4 czerwca 2018 By RUNSTYLE, RZECZY With 5782 Views

Hajrá, hajrá! Czyli francuskie Kalenji na węgierskim biegu (kolekcja damska 2018)

Tegoroczna edycja Ultra Trail Hungary była dla mnie nie tylko okazją do tego, aby po raz kolejny przekonać się o tym, że węgierskie góry (tak, tak, na Węgrzech są góry) i węgierska pogoda dają w kość, ale również do sprawdzenia w terenie najnowszej trailowej kolekcji marki Kalenji.

2.06.2018 r.
Autor: Monika Bartnik

Już od czterech lat jeden z majowych weekendów spędzamy w węgierskim miasteczku Szentendre, położonym około 20 km od Budapesztu. To piękne miejsce – nazywane „węgierskim Kazimierzem” – przyciąga co roku biegaczy z całego świata, w tym oczywiście z Polski. To właśnie bowiem w Szentendre już od czterech lat odbywa się jedna z największych imprez trailowych na Węgrzech – Salomon Ultra Trail Hungary. Podczas tegorocznej edycji imprezy, która odbyła się w dniach 19-20 maja, na starcie wszystkich dystansów (29,9 km, 54 km, 84 km i 112 km) stanęło około 100 biegaczy z Polski, a wśród nich i my, redakcja www.runandtravel.pl.

Visegrad Trail w ramach Ultra Trail Hungary – w tym roku wybrałam właśnie ten dystans – startuje spod zamku w Wyszehradzie i ma swoją metę na naddunajskim deptaku, tuż przy Starym Mieście w Szentendre. Prawie 30-kilometrowa trasa z łącznymi przewyższeniami 1100 m n.p.m. to większości leśne ścieżki z wystającymi korzeniami, gdzieniegdzie usłane kamieniami, to zacienione wąwozy i polne drogi. To kilka pięknych trawersów, kilka zbiegów, na których pięknie można puścić się w dół i dwie góry na trasie, zwane Wampirzymi Zębami, które spędzają sen z powiek niejednemu biegaczowi… To również kilka odcinków asfaltowych, których – pomimo tego, że to bieg terenowy – ominąć się jednak nie da. Tegoroczny wyjazd na Węgry był dla mnie nie tylko okazją do tego, aby po raz kolejny przekonać się o tym, że węgierskie góry nawet na najkrótszym dystansie – tak, tak, na Węgrzech są góry – i węgierska pogoda dają w kość, ale również do sprawdzenia w terenie najnowszej trailowej kolekcji marki Kalenji. Oczywiście w najnowszą kolekcję można ubrać się od stóp do głów – poczynając od butów, poprzez spódnico-spodenki, rybaczki czy też długie legginsy, koszulkę z krótkim rękawem i bez rękawów, wiatrówkę, na plecakach biegowych i akcesoriach, takich jak soft flaski, kończąc. Nie wszystkie części garderoby udało się sprawdzić podczas samych zawodów, część z nich towarzyszyła mi jednak podczas treningów w Polsce czy też podczas wycieczki biegowej w okolicach Szentendre, która co roku jest również dla nas obowiązkowym punktem programu. Podzielę się więc moimi wrażeniami z biegania w najnowszym modelu butów terenowych, czyli Kiprun Trail x7, koszulce biegowej bez rękawów, legginsach oraz z użytkowania 5 l plecaka Kalenji oraz 500 ml soft flasków.

Buty Kiprun Trail x7

Po raz kolejny zrobiłam coś, czego doświadczeni biegacze nigdy nie robią… Wystartowałam w butach, które wcześniej miałam na nogach tylko raz… podczas wycieczki biegowej dzień przed zawodami. I co? I po raz kolejny trailowy model Kalenji zdał egzamin. Pierwszy raz w wyjętych prosto z pudełka Kalenji pobiegłam 38 km w ramach Festival des Templiers we Francji, drugi raz – tym razem w najnowszym modelu Kiprun Trail x7 – pobiegłam 29,9 km Visegrad Trail w ramach tegorocznej edycji Ultra Trail Hungary. Być może nie odważyłabym się jednak na taki ruch, gdyby nie fakt, że w różnych modelach trailowych Kalenji biegam już od kilku lat i sprawdziłam je w różnorodnym terenie i w różnych warunkach pogodowych.

UTH 2018 / Na chwilę przed startem Visegrad Trail / Monika Bartnik, Łukasz Zdanowski, Agnieszka Markiewicz / fot. archiwum prywatne Agnieszki Markiewicz

Węgierski maj zaskakuje pogodą. Równie dobrze możemy biec w błocie i strugach deszczu (w takich okolicznościach przyrody polscy biegacze mówią, że to zemsta Csany, czyli organizatora, za błotnistą Łemkowynę, w której co roku bierze udział), jak i w lejącym się z nieba żarze… W tym roku – pomimo padających na kilka dni przed imprezą deszczów – trasa była sucha. Nie udało mi się więc sprawdzić modelu Kiprun Trail x7 na mokrej i śliskiej nawierzchni. Podejrzewam jednak, że i w takich warunkach – dzięki szeroko rozstawionym kolcom (5 mm) w podeszwie oraz nowemu, antypoślizgowemu kauczukowi, który zwiększa przyczepność – dałyby sobie radę, tak jak idealnie poradziły sobie na stromych podejściach i szybkich zbiegach. Podejrzenia moje nie są jednak bezpodstawne, bo cała seria XT wyróżnia się dobrą odpornością nie tylko na twarde podłoże, ale i właśnie – dzięki bieżnikowi – dobrą pracą na miękkim, błotnistym podłożu.

No właśnie, podejścia… Oprócz pierwszego kilometrowego podejścia z Zamku w Wyszehradzie, na trasie są już wspomniane dwie góry. Oczywiście w najlepszej sytuacji są ci, którzy zaliczają je na świeżości, bo na najkrótszym dystansie „pojawiają się” na około 16 km. Gorzej znoszą je biegacze z dłuższych dystansów, którzy mają już w nogach kilkadziesiąt kilometrów. Dla wszystkich jednak to wspinaczka prawie na czworaka… I właśnie w takich okolicznościach przyrody dobra przyczepność oraz dobre czucie podłożona w modelu Kiprun Trail x7 zrobiły swoje. Nie zjeżdżałam w dół, a mogłam, bo przecież ziemia – w niektórych miejscach usłana nie tylko korzeniami, ale i liśćmi – miała już ślady „użytkowania” tych, którzy biegli znaczenie szybciej. A co ze zbiegami? Tutaj z kolei, oprócz przyczepności, zagrało dobre trzymanie stopy w bucie. Jedna mała wywrotka na trasie nie była spowodowana złym trzymaniem stopy czy też ślizganiem się podeszwy po nawierzchni, ale… utratą czujności. Płaski i szybki odcinek leśnej trasy, na około 8 km, usłany korzeniami sprawił, że wielu biegaczy przeżyło podobne jak jak zderzenie z rzeczywistością.

Podczas biegu moją zmorą są… rozwiązujące się sznurówki. Kiprun Trail x7 podczas 29,9 km nie rozwiązały mi się ani razu. Sznurówki zawiązane raz i schowane do specjalnej kieszonki, którą całe szczęście ma coraz więcej modeli butów biegowych, zapewniły dodatkowy komfort podczas biegu. Obtarcia, bąble… Był jeden bąbel, ale jego pojawienie się nie jest związane z tym konkretnym modelem buta, ale z taką a nie inną anatomiczną budową mojej stopy. Oczywiście 29,9 km to nie dystans, na którym puchną stopy. Nawet jednak na tak krótkiej trasie, ale przy odpowiednio wysokiej temperaturze zdarzyć może się wszystko. Na Węgrzech słońce przygrzewało w okolicach 30 stopni C, ale dzięki wnętrzu z oddychających materiałów, nie miałam poczucia przegrzania stopy. Ktoś może powiedzieć, że Kiprun Trail x7 nie należą do najlżejszych butów, bowiem jeden but waży około 340 g. Absolutnie nie ma się jednak takiego poczucia i naprawdę można się w nich rozpędzić.

UTH 2018 fot. materiały organizatora biegu

Na trasie jest kilka odcinków asfaltowych. Biegnąc przez ładnych kilometrów po miękkim podłożu, a potem wbiegając na odcinek asfaltowy, zazwyczaj ma się wrażenie nieco bardziej tępego biegu. Dzięki dobrej amortyzacji Kiprun Trail x7 wrażenie to zostało zminimalizowane. Dodatkowy komfort dla stopy to mięciutka pianka na pięcie i przy języku. Najdłuższy odcinek asfaltowo-chodnikowy to ostatnie kilometry prowadzące przez miasteczko do mety. Któż jednak zwraca uwagę na kostkę, którą wyłożone są uliczki Starego Miasta w Szentendre, kiedy do mety niosą już głośne brawa turystów siedzących w ulicznych kawiarenkach i kibice ustawienie wzdłuż ostatnich metrów.

5l plecak biegowy i 500 ml soft flaski

Bez względu na to, czy biegniemy w tempie 4:50 czy 6:30, nic tak nie psuje komfortu pokonywania kolejnych kilometrów jak podskakujący na plecach ekwipunek… Przynajmniej w moim przypadku. Bardziej komfortowe jest więc dla mnie bieganie z plecakiem w formie kamizelki biegowej, który nawet wypakowany po brzegi idealnie przylega do pleców niż bieganie z podskakującym tradycyjnym plecakiem. Na Visegrad Trail zabrałam więc ze sobą… plecak. 5l plecak biegowy Kalenji jest jednak modelem, w którym biega się jak w przylegającej idealnie do ciała kamizelce. Kurtka przeciwdeszczowa, żele Aptonia, telefon, dwa 500 ml soft flaski… Bez wypełnienia plecak waży zaledwie 140 g, z moim ekwipunkiem zapewne niewiele więcej. Z plecaka wyjęłam 1 l bukłak, który jest na wyposażeniu, bo niestety – przyznaję się do tego oficjalnie – nadal nie opanowałam korzystania z niego. Wzięłam za to ze sobą dwa soft flaski 500 ml Kalenji i schowałam je w tylnej dolnej (elastycznej) kieszeni. Bez problemu, czyli bez zatrzymywania się na trasie, zarówno wyjmowałam je z tylnej kieszeni, jak i wkładałam z powrotem. Zanim soft flaski Kalenji trafiły w moje ręce, zastanawiałam się nad wygodą korzystania z nich. Na jednej z grup biegowych pojawiły się bowiem wśród biegaczy wątpliwości związane z koniecznością odkręcania ustnika podczas picia, a potem zakręcania go. Mogę więc te wątpliwości rozwiać. Otwieranie i zamykanie ustnika jest wygodne i naprawdę nie sprawia problemu. Kwestia przyzwyczajenia. Co więcej, ustnik nie przepuszcza wody nawet jeżeli jest ustawiony w opcji „otwarte”. Soft flaski mają dodatkowe uchwyty, dzięki którym możemy biec trzymając je w ręku. Oczywiście na potrzeby tego konkretnego biegu zdjęłam je.

fot. materiały organizatora biegu

Przednią kieszonkę kamizelki, przeznaczoną na mały 150 ml soft flask, wykorzystałam do schowania żeli, a drugą telefonu. W komorze przeznaczonej na bukłak wylądowała kurtka, a w specjalnej zamykanej na zamek wewnętrznej kieszonce dokumenty. O ile moją zmorą w butach są sznurówki, w koszulkach stójki, o tyle w plecakach… szeroki pasek na brzuchu. W tym modelu plecaka mamy jednak dwa wąskie i regulowane paski z przodu oraz dla lepszego dopasowania plecaka 2 paski boczne.

Koszulka biegowa bez rękawów Kalenji

Żeby przylegała, ale nie opinała… Żeby materiał był delikatny i przewiewny, ale trwały… Wymagań co do biegowych koszulek mamy wiele. W moim przypadku nie może mieć jeszcze stójki. A koszulka biegowa Kalenji ma… Ale… tak naprawdę ta stójeczka jest jedynie przedłużeniem tyłu koszulki, co sprawia, że podczas biegu nie „szoruje” nas po szyi taśma od plecaka. Więc wszyscy „antystójkowcy” obecności stójki w ogóle nie zauważą. Nie sprawdziłam co prawda tego podczas samych zawodów, bo nie mogłam sobie odmówić nałożenia koszulki z logo biegu. Pomimo tego, że bieg organizowany był już po raz czwarty, to właśnie podczas tegorocznej edycji w pakietach startowych były koszulki. W poprzednich latach trafiały one do biegaczy po biegu jako koszulki finishera. Koszulkę „w biegu” sprawdziłam więc zanim przyjechałam na Węgry oraz dzień przed zawodami podczas tradycyjnej już wycieczki biegowej po okolicy. Dodatkowo, plecak nie przesuwa się na barkach, ponieważ koszulka ma w tym miejscu wąskie silikonowe panele, które takie przesuwanie skutecznie blokują.

Nowa wersja koszulki bez rękawów wykonana jest z bardzo przyjemnego, miękkiego w dotyku i elastycznego materiału. To duży plus, bo jedna z jej poprzednich wersji wydawała mi się zbyt gruba i sztywna. Ta przylega, ale nie nadmiernie opina. Po bokach i na dole z tyłu koszulki mamy panele wentylacyjne z siateczkowego materiału i podczas biegania naprawdę czuć jak dostaje się tamtędy powietrze. Dodatkowy przewiem możemy uzyskać dzięki rozpięciu zamka z przodu. I uwaga, jest on aż o 6 cm dłuższy niż w poprzednim modelu. No i najważniejsze materiał wchłania i odprowadza wilgoć. W przypadku biegania po węgierskim lasach to dosyć istotne, bo oprócz wysokiej temperatury, jest tam również dosyć duża wilgotność.

Funkcjonalnym rozwiązaniem dla tych, którzy wybierają się pobiegać bez plecaka są dwie tylne elastyczne kieszonki na żele. Te osoby, które nie przepadają za koszulkami bez rękawów, mogą wybrać koszulkę z krótkim rękawem, która posiada dokładanie takie same parametry.

Krótkie legginsy Kalenji

Na wycieczkę biegową dzień przed zawodami nałożyłam krótszą wersję legginsów. Oczywiście słońce przygrzewało, ale trasa naszego biegu prowadziła w zacienionym lesie, w wąwozach, chciałam więc sprawdzić, jak poradzą sobie w takich warunkach. A może bardziej jak ja sobie w nich poradzę, bo jednak te krótsze legginsy (nazywane również rybaczkami) wykonane są z grubszego materiału. Legginsy idealnie przylegają do ciała i co najważniejsze możemy w nich biegać bez plecaka czy też pasa. Ilość dostępnych kieszonek sprawia, że niezwykle funkcjonalne – kieszeń z przodu na smartfona, dwie kieszenie na żele oraz kieszeń z tyłu na soft flask. Przegrzać w węgierskim lesie się nie przegrzałam, ale i tak uważam, że najlepszą robotę legginsy zrobią podczas jesienno-zimowego biegania.

*Hajrá, hajrá! – ten węgierski zwrot w wolnym tłumaczeniu oznacza nic innego jak polskie zachęcanie biegaczy do dania z siebie wszystkiego, czyli „dajesz, dajesz!”

O KOLEKCJI MĘSKIEJ przeczytasz >>> TU

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *