12 października o 00.00 z Krynicy Zdroju wystartują zawodnicy, którzy wybrali dystans 150 km w ramach Łemkowyna Ultra Trail. We współpracy z biegaczami, którzy mają już za sobą doświadczenia biegowe z Beskidu Niskiego, przygotowaliśmy mały poradnik dla tych, którzy na dystansie 150 km pojawią się pierwszy raz.
Dystans: ok. 150 km / +5860m/-5970m
Limit czasu: 35 h
Punkty ITRA: 5
Start: Krynica Zdrój / 00.00
Meta: Komańcza
Ewa Siwoń
Ewa Siwoń podczas pierwszej edycji Łemkowyny wystartowała na dystansie 30 km i zajęła 1. miejsce. W 2016 roku wystartowała na dystansie 70 km i zajęła 8. miejsce wśród kobiet. W 2018 roku wystartowała na dystansie 150 km i zajęła 6. miejsce wśród kobiet.
Wyposażenie: Na Łemkowynie kwestia sprzętu jest traktowana bardzo skrupulatnie. Sprawdzają Ci wszystko i robią to dokładnie, więc nie ma co liczyć na wymiganie się z jakiegoś elementu. Moim zdaniem, kurtka, 2 czołówki i dobre baterie to kluczowe rzeczy na tym biegu. Obowiązkowe nie są natomiast kijki, ale zapewniam, że przydadzą się Wam, szczególnie jeśli będzie dużo błota. Dzięki nim unikniecie podchodzenia pod śliskie zbocze w systemie 1 krok w górę, 3 w dół. Podobnie robią robotę na śliskim zbiegu.
W co się ubrać? Pogoda w październiku to loteria. Były edycje bardzo zimne z temperaturą koło zera stopni, były bardzo mokre z wielogodzinnym deszczem i było też słoneczne „lato” – tak jak w zeszłym roku. Dlatego warto mieć parę warstw, którymi można żonglować. Polecam t-shirt i rękawki, a do tego kurtkę, którą można łatwo i szybko zdjąć albo założyć. Bluza w plecaku i tak musi być zgodnie z regulaminem. Bardzo polecam wygodne i dobrane do warunków buty – jak będzie błoto to z głębokim agresywnym bieżnikiem, a jak się trafi sucha edycja to przede wszystkim wygodne, chociaż na pierwszej połowie trasy błoto i tak będzie w rejonie Bartnego, więc można zacząć w butach na błoto, a w Chyrowej zmienić na inne. Trzeba też pamiętać, że przed Iwoniczem, a potem przed Puławami mamy naprawdę sporo kilometrów asfaltu, więc po tylu godzinach w trasie bieg tamtędy w butach z małą amortyzacją będzie boleć. Na przepak warto sobie wziąć na zmianę skarpety i koszulkę, buffa i nawet rękawiczki, bo po 80 kilometrach poruszamy się już trochę wolniej i dużo łatwiej o wychłodzenie. O butach na przepak już pisałam powyżej. Jeśli będzie lało to podobno super się sprawdzają długie wodoodporne skarpety, ale ja ich nie testowałam. Bardzo przydadzą się też stuptuty.
Co jeść i pić? Akurat punkty na Łemkowynie to rozpusta – są tam i słodkości i wykwintna rzec można zupa dyniowa, pieczone ziemniaki i mnóstwo innych rzeczy. A jak dziś pamiętam swój udział w pierwszej Łemkowynie w 2014 roku (biegłam wtedy 30 km), gdy na punkcie w Przybyszowie postawili malutki stolik turystyczny, na którym były tylko kiszone ogórki, woda i orzeszki. Ja akurat toleruję większość jedzenia na ultra, ale oczywiście każdy ma inaczej reagujący organizm. Ogólnie polecam oprócz żeli i batonów mieć ze sobą coś wytrawnego, gdy już mamy dość cukru. Ja często szykuję sobie przed startem zwykłą kanapkę z żółtym serem i bardzo mi się to sprawdza. Na ŁUT koniecznie trzeba mieć swój kubek – przyda się na herbatę albo właśnie na pyszną zupę, po którą w Puławach ludzie stali w kolejce w pełni świadomi uciekających minut (!). Pod wieczór takie ciepłe picie czyni cuda i stawia na nogi.
Trasa: Trasa tej 150-tki nie jest ekstremalnie trudna pod względem stromizn, podejść i zbiegów. Trudność robi tu sama długość trasy, a także warunki podłoża, czyli potencjalne tony błota wszelkiej maści – od zasysającego buty po powodujące jazdę figurową na lodzie. Przy wyższym stanie wód także potoki, przez które w takim przypadku nie da się przejść suchą nogą, mogą dać w kość. Do tej pory miałam okazję biec i w edycji super mokrej (70 km) i w całkiem suchej (150 km) i były to kompletnie inne zawody. Wniosek jest więc taki, że na Łemkowynie karty rozdaje w dużym stopniu pogoda.
Oznakowanie trasy. Oznakowanie trasy jest od kilku edycji doskonałe i ciężko się zgubić, ale track w zegarku, albo w aplikacji Locus Maps w telefonie może się przydać. Limit tego biegu to 35 godzin, więc część osób biegnąca przez całą noc może już pod koniec naprawdę tracić kontakt z rzeczywistością i wtedy jakiś track się przyda. Ja korzystam z aplikacji Locus Maps Pro, w której mapy są dostępne offline i nie wymagają zasięgu telefonicznego.
Jak rozłożyć siły na tak długi bieg? Na pewno nie lecieć na wariata od początku, bo to się zemści. Nie chodzi oczywiście o to, by maszerować, bo można nie zmieścić się potem w limicie, ale w miarę wolny początek zwiększa szanse na utrzymanie sił przez dłuższy czas. Na Łemkowynie pierwsza część do Chyrowej jest trudniejsza niż druga i ma więcej przewyższeń i to warto mieć na uwadze. No i warto zostawić siły na stromą górę zwaną Cergową, która jest około 90 km kilometra trasy. Niejeden tam klął, łącznie ze mną.
Fajną sprawą jest też zrobienie rozpiski z międzyczasami i odległością między poszczególnymi punktami. Dzieląc dystans 150 kilometrów na 8 kawałków łatwiej będzie ogarnąć go umysłem i oszacować, czy wystarczy nam np. wody do następnego punktu i czy zdążymy przed limitem. Ja do tego ustalam sobie orientacyjne tempo i staram się go trzymać, chociaż w biegu górskim często trudno to oszacować.
Jarek Gonczarenko
Jarek Gonczarenko w 2016 roku wystartował na dystansie 150 km i zajął 10. miejsce open. W 2018 roku również wystartował na najdłuższym dystansie Łemkowyny, tym razem zajmując 7. miejsce. Na trasie 150-tki spotkamy Jarka również podczas tegorocznej edycji imprezy.
ŁUT 150 a.d. 2018 to już mój drugi start po krainie Łemków. Po raz pierwszy zmierzyłem się z tą trasą w 2016 r. Na długo będę pamiętał ten wyścig (mój pierwszy na tak długim dystansie), który już na zawsze będzie kojarzony pewnie przez wszystkich biegaczy z ogromną ilością BŁOTA i w nieustającym deszczu. Tak na marginesie, do tego czasu nie wiedziałem, że może być tak dużo rodzajów błota 🙂 (śliskie, grząskie, człapiące i takie, które chce Ci ściągnąć buta, itp.). Ostatnia edycja to już skrajne przeciwieństwo pogodowe: słońce, wysoka temperatura jak na tę porę roku, brak strumieni przelewających się przez szlak, niedostatek błota, ale za to piękne widoki. Taka polska prawdziwa jesień.
W co się ubrać? To zależy, czym nas zaskoczy tegoroczny szlak beskidzki. Myślę, że warto bacznie obserwować pogodę, bo ona kształtuje już powoli teren, po którym będziemy biec, a im bliżej startu tym więcej będziemy mogli sobie coś na ten temat powiedzieć i przygotować się na te okoliczność.
Jeśli chodzi o to, w co mamy się ubrać to zacznę od butów, ponieważ jest to sprawa najważniejsza. Jak już wspomniałem, pierwszy mój bieg zaskoczył mnie nie tylko dużą ilością błota, ale też wieloma strumieniami, przez które nie sposób było przejść suchą stopą. But i stopa przez większość trasy były mokre. Posiadając już tę wiedzę w kolejnej mojej edycji wybrałem buty, które po pierwsze miały agresywny bieżnik, a po drugie nie zatrzymywały wody w bucie. Na długo przed startem, kiedy miałem wyobrażenie Łemkowyny sprzed dwóch lat miałem pobiec w Inov8 x-talon, jednak w miarę zbliżania się tego jedynego wyjątkowego dnia i zupełnie innej spodziewanej pogody zdecydowałem się na Trailtalon 290 tej samej firmy. Na przepadku w Chyrowej – ok. 80 km zmieniłem buty na Hoka One One Challenger (warto zabrać na przepak drugą parę butów). Oczywiście buty trzeba dobrać do warunków pogodowych. Pamiętam jeszcze dokładnie podejście i zejście z 2016 roku z Cergowej, gdzie wcześniej przebiegały tłumy z krótszych dystansów, były warunki iście błotniste. Można było to bardziej porównać do Supergiganta niż do biegania. Dobrze, że miałem kijki. Nigdzie wcześniej i później nie doświadczyłem takiego wyzwania. W tym roku pobiegnę w Salming Trail 5 pierwszą cześć. Jest to na tyle wszechstronny but, że powinien sobie poradzić w każdych warunkach. Drugą część pobiegnę, w zależności od pogody, w tych samych butach, albo zmienię na agresywniejszy bieżnik.
Kurtka przeciwdeszczowa tak jak w obowiązkowym wyposażeniu. W zeszłym roku pomimo wysokiej temperatury w ciągu dnia, noce były bardzo chłodne. Temperatura w niższych partiach Beskidu niskiego była w granicach 5 stopni. W tedy z chęcią zakładałem kurtkę. Co do reszty stroju, to w ubiegłym roku biegłem w spodenkach i koszulce, ale miałem też rękawki, które zakładałem na noc. W 2016 r. startowałem na w długich legginsach i bluzce z długim rękawem. Wszystko znów zależy od pogody i naszych upodobań. Warto jednak mieć coś na ciepło, bo 2 noce mogą nas mocno zaskoczyć.
Co jeść i pić? Z dotychczasowego doświadczenia wiem, że żywienie to bardzo indywidualna sprawa. Każdy z nas lubi „jeść” podczas biegu coś innego i różne rzeczy stawiają nas na nogi. W zeszłym roku wspierałem się przede wszystkim żelami (biorę żele średnio, co 10 km – nie patrzę na czas). Jednak nie sposób, spędzić 20-30 godzin tyko i wyłącznie na „chemii”. Wiedząc, że punkty odżywcze na ŁUT są bardzo dobrze przygotowane jadłem dodatkowo bakalie i owoce (banany, pomarańcze, pomidory-tak to też owoc 🙂 Zawodnicy mieli też do dyspozycji bułki, pieczone ziemniaki, zupy na dwóch różnych punktach. Jednym z takich miejsc, gdzie koniecznie trzeba się zatrzymać i zjeść sławną już zupę dyniową to Puławy Górne (121 km ), o tym miejscu marzy się jeszcze przed startem. Standardowo już od wielu lat biegam z dwoma 0,5 l. softflaskami. W jednym mam zwykle wodę, a w drugim izotonik. Punkty na trasie są oddalone od siebie o ok. 20 km, stąd należy pamiętać o odpowiednim ilości wody. 1 litr nie dla wszystkich będzie wystarczający.
Trasa. Pierwszy mój start na Łemkowynie był „rozpoznawczy”. Nie wiedziałem, czego mogę spodziewać się po sobie na tak długiej trasie. Zeszły rok był bardziej przewidywalny. Mam w swoim portfolio biegowym kilka biegów o podobnych dystansach, a nawet dłuższych za sobą. Zacząłem szybko, próbując biec na początku stawki. Finalnie zająłem wysoką pozycję na mecie (7. miejsce open), jednak nie obyło się bez mocnych kryzysów. W tym roku planuję zacząć spokojnie. Zobaczę, co mi przyniesie taka strategia. Wiem na pewno, że walka będzie trudna (nie tylko z trasą), dlatego, że wielu bardzo dobrych polskich i zagranicznych zawodników startuje w tych zawodach teoretycznie wieńczących sezon.
Trasa Łemkowyny to jedna z najpiękniejszych tras Polski, szczególnie jesienią. Paleta barw, które emanują w tym czasie przyprawia o zawrót głowy. Patrząc też na to, że jest to bieg liniowy, przemierzamy kawał pięknego terenu nie tylko przyrodniczego, ale też architektonicznego z punktu widzenia historycznego. Stare wioski, kościoły, cerkwie. To wszystko sprawia, że najdłuższa trasa jest wyjątkowa i na długo zapada w pamięci. Nie jest to bieg łatwy. O jego stopniu trudności nie decyduje moim zdaniem przewyższenie (choć prawie jest 6000 góra/dół ), ale dystans 150 km i ewentualnie dwie noce w biegu. Trzeba pamiętać, że już ok. godziny 18 zaczyna być ciemno. No ale najtrudniejsze w ŁUT150 jest to, że do końca nie wiemy, jaka pogoda będzie w tym terminie. Może znów nas zaskoczy! No cóż taki mamy klimat 🙂
Partnerem imprezy Łemkowyna Ultra Trail jest województwo Podkarpackie.