W dniach 11-13 maja 2018 roku odbędzie się w Słowenii 4. edycja imprezy 100 Ultra Trail Vipava Valley. Zanim jednak również i wy będziecie rozkoszować się na trasie pięknymi widokami słoweńskich gór, winnic i malowniczych wiosek, przeczytajcie relację Tymoteusza Majchrzaka, który zmierzył się w tegorocznej edycji ze słoweńską 100-tką.
20.11.2017 r.
Autor: Tymoteusz Majchrzak
Chociaż pomysł, żeby wybrać się na ultra do Słowenii był mój, to na listach startowych pierwszym Polakiem w trzyletniej historii UTVV był JJej. Zapisał się i namówił starego znajomego Jakuba z Czech i nowego znajomego Mariusza, który po raz pierwszy postanowił przekroczyć setny kilometr właśnie w Słowenii. Minęło trochę czasu i postanowiłem dołączyć do dwójki Polaków. Tym samym na trzeciej edycji UTVV pojawiła się po raz pierwszy reprezentacja Polski w sile trzech chłopa.
Deszczową podróż odbyliśmy w czteroosobowym składzie: dwóch Czechów, bo do Kuby dołączył Pavel i dwóch Polaków: JJej i ja (Mariusza spotkaliśmy na miejscu, bo przyjechał tam wcześniej z rodzinką). Na listach najdłuższego 110-kilometrowego dystansu było około 100 osób i już cieszyliśmy się na dużą kameralność biegu. W dobrym nastrojach utwierdziła nas dodatkowo prognoza pogody na dzień biegu – słoneczko po kilku dniach opadów.
Do biura zawodów dotarliśmy pod wieczór, po 12 godzinach podróży. Wszystko super i sprawnie, w pakiecie koszulka z jaszczurką i winko z okolicznych winnic. Wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni. Wieczorkiem szybkie pakowanie depozytów i plecaków, dobre nastroje podlewane winkiem słoweńskim i piwkiem czeskim, bo jak to najstarsi Jakub i JJej mówią: przygoda musi być!
Na godzinę piątą rano docieramy autem do Vipavy. Tu parkujemy, oddajemy worki na dwa depozyty i metę. Autobusem organizatora odjeżdżamy do Ajdovściny, skąd mamy wystartować. Jest względnie ciepło, ale bardzo mocno wieje, więc dzwoniąc lekko zębami czekamy na start. Ogrzewamy się w piekarni, do której nas wpuszcza piekarz widzący biegaczy pod jego drzwiami. Zbliża się szósta, wieje dalej i to tutaj, na wysokości 67 m n.p.m., więc spodziewamy się ostrego wiatru w górach. Pod bramą Salomona ustawia się 97 osób i w towarzystwie legionistów rzymskich i ostrej muzyki w końcu ruszamy! Jakub i Pavel ruszają od razu do przodu ostro, a nasza polska trójka spokojnie daje się wyprzedzić większości ultrasów. Lecimy spokojnie, ale bez opinkalania się.
Cała trasa dzieli się na trzy części. Pierwsza część to ogromny masyw Małego Golaka 1485 m n.p.m (prawie 50 km). Druga część to podróż przez kolejne pagórki wśród winnic, z których słynie cała Dolina Vipavy (jest to około 35 km na wysokościach 100-600 m n.p.m.) i na deser zostaje masyw Nanos (prawie 25 km z bardzo ciężkim 10-kilometrowym podejściem na punkt Plesa Vojkova Koca ok.1250 m n.p.m.). Wszystkie etapy bardzo się od siebie różnią i pozostawiają w nas niezapomniane widoki i wrażenia. Na pierwszym etapie szybko wydostajemy się z Ajdovściny i jeszcze szybciej rozgrzewamy się na maxa na ostrym podejściu na Podrta Gore, gdzie po 10 km wpadamy na płaskowyż na wysokości 800 m n.p.m. Pogoda jest słoneczna. Po drodze spotykamy punkty kontrolne (odczyt ręczny, ale idzie sprawnie) i żywieniowe, na których full profeska i do tego wszyscy mega mili i uśmiechnięci. Tniemy powietrze i kolejne pagórki aż do 20 km, na którym zaczyna się mozolne podejście na Mali Golak. Osiągamy go po 5 km i wiadrze potu wylanym, w nagrodę piękne widoki na ośnieżone Alpy Julijskie i trudny techniczny odcinek zbiegu przy ostrym wietrze. Zanim z całego masywu zaczniemy zbiegać do pierwszego przepaku w Batuje (około 50 km) po drodze mamy sporo atrakcji: alpejskie zbiegi, zapierające dech w piersi widoki na całą Dolinę Vipavy z odległym masywem Nanos, dolomitowe piargi na podejściu pod Kucelj Vrch, malowniczo położoną cerkiew Sv.Marije.
W końcu po 15 km zbiegu docieramy do Batuje. Trochę się rozsiadamy. Ja przebieram się całkiem na krótko i ruszamy naszą polską trójką na kolejny etap. Tym razem niskie wysokości, ale sporo podejść po drodze, trochę asfaltowego biegania. Wszystkie trudy wynagradzają mijane krajobrazy: wszędzie dookoła winnice i malownicze wioski. Na kolejnych punktach cały czas kręcimy się w okolicach 50-55 miejsca. Wygląda na to, że pierwsza czterdziestka wyraźnie nam uciekła. Mija 10 godzin biegu i przeżywam swój jeden z większych kryzysów ostatnich lat. Zaczynam odstawać od chłopaków, a dół energetyczny się powiększa. Kieliszek lokalnej wódeczki na punkcie od przemiłych pań ciut poprawia sprawę i próbuję swoim tempem przetrzymać mega kryzys. Na podejściach zostaję za chłopakami, ale na zbiegach jakoś do nich docieram i na 70 km sytuacja jest względnie opanowana. Nadal walczymy razem, dzień dobiega do końca, a my zbliżamy się do masywu Nanos.
Zaczynamy etap trzeci ciężkim podejściem. Na szczęście jest ono poprowadzone trawersem i tylko to daje mi szansę utrzymać się z chłopakami bo UltraDziadek (jak ochrzciliśmy z Mariuszem JJeja) napiera coraz mocniej, a ja już do końca idę na mocno rozładowanej baterii. Chłopaki stają i wyciągają latarki, a ja idę dalej sam, bo wiem, że mnie zaraz dogonią. Okazuje się, że jednak nie jest aż tak źle i trawersowe podejście mi służy i pierwszy docieram do drugiego przepaku Lovska Koca. Chłopaki po chwili też są. Orgowie mówią, żeby się ubrać, bo u góry wiucha na maxa. Wciągamy rosołki, herbatę, bierzemy kolejne żele z worków i po chwili ruszamy na pięciokilometrowy atak szczytowy. W większości jest on w otwartym terenie i bardzo sztywny. Coraz ciężej jest mi utrzymać się chłopaków. Z kijkami w łapach powiększają nade mną przewagę, ale w końcu udaje się dotrzeć do punktu żywieniowego Plesa Vojkova koca.
Muszę wyglądać źle, bo tylko mnie dziewczyny z punktu zadają pytanie, czy wszystko w porządku. Odpowiadam, że jest ok i po chwili wychodzimy z ciepłego pomieszczenia i ruszamy dalej. Pierwsze 15 minut walczymy z hipotermią, bo trzepie nas niemiłosiernie. Na 99 km mówię Jjejowi, że 18h jest do złamania, ale trzeba by było zasuwać po 6 minut na km. UltraDziadkowi nie trzeba wiele gadać i włącza turbinę. Teren początkowo sprzyja, więc szybko nam ucieka. Ja staram się nie szarpać, bo wyjechany jestem na maxa. W końcu pojawia się ostry zbieg i zaczynam się rozpędzać zostawiając z tyłu Mariusza z bolącym kolanem. Do końca każdy walczy już sam.
Doganiam jednego biegacza, który ledwo idzie w dół, ale i mnie przegania jakiś Włoch, który w dół leci o wiele szybciej. Jest stromo i coraz bardziej kamieniście. Teren robi się coraz gorszy do nocnego zbiegu. Uda chcą wybuchnąć. Ostatnie 3 km to już prawdziwe gruzowisko. To ostatecznie spowalnia JJeja i choć na finiszu przeskakuje kilku biegaczy, to ostatecznie wpada na metę po północy w czasie 18 h 20 min. na 41 miejscu! Tym samym staje się pierwszym Polakiem na mecie UTVV! Ja docieram na miejscu 45. w czasie 18 h 25 min, a po 20 minutach na 48. miejscu dociera Mariusz trzeci z Polaków! Jesteśmy wykończeni, wyjechani na maxa choć UltraDziadek, polski król Vipavy, wygląda na takiego, co by parę kilometrów jeszcze mógł dorzucić.
Nasi zaprzyjaźnieni Czesi grają w innej lidze. Jakub łamie 15 h, a Pavel na mecie melduje się w 17 h z hakiem. Mariusz podrzuca nas na kwaterę (mijamy się z Kubą, który po nas jedzie), ale ostatecznie o godzinie 1.00 w nocy lądujemy w pokoju i w trójkę z Kubą i JJejem oblewamy ultraskie sukcesy (Pavel śpi). Wstajemy po paru godzinach snu, nasz stan jest niezły, zaliczamy spacer po naszej wiosce, cała Dolina Vipavy znów jest w słońcu, podziwiamy odległe masywy Golaka i Nanosa a u gospodarza rozbijamy bank w zakupach winnych! W wyśmienitych nastrojach ruszamy do domu. UTVV ZDOBYTA !!!
P.S.
Bieg był obliczany przez organizatora na 110km i 5550m+ (gdzieś się pojawiało nawet +6000m).
Sunciak zmierzył 108km i 5421m+.
W biegu wystartowało 97 osób, miał spory limit czasowy bo 35h co się w naszych polskich ultra nie zdarza, ukończyło go 84 osoby.
Trasa była oznaczona rewelacyjnie małymi chorągiewkami wbitymi w ziemie i taśmami.
Sama impreza ma ogromny potencjał i za parę lat będzie to impreza masowa.
Połączenie ultra i winnic musi przynieść sukces organizatorom.
Jeżeli chciałbyś wziąć udział w jednym z biegów w ramach Ultra Trail Vipava Valley 2018, zapoznaj się z prezentacją imprezy na naszym portalu >>> TU. Zapraszamy również na stronę biegu >>> TU.
Portal www.runantravel.pl jest oficjalnym polskim patronem mediowym Ultra Trail Vipava Valley 2018.