29 czerwca 2022 By Slider, Wywiady With 8588 Views

Marta Wenta już po raz drugi wygrywa wśród kobiet 103 km Dolomiti Extreme Trail 2022 [wywiad]

„Wciąż uważam, że jest to najbardziej techniczny bieg, jaki biegłam”. Z Martą Wentą – już po raz drugi zwyciężczynią na dystansie 103 km w ramach Dolomiti Extreme Trail – rozmawiamy o tym dlaczego lubi wracać do Forno di Zoldo, co jest największym wyzwaniem na trasie oraz czy DXT to dobre miejsce na debiutancką setkę.


26.06.2022 r.

11 czerwca 2022 r. odbyła się kolejna edycja włoskiego biegu Dolomiti Extreme Trail. Na dystansie 103 km z łącznym przewyższeniem 7150 m+ wystartowała już po raz drugi Marta Wenta. I po raz drugi wygrała wśród kobiet.

Monika Bartnik: 17:04:41,06. To dokładny czas, w jakim w 2017 roku pokonałaś dystans 103 km w ramach Dolomiti Extreme Trail, ustanawiając wówczas kobiecy rekord trasy. Pięć lat później – w 2022 r. – ponownie stanęłaś na linii startu DXT i wygrałaś z czasem 16:21:53,43. Jak wraca się na trasę, na której już się kiedyś raz wygrało i dodatkowo organizatorzy cały czas o tym zwycięstwie pamiętają? W końcu Twoje zdjęcie jest na każdym materiale promocyjnym.

Marta Wenta: Na DXT planowałam wrócić od kilku lat, ale za każdym razem coś się działo, a to pandemia, a to inne wydarzenia w życiu, które kolidowały z biegiem. W tym roku byłam zdeterminowana, by znów pojawić się w Forno di Zoldo.Na szczęście w końcu się to udało.

Chciałam wrócić ze względu na niesamowitą atmosferę oraz fakt, że organizatorzy regularnie przypominali mi jak byłoby wspaniale, gdybym znów pobiegła w Dolomiti Extreme Trail. Ten bieg ma również specjalne miejsce w moim sercu, gdyż był to mój pierwszy międzynarodowy start i pierwsze zwycięstwo poza Polską.

Do Forno przyjechałam już w niedzielę przed biegiem i ku mojemu zaskoczeniu – strefa startu była już dużej mierze rozstawiona! Trudno było zatem uniknąć myśli o przybliżającym się starcie. Dodatkowo wiele osób w Forno pamiętało mnie z 2017 roku, co powodowało, że odczuwałam presję, by wypaść dobrze. Wiedziałam, że ludzie oczekiwali dużo ode mnie i nie chciałam ich zawieść, ale jednocześnie miałam sporo wątpliwości, ze względu na różne problemy zdrowotne, które mnie ostatnio prześladowały. Byłam więc „nieco” zestresowana, ale na szczęście na dwa dni przed biegiem powiedziałam sobie, że przecież to moja pasja i w tym całym moim bieganiu chodzi przede wszystkim o przygodę i pokonywanie własnych słabości. Oczywiście, włączam się w rywalizację, ale mimo wszystko jestem „tylko” amatorem. To podejście pomogło mi się uspokoić.

Very very extreme… Tak o biegu zdarza się mówić polskim biegaczom, którzy brali już udział w imprezie. Czy za drugim razem trasa też jest tak ekstremalna i tak trudna technicznie? Jakie były tym razem te 103 km? Czy coś Cię zaskoczyło na trasie?

Marta Wenta: Wciąż uważam, że jest to najbardziej techniczny bieg, jaki biegłam. Dodatkowo w tym roku trasa była nieco zmieniona, z dodanym stokiem narciarskim i różnymi małymi górkami (bo przecież nie może być „za łatwo”).

Przed biegiem nie rozumiałam decyzji o przesunięciu startu z 20 na 22 (w porównaniu do 2017 roku), ale potem przekonałam się, że dzięki temu pokonywałam najtrudniejszy, najbardziej niebezpieczny odcinek za dnia, a nie w nocy jak poprzednio. Zatem dzięki tej zmianie także szybsi biegacze mogli czuć się w tym miejscu bezpieczniej. Dodatkowo przywitał mnie tam przepiękny wschód słońca!

Trasa jest techniczna i ekstremalna i moim zdaniem wymaga doświadczenia z wędrowania lub biegania po wysokich górach. Co mnie zaskoczyło? Zdałam sobie w pewnym momencie sprawę, że ostatnie 20 km wydaje się podążać po dawnym tracku, co spowodowało, że 5 km przed metą zboczyłam z trasy tracąc około 15 minut zanim udało mi się na nią wrócić (oczywiście była to jedna z dodanych „małych” górek). Byłam przekonana, że straciłam pierwszą pozycję!


Jeśli publikowane na naszej stronie treści uważasz za wartościowe, możesz zostać Patronem i dobrowolną wpłatą wspierać finansowo rozwój www.runandtravel.pl i naszą codzienną pracę. Sprawdź jak dołączyć do grona naszych Patronów. 


Czy DXT na dystansie 103 km to Twoim zdaniem dobra trasa na debiutancką setkę w górach?

Marta Wenta: Nie, na pewno nie. To trasa techniczna i wymagająca doświadczenia. Co roku ⅓ biegaczy kończy z DNF, bo nie mają pojęcia, na co się piszą. Wiem z opowieści organizatorów, że już na 30 km wiele osób rezygnuje, bo trasa jest za bardzo „extreme”, a to dopiero początek! Zalecałabym zatem pokonać pierwszą setkę na innej trasie, pobiegać nieco w trudnym technicznie terenie i wówczas się tam wybrać.

Co takiego jest w Dolomiti Extreme Trail, że chce się wracać na tę imprezę? No i czy Ty wrócisz na nią po raz trzeci?

Marta Wenta: Trudno obiecywać, ale myślę, że niemal na pewno wrócę. DXT jest ciężkim i wyczerpującym biegiem, ale nigdzie nie spotkałam się z tak wspaniałą atmosferą! Forno żyje biegiem! Od dzieci, które biegną za tobą na metę, przed dorosłych tworzących grupę kilkuset wolontariuszy, po starsze osoby siedzące na ławeczkach w wioskach i dopingujące każdego biegacza!

Rozstawienie strefy startowej tydzień przed biegiem oznaczało zamknięcie jednego pasa drogi i nie słyszałam, by ktoś z tego powodu narzekał. Ludzie w Forno naprawdę uwielbiają DXT! Poza tym trudno odmówić ekipie DXT spotykanej na różnych expo.


Jeśli publikowane na naszej stronie treści uważasz za wartościowe, możesz zostać naszym Patronem i dobrowolną wpłatą wspierać finansowo rozwój www.runandtravel.pl i naszą codzienną pracę.

Wejdź na nasz profil (kliknij baner poniżej) i zapoznaj się z zasadami. 

Tags :

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *