Piaski Północy fkt_e9 to wyprawa Bartłomieja Wowera i Tomasza Waszkiewicza, którzy postanowili zmierzyć się z polskim odcinkiem międzynarodowego szlaku pieszego E9, biegnącego od Atlantyku przez całą Europę i kończącego się nad morzem Bałtyckim. Zapraszamy na podsumowanie tej biegowej wycieczki.
———————————————————————————————————————————————-
Bartłomiej Wower i Tomasz Waszkiewicz | Indywidualny Projekt Biegowy | 25.01.2021 r.
Świnoujście. Start 6 stycznia 2021 roku o godz. 5:15. Ruszamy we dwójkę – Tomasz Waszkiewicz i Bartłomiej Wower – przy wsparciu naszego niezawodnego supportu. Ruszamy szlakiem E9 zaczynając przygodę przy wschodnim brzegu przeprawy promowej „Przeprawa Warszów”. Pierwszy etap to mieszanka zarówno wszelakich nawierzchni, jak i widoków. Przebiegamy przez Woliński Park Narodowy, Międzyzdroje, pokonując następnie fantastyczny odcinek plażą. Pada deszcz ze śniegiem, jest nieprzyjemnie przez podwiewający wiatr. Lekko odetchnąć pozwala nam wędrówka w okolicy latarni morskiej Kikut. Im dalej w las tym zmienia się nasza wędrówka. Odmierzamy kolejne kilometry, a ekipa przyrządza nam coraz to smaczniejsze potrawy. Ciepła zupa czy makaron był na wagę złota w sytuacji, gdy lokalny biznes pozamykany na cztery spusty. Dziwnów, Dziwnówek, Łukęcin czy Pobierowo to powrót do wspomnień z czasów kolonii, zielonych szkół czy wypoczynku nad morzem. Z każdym dniem ilość miejsc, w których byliśmy podsuwała nam miłe wspomnienia. Trzęsacz, Rewal i Niechorze – pustkami świeciły. Za Niechorzem szlak odbija w kierunku Trzebiatów. I ten odcinek wyjątkowo nam nie spasił. Mnóstwo błota, ścieżki polne rozjechane przez sprzęt rolniczy – oj tam się nagimnastykowaliśmy. Kilka minut po 20:00 docieramy do Dźwirzyno i tam przy akompaniamencie agregatu próbujemy szybko zasnąć. Nocleg w samochodzie nie jest najprzyjemniejszy, ale wydawać by się mogło jedyny możliwy. Za nami 115,62 km.
Drugi dzień zaczynam w pojedynkę. Bartłomiej nie może biec. Okres kwarantanny niestety wychodzi dosłownie bokiem. Walczę (Tomek) na trasie od rana sam – zaliczając Kołobrzeg , kierując się na wschód Sianorzęty, potem Ustronie Morskie i Chłopy. W Łazach szlak kieruje na plażę – tym razem idzie jak po grudzie. Nie ma żadnej stabilizacji, grząsko wszędzie – na szczęście z nieba nic nie kapie i nie sypie, a i wiatr ucichł jakoś. Darłowo, później Moje Darłówko aż do Jarosławca. Kilka kilometrów dalej – w okolicach godziny 20:00 -kończymy wspólnie z Sebastianem etap drugi. 222,32 km za nami!
Po wieczornej uczcie, na którą składał się makaron z zupek i najlepszy sos do szpageti domowej roboty i – co ważne – noclegu w ciepłych pomieszczeniach – czas na etap 3. Tradycyjnie o 5:00 ruszamy. Tak jak w pierwszym dniu zaczynamy zabawę wspólnie. Pierwsze 20 km mocno pod górę – potem 5 km w błocie, którego nie dało się ominąć – czyli klasyka. Oddzielnie docieramy do Ustki. Małe zamieszanie z trackiem, a zarazem jego brakiem, poruszanie się bez telefonu, który miał być podany na przepaku i niezła zabawa pod nazwą – „Gdzie jest Tomi?” Zguba się odnalazła – 5 km za Ustką. W asyście Pawła docieramy we trójkę do Słowińskiego Parku Narodowego. Jest pięknie. Obie wydmy zaliczamy przy dziennym świetle i robi na naszych zmęczonych nogach mega wrażenie. Podobnie jak odcinek plażą, tym razem taki, po którym dało się biec. Wspólnie docieramy do Łeby. Przez Nowęcin docieramy przed 20:00 do miejscowości Ulinia. W międzyczasie dociera do ekipy Iwona Surgucka i całą ekipą lądujemy ponownie w ciepłym kącie do spania. Dał nadzieje, że jutro po regeneracji jest szansa na dokończenia dzieła. 323,22 km za nami!
Zeszłoroczne wakacje spędzaliśmy w rejonach, które przyszło nam obiegać na sam koniec naszej wycieczki po polskim wybrzeżu. Miło było przypomnieć sobie Białogórę, Dębki czy też Żarnowiec. Tym razem jednak w śnieżnej odsłonie. Pogoda nam też pięknie dopisała – choć słońce walczyło – nie wyszło zza chmur – nie mniej dotarł do nas piękny, biały puch. Aż lżej się biegło. Poranek spędziliśmy z Iwonką w roli supportu, Panowie zajęli się gotowaniem. Przed Gminą Krokowa zmiana Iwonki z Sebastianem i walczymy ze zmęczeniem posuwając się troszkę wolniej w kierunku …. mety. Jastrzębia Góra – i tam pomyślałem – tam musi być coś otwartego !! Poprosiłem ekipę o … pizzę … i jej nie dostałem. Dostałem ją dopiero we Władysławowie kończąc pierwszy etap naszego wydarzenia. Nie mogło się obyć bez mega zaskoczenia – ekipa W pogoni za duchem – Monika Dziubek oraz Michał Dziubek zrobili nam niespodziankę pojawiając się na mecie pierwszego odcinka. Mega, mega zaskoczenie i …. cieplutka pizza dla ekipy. Dziękujemy! To dało kopa na ostatni maraton. Do mety całej zabawy pozostało jedynie 42 km. Kto by pomyślał ?! Za nami 398,72 km, ale to nie koniec dzisiejszego dnia.
Ostatni etap to Władysławowo – Hel. Kończymy przygodę ze szlakiem E9. Zaczynamy etap – jak najszybciej i po najmniejszej linii oporu – dotrzeć na Hel. Pizza robi swoje – zaczynamy ostro, by potem doczłapać do końcówki wyprawy. Kończymy ją tuż przed 23:00, mając w nogach blisko 440 km.
Meta – 438,66 km
Oficjalnie ustanowiono dwa rekordowe przejścia.
- Świnoujście -Władysławowo – FKT_E9 edycja zimowa ( covidowa) 398,72 km w czasie 83 godziny i 21 minut.
- Świnoujście – Hel 438,66 km w czasie 89 godzin i 41 minut.
———————————————————————————————————————————————–
Zainspiruj innych! Podziel się pomysłem Indywidualny Projekt Biegowy! (I.P.B.).
Na portalu www.runandtravel.pl kontynuujemy naszą akcję Indywidualny Projekt Biegowy, w ramach której będziemy publikować Wasze Indywidualne Projekty Biegowe (I.P.B.), realizowane tym razem w warunkach zimowych. Chcesz podzielić się swoim pomysłem na Indywidualny Projekt Biegowy? A może zrealizowałeś już Indywidualny Projekt Biegowy i chcesz zainspirować innych? Zapraszamy do publikacji na naszych łamach waszych projektów, wyzwań i wycieczek biegowych.