biura zawodów, z placu wewnętrznego starego browaru spomiędzy dwóch wielkich dmuchanych butelek piwa.


Na starcie zgromadziło się około 50 biegaczy z kilku państw m.in. Chorwacji, Serbii, Słowacji, a nawet USA. Główny organizator – Amir – w niezrozumiałym dla mnie języku przedstawił zasady rywalizacji i życzył powodzenia. Po nim głos zabrał urzędnik wyglądający na prezydenta miasta i bez tradycyjnego odliczania ruszyliśmy w trasę.Początkowo biegliśmy przez historyczne centrum miasta. Policja zatrzymywała dla naszej grupki ruch w stolicy kraju! Miejscowi, którzy znali trasę wyszli na prowadzenie, a ja spokojnie biegłem za ich plecami, żeby nie pogubić się w gąszczu wąskich uliczek.

Po około 2 km płaskiego, zaczął się około 9 km asfaltowy podbieg do punktu Cavljak (1250 m), skąd o 10:00 startował krótszy dystans. Nie sądziłem, że uda mi się te początkowe 11 km z niemal +800 m przewyższeniem zrobić poniżej godziny. Czułem się jednak świetnie tego dnia i rywalizując z Marko (jak się później okazało reprezentantem Bośni w biathlonie) narzuciliśmy mocne tempo. Wpadliśmy na pierwszy punkt tuż przed startem kolejnego dystansu. Tam czekała na mnie Basia, zabrałem flaski, żele i ruszyłem dalej.


Kolejnych kilka kilometrów znałem z poprzedniego dnia, toteż biegłem spokojnie podziwiając piękne widoki i dalej ścigając się z Marko, który świetnie biegł, ale … zauważyłem, że mało pił i nic nie jadł…

Do kolejnego punktu na 18 km wpadliśmy razem, potem jeszcze kilka kilometrów się trzymał, ale gdy znów znaleźliśmy się na znanym mi terenie przed wodospadem Skakavac, Bośniak lekko odpuścił i do końca biegu już go nie widziałem.


Minąłem biegaczy z najkrótszego dystansu czekających na swój start o 12:00, uzupełniłem flaska na punkcie i popędziłem dalej. Track mi się momentami mocno nie zgadzał z przebiegiem trasy, jednak wzorowe jej oznakowanie, dosłownie co 20 m,  nie pozwalało się zgubić.Na ostatnim punkcie, około 38 km, już wiedziałem, że nikt mnie dziś nie dogoni. Kilometry szybko uciekały w tej nieznanej mi przestrzeni, spotkałem stado chyba dzikich koni… Na metę wskoczyłem w czasie 4 h 10 min. po, jak się finalnie okazało, w sumie 46 km i ponad 2200 m przewyższenia. Na mecie czekała już na mnie Basia 🙂

 

Dawid Studencki
Kiedy Rafał zadzwonił z propozycją wspólnego wyjazdu wraz z Anią długo się nie zastanawialiśmy. Lubimy wypady w nieznane dotychczas miejsca, a z uwagi na własne ograniczenia czasowe, takie „szybkie akcje” są tym bardziej przez nas preferowane. Do tego przemili towarzysze podróży, jedzenie i bieganie – czyli wszystko, co do krótkiego city break niezbędne. Niestety, jako to w okresie jesienno-zimowym w moim przypadku bywa, dopadło mnie przeziębienie, którego apogeum wypadło oczywiście na dzień startowy. Teraz już wiem, dlaczego profesjonalni sportowcy, kiedy są chorzy po prostu nie startują. Zapewne dlatego, że start z „zawalonymi” płucami zmienia się w gehennę, bez możliwości czerpania jakiejkolwiek przyjemności z uprawniania sportu. Tak też niestety się czułem przez cały czas biegu. Nie liczył się zatem ani czas, ani tym bardziej miejsce w zawodach – chociaż z tych samych względów chciałem bieg jak najszybciej skończyć.
Ostatecznie na mecie pojawiłem się po 3:34:16 i po przebiegnięciu 34,85 km i 1512 m przewyższenia jako… pierwszy zawodnik tej trasy.

Odczucia miałem jednak mieszane. Świadomość tego drobnego zwycięstwa mieszała się ze „średnimi” odczuciami dotyczącymi jakości tego startu w moim wykonaniu. Nie mniej jednak Bośnia, Sarajewo, okoliczne góry i sama organizacja zawodów z pewnością zrekompensowała cierpienia na trasie. Szkoda tylko, że tak dobrze przygotowane zawody nie cieszyły się dużą popularnością. Mam jednak cichą nadzieję, że po przeczytaniu niniejszej relacji, w przyszłym roku znajdą się dodatkowi chętni na start (do czego szczerze zachęcam) w Skakavac Trail 2019.

Rafał Klecha

Na mecie wszyscy nam gratulowali, chociaż widać było, że woleliby jednak gratulować swoim, zawodnikom. Po przybiegnięciu zawodnika, hostessy Red Bulla rozdawały każdemu puszkę swojego napoju. We wszelakich budkach, można było za darmo napić się wina, piwa, zjeść tortille/ala kebaba, na grillu robiły się cevapcici. Gdy już tego wszystkiego spróbowaliśmy, poszliśmy się ogrzać do pobliskiego budynku, gdzie jak się okazało dawali posiłek regeneracyjny, a stoły były zastawione dodatkowo naszymi ulubionymi „burkami” oraz innymi lokalnymi produktami. Dosłownie nie dało się tego wszystkiego przejeść.


O 16:00 odbyła się nasza dekoracja, po której niestety musieliśmy szybko wracać do Polski, chociaż szykowała się dobra impreza… 🙂

Podsumowując, bardzo polecamy Skakavac Trail! Pomimo, że bieganie nie jest tam jeszcze tak popularne jak u nas, to wydarzenia te są rangi niemal państwowej, bo jak się okazało po kilku dniach trafiliśmy z Dawidem do ogólnej telewizji w dziale sportowym 🙂

Oglądajcie od 4:20 min >>> TU

Zdjęcia: archiwum prywatne oraz materiały organizatora.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *