26 kwietnia 2022 By Europa, Slider With 9116 Views

Agata Obidowicz: Santa Eularia Des Riu Ibiza Marathon 2022

9 kwietnia 2022 r. na hiszpańskiej Ibizie odbył się Santa Eularia Des Riu Ibiza Marathon. Jedną z polskich biegaczek, które wzięły udział w imprezie była Agata Obidowicz. Agata wystartowała w maratońskiej sztafecie i razem z Dorotą Brynkiewicz, biegnącą na drugiej zmianie, zajęły 2. miejsce.


26.04.2022 r.

Autor: Agata Obidowicz

Do pobiegnięcia sztafety maratońskiej (pół na pół) Dorotka próbowała namówić mnie już dosyć dawno. Pierwsza próba się nie powiodła, ponieważ kiedy już prawie się zgodziłam, Dorka powiedziała, że pobiegłabym pierwszą połowę – praktycznie cały czas pod górę. Nie czułam się na siłach, ale pomysł mi się spodobał i próbowałam znaleźć inną dziewczynę, która pobiegłaby ze mną i zgodziła się biec pod górę. Dorotka stanowczo odmówiła. Odmówiła też każda pytana koleżanka po zobaczeniu profilu trasy. Temat ucichł. Na początku roku z tematem sztafety znowu odezwała się do mnie Dorotka. Miała perypetie z pakietem, nie miała z kim biec. Truła, marudziła, aż się zgodziłam. Mało tego, zgodziłam się pobiec pierwszą połowę.

Agata Obidowicz i Filip Jańczak przed startem

Ibiza przywitała nas ładną pogodą, ale w dzień zawodów chyba jednak przegięła. Pełne słońce, zero cienia na trasie, asfalt i praktycznie brak wiatru. Bieg zaczynał się o 16:00. Wcale to jednak nie oznaczało, że było przyjemnie i chłodno.

Na starcie czułam się nastawiona pozytywnie. Chciałam pobiec poniżej 1:50, ale i do tego planu podchodziłam sceptycznie, bo po sezonie startów na 5 km w canicrossie, gdzie pomagały mi moje psy nie byłam gotowa psychicznie stanąć na starcie ponad 20 km! Ale stanęłam.

Początek był całkiem spoko. Bardzo delikatnie pod górkę. Po ok. 8 km już mniej delikatnie, a na 13 km było już całkiem stromo. Były może dwa zbiegi. Jeden miał ok. 100 m, drugi może nawet 250 m. Istne szaleństwo! Stacje z wodą co 5 km, więc podzieliłam sobie w głowie bieg na 5-kilometrowe odcinki. Jakoś tak łatwiej było. Do stacji wodnej, 2 kubki wody: jeden na siebie, drugi w siebie plus kubek izo. I po stacji i pozbyciu się kubków do następnej miałam już zaledwie 4 km 900 m.

Zegarek płatał mi figle i wcale nie pomagał. Pokazywał tempo 7:20 min/km, a tu nagle klik 4:20, pod górę. Głowa też szalała, próbowała mi kazać zwolnić, mówiła, że nie dam rady. Ale ja biegłam dalej. Nie mogłam zawieść Dorotki!

Punkt przekazania opaski (zamiast pałeczki) był na ciut ponad 20 km, potem biegłyśmy razem. Wydawało się, że mam kolejne kilometry do odbicia mojego czipa. Dorka musiała mnie złapać za rękę i wspierać w tych ostatnich metrach. Dobiegłam i padłam. Ale tak całkiem. Udało się zastopować zegarek. Padłam pod nogami mega sympatycznej rodziny z UK. Zajęli się mną, postawili na nogi. Wtedy zerknęłam na zegarek – 1:38:15. Pod górkę! Ciężko w to było uwierzyć!

Zapakowałam się do autobusu, który odwoził sztafety na metę. Tam chciałam zaczekać na Dorotkę. Teraz wszystko było w jej rękach! Dojechałam dość późno, no bo korki, bo jakiś bieg i ulice pozamykane… Ah Ci biegacze, myślą, że świat do nich należy hahaha. Dojechałam, czekam, a Dorki nie ma. Patrzę na zegarek. Myślę… Jak nic nogi z tyłka jej powyrywam, co ona tam robi! Potem już zaczęłam się martwić. Dobiegła i padła. Upał ją biedną dorwał, potem kolka. Leży, nie wstaje. Zabrali ją do namiotu. Ale widzę przez uchyloną zasłonę, że siedzi, gada i żyje. A to najważniejsze! Wstała, wyszła, opowiedziała jak było.

Dorka myślała, że będzie miała z górki, a wyszło, że jednak jakieś tam podbiegi się znalazły. Wyprzedziła na trasie dwie dziewczyny, a potem dwie ją, ale przecież nie wiadomo, czy one były z maratonu solo, czy ze sztafety mixa czy z kobiet. No nic, czekamy.

Nagle spiker ogłasza wręczenie statuetek dla sztafety kobiet. Próbuje wypowiedzieć nazwę naszej drużyny, którą wybrałyśmy na spontanie i w zdenerwowaniu, dlatego jej tu nie przytoczę 😂 My w pisk, płacz i uściski z radości i niedowierzenia. 2. miejsce! Pudło! Żadna z nas się tego nie spodziewała!

Ale to nie koniec pokazu Polaków na maratonie w Ibizie! Prawdziwa wisienka na torcie to Filip Jańczak, który ukończył na 3. miejscu klasyfikacji mężczyzn ustępując jedynie dwóm Etiopczykom. Filip na tej niesamowicie trudnej trasie osiągnął czas 2:39:13! Ukłony i brawa! Nie można też zapomnieć o świetnym biegu Michała Leśniaka na 22 km, który z mega czasem 1:20:26 zajmuje 6. miejsce! To są przepiękne wyniki!


Zapraszamy na stronę Ibiza Marathon. Może pobiegniesz za rok?


Jeśli publikowane na naszej stronie treści uważasz za wartościowe, możesz zostać naszym Patronem i dobrowolną wpłatą wspierać finansowo rozwój www.runandtravel.pl i naszą codzienną pracę.

Wejdź na nasz profil (kliknij baner poniżej) i zapoznaj się z zasadami. 

Tags :

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *