„Lubię rywalizację. Na pewno będę starał się uzyskać jak najlepszy wynik. Zmierzenie się z rekordem GSB nie będzie jednak głównym celem. Główny cel to przede wszystkim walka z samym sobą.” Rozmawiamy z Jarkiem Gonczarenko, który 26 maja 2021 r. wyruszył z Ustronia na trasę Głównego Szlaku Beskidzkiego.
26.05.2021 r.
Monika Bartnik: 26 maja o godz. 8.00 wyruszysz z Wołosatego do Ustronia trasą Głównego Szlaku Beskidzkiego. Każdy z nas wyrusza na GSB z innego powodu… Jaki jest Twój?
Jarek Gonczarenko: GSB było od dawna moim marzeniem. Czekałem z jego realizacją aż będę odpowiednio przygotowany. Już za chwilę zweryfikuję swoje możliwości. W górach trenuję od 2014 roku i na przestrzeni tych lat z dużym zainteresowaniem obserwowałem Ultra bliźniaków: Rafała Bielawę i Kamila Klicha, którzy byli i są dla mnie pozytywnymi kosmitami z determinacją godną podziwu. Pomyślałem sobie, że to jest droga, którą również chcę podążać.
Co Twoim zdaniem jest takiego magicznego w GSB? Co Ciebie ciągnie na Główny Szlak Beskidzki?
Jarek Gonczarenko: Nie wiem. Z odpowiedzią poczekajmy do mety w Ustroniu. Znam dobrze dwa etapy. Pierwszy to trasa najdłuższego dystansu Łemkowyna Ultra Trail, a kolejny to obszar Beskidu Żywieckiego i Śląskiego. To z kolei rejony mojego domu rodzinnego. W dzieciństwie podążałem czerwonym szlakiem, ale nie byłem na tyle zainteresowany górami, żeby zdawać sobie sprawę z tego, że można go przejść w całości. A już na pewno nie myślałem, że można coś takiego przebiec. Trudno mówić o magicznych miejscach. Będę bardzo ogólnikowy, ale na całej trasie takich miejsc jest mnóstwo!
GSB jest dla mnie wyzwaniem, bo nie ukrywam, że mam swoje założenia, że odnoszę się do najlepszego czasu na tym szlaku. Poza tym startuję na różnych dystansach na zawodach i powody zawsze są różne, ale w bieganiu najbardziej pociągają mnie tego rodzaju wyzwania.
Czy miałeś już okazję pokonać w całości GSB czy zrobisz to po raz pierwszy?
Jarek Gonczarenko: To będzie mój pierwszy raz, kiedy spróbuję ujarzmić potwora w postaci GSB. Dodam tylko, że w Bieszczadach będę po raz trzeci.
W ubiegłym roku Rafał Kot trasę liczącą blisko 520 kilometrów pokonał z suportem dokładnie w ciągu 107 godzin i 19 minut. Planujesz zmierzyć się z tym rekordem?
Jarek Gonczarenko: Lubię rywalizację. Na pewno będę starał się uzyskać jak najlepszy wynik. Zmierzenie się z rekordem nie będzie jednak głównym celem. Główny cel to przede wszystkim walka z samym sobą.
Jak wyglądały Twoje przygotowania do realizacji projektu? – zarówno od strony treningowej, jak i logistycznej?
Jarek Gonczarenko: Mój trening nie zmienił się jakoś drastycznie. Nie robiłem znacząco więcej kilometrów niż zazwyczaj. Nie mam na to wystarczająco dużo czasu. Położyłem jednak większy nacisk na siłę i trening w tlenie.
Co do logistyki, tu musiałem się już bardziej postarać. Była to dla mnie nowe wyzwanie. Wiedzę czerpałem z doświadczeń innych, którzy pokonali GSB, modyfikując pewne aspekty pod swoje możliwości, zostawiając jednak margines na improwizację.
Planujesz pokonanie GSB z suportem. Jak będzie wyglądało to wsparcie na trasie?
Jarek Gonczarenko: Wsparcie będę miał zapewnione ze strony Kingi i Foresta, jakkolwiek miałby mi pomóc. Jego obecność i dzika radość też jest ważna. Natomiast Kinga – jak sama twierdzi – ma trzy założenia: zadbać o moje potrzeby na trasie, zrealizować swoje założenia treningowe i dostarczyć Forestowi nowych wrażeń. Poza tym jestem szczęściarzem – mam wielu przyjaciół zarówno takich, którzy będę ze mną na trasie i będą wspierać w sumie naszą całą trójkę, jak i tych, którzy będą obserwować, a jak trzeba będzie to zareagują. Wiem, że im bliżej Ustronia tym więcej chętnych na wspólne bieganie.
Czy już przed startem planujesz, ile czasu poświęcisz na odpoczynek na trasie czy też wszystko „wyjdzie w praniu”?
Jarek Gonczarenko: Wszystko mam rozpisane w excelu – 10 różnych tabelek, różnych opcji. Na papierze wszystko się zgadza. Będę oczywiście starał się biec według założeń, ale nie za wszelką cenę. Taki dystans jest dla mnie wielką niewiadomą. Wszytko się może wydarzyć. Support wie, że musimy ewentualnie plan modyfikować, oby nie było takiej potrzeby!
Czego najbardziej obawiasz się na trasie?
Jarek Gonczarenko: Nie wiem. Jest tak dużo zmiennych, które mogą uniemożliwić dalszą kontynuację biegu, że staram się o nich zbyt dużo nie myśleć. Na wiele rzeczy jestem w teorii przygotowany. Nie wiem tylko, jak organizm będzie reagował na tak długi wysiłek, a co za tym idzie jak rozłożyć krótką regenerację. Jednym słowem jestem przygotowany psychicznie na takie momenty, że będzie bardzo ciężko. Powiem tak, spanie mam rozłożone w czasie, ale będę to modyfikował w trakcie biegu.
Nie może oczywiście zabraknąć pytania o sprzęt i wyposażenie. Co ze sobą zabierasz na trasę?
Jarek Gonczarenko: Zabrałem cała szafę biegową! Kilka par butów na każdą ewentualność. Spodziewam się błota i sporej ilości wody na trasie. Zabieram ze sobą ubrania na każdą biegową, nawet tę jesienną pogodę, bo aura jest bardzo chwiejna i kapryśna. Kurtki przeciwwiatrowe i z membraną. Poza tym kije do biegania, ale tylko na wybrane odcinki z większym przewyższeniem. Będę na pewno starał się dbać o stopy, o ile to możliwe, żeby nie zrujnować ich stanu już na początku biegu, ale opóźniać ten moment.
Jeśli chodzi o jedzenie – przede wszystkim normalne stałe jedzenie, z mniejszą ilością błonnika i lekkostrawne. Co nie znaczy, że nie będę korzystał z żeli Ale Active Lifeenergy oraz recovery z Mountain Fuel. Jednak to ma być marginalne. To taki ogólny zarys moich potrzeb.
Trzymajcie kciuki!