13 listopada 2019 roku Joanna Szeler i jej dwa husky – Arika i Hasanka – wyruszają w miesięczną samotną podróż po Laponii.
Jak narodził się pomysł Twojej wyprawy do Laponii?
Joanna Szeler: Kiedyś marzyłam o tym, żeby zobaczyć prawdziwego Mikołaja z Laponii. Potem zrozumiałam, że to nie Mikołaj przynosi prezenty, ale nadal chciałam go w Laponii odwiedzić. Kolejną szansę straciłam dwa lata temu, gdy przyjechał specjalnie na Półmaraton Św. Mikołajów do Torunia, a ja byłam chora. Uwielbiam wędrować z moimi psami i wózkiem po wsiach, bezdrożach i miejscach oddalonych od ludzi. Zaraz po ich adopcji przeszłyśmy prawie całe Mazowsze, spędzając tak urlopy. Od lat fascynuje mnie też zjawisko zorzy polarnej, a gdy w zeszłym roku było ją widać w Gdyni, to już nie wytrzymałam i zaczęłam w głowie tworzyć plan! Wiedząc, że do Warszawy nie zawita, bo za daleko, odpaliłam moją ulubioną aplikację z mapą i zaczęłam nakreślać naszą trasę. Całą trasę opracowywałam podczas największych upałów w lecie, wyobrażając sobie głęboki śnieg i niskie temperatury. Ja jestem zimnolubna, moje psy jako że rasy husky, też, więc nawet mrozy nam nie straszne. Już w zeszłym roku spędziłam z nimi 3 tygodnie w lutym pod namiotem w Tatrach słowackich, i mimo że trafiły się dni z -20 stopniami, nie odczułyśmy tego jakoś specjalnie, więc test został pozytywnie zdany.
Jak Twoja wyprawa będzie wyglądała od strony logistycznej? W końcu nie jedziesz sama, ale z Twoimi huskimi.
JSZ: Główną częścią naszego sprzętu będzie wózek z dużą torbą transportową, do której musimy spakować cały nasz domek na kółkach: namiot, duży puchowy śpiwór, 10 kg psiej karmy, przynajmniej 7 kg jedzenia dla mnie (w postaci dziennych wojskowych racji żywieniowych, które dostałyśmy od koleżanki) oraz odzież, kuchenkę turystyczną i pozostały drobny sprzęt. Do wózka będziemy mieć doczepiane płozy na wypadek, gdyby drogi zupełnie zasypało, bo na północy będziemy poruszać się pieszo poboczami głównych dróg. Najważniejszymi bohaterkami mojej wyprawy są Hasanka i Arika, które niestety wózka ciągnąć nie będą, bo nie jest on do tego przystosowany, ale np. Hasanka będzie niosła swój własny plecak.
Logistycznie na pewno nie będzie łatwo, ponieważ jadę tam sama i sama będę pchać przed sobą ten wózek. Trudno jest jednej osobie podróżować z dwoma dużymi psami bez samochodu po Polsce, ale z moich informacji wynika, że po Skandynawii będzie łatwiej. Oprócz wędrowania będziemy posiłkować się również pociągami, busami i promem (od którego zaczynamy naszą podróż), bo Laponia to olbrzymia kraina, która obejmuje 4 kraje. Tylko w Rosji nie będziemy. Będziemy nocować z dala od miasteczek i ludzkich zabudowań, raczej przy lasach, jeziorach lub rzekach, bo tam występuje największe prawdopodobieństwo ujrzenia zorzy.
Jakiego szczególnego przygotowania wymaga taka wyprawa?
JSZ: Na pewno trzeba mieć sporo kilometrów doświadczenia wędrownego lub biegowego w nogach, jeżeli chcemy tam sporo przejść i wiele zobaczyć. My mamy głównie biegowe, bo Hasanka biega ze mną maratony i ma rekord Polski w największej liczbie maratonów przebiegniętych przez psa. Na koncie ma ich obecnie aż 59, a do naszego wyjazdu czekają nas jeszcze dwa, bo przecież nasz sezon dopiero się zaczyna! Arika też ma na koncie kilka maratonów.
Myślę, że jestem przygotowana fizycznie na warunki, które nas czekają: przede wszystkim lubię zimno, zimę, śnieg, biwakowanie pod namiotem, długie wędrówki i potrafię poruszać się po ciemku, co będzie bardzo istotne, ponieważ w czasie kiedy tam będziemy, będzie już noc polarna. Mamy oznaczenia odblaskowe, nawet psy będą miały na sobie kamizelki odblaskowe. Nie boję się chodzić sama po lesie po ciemku, bo nie raz już tak łazikowałyśmy po nocy np. w górach.
Jeśli chodzi o dzikie zwierzęta: należy pamiętać, że to ich tereny i o ile się da nie wchodzić im w drogę (chyba że same na nią wejdą, a zapewne tak będzie, bo reniferów tam co nie miara) nie zakłócać ich spokoju bez potrzeby. Dlatego moje psy będą tam wyłącznie na smyczach, bo mam już przykre doświadczenie z dzikiem, który zaatakował mnie nad Wisłą na wysokości Stadionu Narodowego.
Oczywiście, ważne jest też by mieć odpowiednią odzież na tę porę roku. Przede wszystkim nieprzemakalną, bo suszyć raczej nie będzie gdzie, oprócz sporadycznego ogniska.
Ile czasu potrwa Twoja wyprawa?
JSZ: Nasza wyprawa potrwa miesiąc, ale myślę, że i tak to zbyt mało, żeby poznać zakamarki Laponii. Jedni lubią zwiedzać miasta, a ja i moje psy będziemy ich unikać, starając się ograniczać wizyty do dworców kolejowych. Wynika to też z mojej natury: jestem typem samotnika. Przyszło mi mieszkać w dużym mieście, przy bardzo ruchliwej ulicy, w dużym bloku z wielkiej płyty, z setką ludzi, dlatego spragniona jestem ciszy oraz przyrody. Kocham zwierzęta i zadbałam o to, aby moje psy zobaczyły tyle gatunków, ile się da: nawet widziały słonie, lwy, geparda i rysia (tu, nie w Afryce), co sprawiło, że widok dużych gatunków często nie robi już na nich szczególnego wrażenia. Ale renifery na pewno będą dużą atrakcją nie tylko dla nich, ale i dla mnie.
Jakie miejsca masz w planach odwiedzić? Jak będzie wyglądała trasa?
JSZ: Podróż zaczynamy od pociągu do Świnoujścia, potem płyniemy promem do szwedzkiego miasta Trelleborg. Stamtąd nadal przez Szwecję postaramy się dotrzeć jak najszybciej do Św. Mikołaja do Rovaniemi w Finlandii, skąd przeprowadzimy transmisję z przekroczenia Koła Podbiegunowego. Z Rovaniemi tą samą drogą wrócimy do Szwecji i specjalnym arktycznym pociągiem udamy się do Kiruny i Abisko, w pobliżu których spędzimy stacjonarnie najwięcej czasu, bo aż 10 dni, polując na zorzę, filmując i robiąc zdjęcia. Nie zawsze można ją zobaczyć, ale wierzę, że nam się to uda. Następnym punktem na naszej trasie jest norweski Narvik i jeśli się jakimś cudem uda złapać transport w obie strony, to chciałybyśmy stanąć na Nordkapp – umownym północnym krańcu naszego kontynentu. Niestety pociąg tam już nie jeździ, a busy nie zabierają psów. W Narvik będziemy się starać wskoczyć na prom wzdłuż wybrzeża Norwegii i wpaść na gorącą zimową herbatę do znajomej Polki z Facebooka. Dalej przez Fauske do Trondheim – gdzie chcemy zobaczyć skocznię narciarską, na której swego czasu skakał Adam Małysz. Od lat jestem wielką fanką skoków. Stamtąd przez Oslo do Bergen – kolejką, która ma podobno najpiękniejszą trasę w Europie! Tam, koło miejscowości Voss, kolejne spotkanie ze znajomym z Facebooka i wycieczka do Trolltungi lub na lodowiec. Tu też stacjonarnie spędzimy kilka dni, żeby pochodzić i napawać oczy przepięknymi widokami. A stamtąd przez „granicę” ze Szwecją i już na prom do domu.
Jaki cel przyświeca Twojej wyprawie?
JSZ: Głównym naszym celem jest wspólny wędrowny wypoczynek po Laponii. Ani ja, ani moje husky nie byłyśmy jeszcze aż tak daleko na północy. Chcemy zrobić sporo kilometrów pieszo i przy okazji nie chciałybyśmy, żeby się zmarnowały. Poszukujemy więc firmy, która przełożyłaby przebyty przez nas dystans na wsparcie finansowe dla jakiejś psiej instytucji w potrzebie.
Ta wyprawa jest głównie dla Ariki. To ostatni dzwonek, żeby pokazać jej kraj „przodków”, bo jest starsza i słabsza od Hasanki. Poza tym, obie je adoptowałam i przede wszystkim jej chciałabym w ten sposób podziękować za to, że odmieniła moje życie. Była pierwsza, dopiero rok później trafiła do mnie umierająca Hasanka, dzięki której z kolei moje sportowe życie nabrało innego wymiaru: po czterech latach samotnego uprawiania biegania, pływania, jazdy rowerem i triathlonu, zyskałam biegowego przyjaciela na dobre i na złe i od tamtej pory tylko biegamy. Plany mamy wielkie, ale o ich realizacji zdecyduje kilka czynników: przede wszystkim pogoda, nasze zdrowie i łut szczęścia, które może nam być potrzebne. Proszę, życzcie nam tego i trzymajcie za nas kciuki!
Podróż Joanny można wesprzeć tu >>> TU
Joanna poszukuje również firmy, która przełożyłaby przebyty dystans na wsparcie finansowe dla jakiejś psiej instytucji w potrzebie.
Zdjęcie „otwarciowe” – Fotografia Bez Miary Magdalena Sedlak