29 maja 2022 By GÓRY & ULTRA, Slider With 3366 Views

Im trudniejsza impreza, tym więcej zabawy. Tadeusz Podraza o starcie w Åkersætra 666 M.O.H. 2022 w Norwegii

„Nigdy nie uważałem siebie za biegacza. Bardziej zależy mi na dobrej „zabawie” niż wyniku sportowym. Im trudniejsza impreza, tym więcej zabawy, tym więcej obrazków do zapamiętania. Startując w tego typu imprezach często samo ukończenie w limicie już jest wynikiem” – o starcie w Åkersætra 666 M.O.H. w Norwegii rozmawiamy z Tadeuszem Podrazą.


29.05.2022 r.

Tadeusz Podraza był jednym z pięciu zawodników, którzy ukończyli tegoroczną edycję Åkersætra 666 M.O.H. 100 mil / 4696 m+ pokonał w łącznym czasie 46:42:51.


Monika Bartnik: Kiedy myślę „Tadek Podraza” od razu na myśl przychodzą mi same dziwne biegi A raczej biegi o takim poziomie trudności, że większość biegaczy nawet nie ma ich na liście marzeń.  Skąd u Ciebie takie zamiłowanie do skrajnie wyczerpujących biegowych przeżyć?

Tadek Podraza: Trudne pytanie. Ciężkie biegi pamiętam bardzo długo. Mogę zamknąć oczy i widzę „obrazki”, np. z Tor de Geants sprzed 8 lat. Te proste zapomina się bardzo szybko. Może chodzi też o to, że umysł inaczej przyswaja nawet wydawałoby się zwyczajne rzeczy przy bardzo dużym zmęczeniu. Jestem takim kolekcjonerem „obrazków”. To mój sposób na zwiedzanie świata.

Nigdy też nie uważałem siebie za biegacza. Bardziej zależy mi na dobrej „zabawie” niż wyniku sportowym. Im trudniejsza impreza tym więcej zabawy, więcej obrazków do zapamiętania. Startując w tego typu imprezach często samo ukończenie w limicie już jest wynikiem.

Mam wrażenie, że obecnie u nas – pomimo dużej popularności biegów górskich – ogromne grono biegaczy patrzy bardzo sportowo. Liczy się dla nich tylko wynik. Na łatwiejszych trasach łatwiej o dobry wynik. Widać to po frekwencji na takich biegach jak Stumilak, który jest wymagający. Mało jest nowych osób, a ci sami nie będą wiecznie przyjeżdżać, choćby dlatego, że w tym samym terminie znajdą coś nowego, równie fajnego. Nie ma biegaczy, więc z czasem biegi znikają.   

W majowy weekend zawitałeś do Norwegii na ÅKERSÆTRA 666 M.O.H., czyli 100 mil z łącznym przewyższeniem 4696 m+. Skąd pomysł na start?

Pomysł na ÅKERSÆTRA 666 M.O.H. wyskoczył tak trochę niechcący. Docelowo myślę o innej trasie w 2025 r. W chwili obecnej wpisowe jest nazwijmy to „przystępne”, ale trzeba mieć kwalifikacje lub –inaczej mówiąc – doświadczenie z lokalnego podwórka. Wybrałem więc pierwszą z brzegu imprezę, której termin dało się wcisnąć w moim kalendarzu. Choć trzeba też przyznać, że patrzyłem, jak wcisnąć te „ciekawe”.  

„Zygzakowaty szlak przez piekło płaskowyżu Hedmark”. Tak o biegu –  w którym wzięło udział zaledwie 9 zawodników, z których tylko pięciu zawody ukończyło a Ty byłeś jednym z nich – pisze organizator. Jak więc smakuje to piekło? Na czym polega trudność tego biegu i co było dla Ciebie najtrudniejsze na trasie?

Płaskowyż Hedrmark to takie wielkie mokradła. Chyba nie głębokie – co prawda nie sprawdzałem tego poza trasą – tak od kostki po kolana. Bez znaczenia, czy to szlak czy ścieżka, czy przełaj. Nawet na stromych zboczach było mokro. Było to więc człapanie – trudno biec, jak nogi się zapadają – w lodowatej wodzie przez większość trasy. Do tego niska temperatura. W nocy było -2 stopnie (patrząc na dane z trackera).

Kolejna trudność to brak punktów odżywczych na trasie, co automatycznie oznacza cięższy plecak. Przejścia przez rzeki. Na koniec jeszcze taki odcinek na dobicie. Lekki deszcz przez cały czas. Jakby się zastanowić, czy dałoby się jeszcze bardziej utrudnić trasę, to nic mi do głowy nie przychodzi. Mieszanka tego wszystkiego to była prawdziwa trudność. W czasie biegu dostawaliśmy informacje na Messengera od organizatora, że np. pierwsza rzeka jest do przejścia, a w drugiej za duża woda i mamy iść obejściem.

Czy musiałeś udokumentować swoje doświadczenie, żeby wystartować w tym biegu?

Nie ma żadnych „kwalifikacji”. Osoba nieprzygotowana nie ma szans ukończenia ego biegu. Kwalifikacje są potrzebne do GNT600 w 2025 r. Podobnie ze sprzętem obowiązkowym. Nie ma żadnych wymagań, za wyjątkiem telefonu i zapasu energii do niego. Ktoś napisał na grupie, że sprzętu obowiązkowego brak, a jego plecak nigdy tyle nie ważył, w sensie tak dużo.

A Ty co miałeś w plecaku?

2l picie, 2 bułki, 6 batonów, 2 paczki kabanosów, latarkę, zapas baterii do gpsa, powerbank, NRC, bandaż i opatrunek + kilka drobiazgów do opatrywania ran, nóż. Dodatkowo mapnik z zestawem map trasy i kompas (na wypadek jakby padł gps), dodatkową bluzę, kurtkę i spodnie wodoszczelne, które szybko założyłem. Miałem też składany kubek, ale tej wody np. z rzek to nie chciałbym pić.  

Czy jest szansa, że jakiekolwiek buty sprawdziłby się na tych mokradłach?

Miałem mudclaw g260. To buty, które dosłownie wgryzają się w dowolny teren. Może ze trzy razy się poślizgnęłam na kładkach. Ale pozostali biegali w takich zwykłych.

Trudności to jedno, ale jednak przez 46 h godzin na trasie miałeś też okazję zasmakować – mam nadzieję – piękna Norwegii. Co Ci się podobało? Co zrobiło na Tobie wrażenie?

Piękno Norwegii. Przed oczami widzę fiordy. Tu kolejna niespodzianka. Krajobraz składał się z niewielkich wzgórz porośniętych skarłowaciałymi, często połamanymi, drzewami. Do tego mrowiska giganty, woda, woda, woda…..i ten dywanik pod nogami. Nie zmieniało się nic. Nie było ani ludzi, ani zwierząt. W pewnym sensie trasa była piekielnie nudna. Co też można dopisać do listy trudności.

Jakie masz kolejne plany biegowe? Czy na tej liście jest ponownie Norwegia?

Plany mam do listopada. W czerwcu – Lavaredo Ultra Trail. W lipcu TERRA DI I DII – TERRE DES DIEUX®” LAND OF GODS. To impreza na Korsyce i coś mi mówi, że będzie ciężko. W sierpniu –mistrzostwa świata w rogainingu (24-godzinna impreza na orientację w Czechach). Wrzesień – mam nadzieję, że Megarace1001. W listopadzie – GEZnO, czyli impreza na orientację na mojej liście z kategorii „musisz tu być” już przeszło od 10 lat. Oczywiście pomiędzy powciskam jeszcze trochę imprez na orientację.

Norwegia – może, ale w 2025 r. Muszę się z tym jeszcze przespać. Powiedzmy, że zrozumiałem punkt widzenia Fulvio odnośnie trudności jego tras


W dniach 21-29 lutego 2020 roku odbyła się 5. edycja Montane Legends Trail. Dla uczczenia jubileuszowej edycji imprezy odbył się bieg na dystansie 500 km, którego jedynym polskimi finisherem byłTadeusz Podraza. Przeczytaj rozmowę z Tadkiem, który Legends Trails 500 zakończył na 13. pozycji.


Jeśli publikowane na naszej stronie treści uważasz za wartościowe, możesz zostać naszym Patronem i dobrowolną wpłatą wspierać finansowo rozwój www.runandtravel.pl i naszą codzienną pracę.

Wejdź na nasz profil (kliknij baner poniżej) i zapoznaj się z zasadami. 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *