16 marca 2018 By AZJA, Slider, ŚWIAT With 20494 Views

Edward Dudek i Jego Baikal Ice Marathon 2018

„14. edycja słynnego Baikal Ice Marathon, która odbyła się 7 marca 2018 roku na lodowej tafli najgłębszego jeziora świata Bajkał, okazała się po raz kolejny inna od poprzednich.” Dlaczego? O tym możecie przeczytać w relacji Edwarda Dudka, twórcy legendarnego już Maratonu Beskidy, pierwszego Polaka, który ukończył Spartathlon.

16.03.2018 r.
Autor: Edward Dudek

Tegoroczna edycja Baikal Ice Marathon była edycją wyjątkową. Po raz pierwszy w historii Baikal Ice Marathon trzeba było bowiem podjąć decyzję o skróceniu trasy. Jeszcze na starcie nikt nie spodziewał się takiego przebiegu zawodów. Warunki do biegu były wręcz wymarzone  – piękne słońce, mróz około -20 C i lekki podmuch wiatru. Na starcie około 120 maratończyków i 30 półmaratończyków z 20 państw, w tym 4 Polki i 10 Polaków w maratonie. (Nasza 5-osobowa ekipa maratończyków i jeden menago Andrzej to: Asia Reglińska, Sebastian Jażdżewski, Zbyszek Malinowski, Jacek Łabudzki i Edward Dudek). W innej grupie, z bogatszym pakietem startowym, przylecieli na BIM zaprzyjaźnieni z nami kołobrzescy maratończycy – Beata Orłowska i Jarek Jaślarz.

Baikal Ice Marathon 2018 / fot. archiwum prywatne / Edward Dudek

Po tradycyjnym rytuale, czyli pokropieniu mlekiem na starcie w cztery strony świata i wypiciu jego reszty (od lat stosowany rytuał o szczęśliwy przebieg imprezy), ustawiliśmy się na starcie. Jeszcze tylko przemówienia, wspólna fotka i ruszamy. Zamiast po lodowej rynnie biegniemy po lekko nawianym śniegu. Z góry cały czas nad nami krążą drony, które filmują nasze poczynania. Z boku asekuracja poduszkowców i skuterów śnieżnych. W miarę pokonywania dystansu wiatr się nasila, a wyznaczona trasa zamiast lodu czy ubitego śniegu zamienia się w śnieżną walkę z dystansem i wiatrem.

W tym roku po raz pierwszy w historii BIM w rejonie biegu po zaśnieżonym lodzie wiał północno-wschodni „Verkhovik”, który rozpędzony porywał drobinki lodu i śniegu. Nad Jeziorem Bajkał występuje 20 rodzajów wiatrów. Wiatr „Verkovik” po drodze wchłonął słynny wiatr „Berguzin”. Wiatr, który po kilkuset kilometrach nieprzerwanej podróży wzdłuż pokrywy lodowej jeziora, nabierał coraz większego rozpędu nie natrafiając na otwartej przestrzeni na żadne przeszkody. Wpadł w południowe rejony jeziora Bajkał silnie mrożąc zawodników i obsługę BIM. Według prognoz długoterminowych, wiatr ten miał przybyć dopiero za kilka dni. Było to ogromne wyzwanie dla uczestników BIM. Była to jedyna w swoim rodzaju wichura na Bajkale. I gdyby nie solidny lód na całej powierzchni jeziora, to strome fale sięgające nawet do 5 metrów zniszczyłyby wszystko po drodze. W niektórych miejscach na trasie – niszcząc przygotowany tor biegowy wraz z wytyczonymi chorągiewkami – „Vervik” zyskał moc zimowego huraganu. Już po godzinie od startu, organizatorzy musieli reagować ściągając z trasy dwóch zawodników z odmrożeniami. Odczuwalna temperatura na tafli jeziora Bajkał była w granicach -35C. Kiedy prędkość wiatru osiągnęła 25 metrów na sekundę, organizatorzy podjęli jedyną słuszną decyzję o przerwaniu maratonu i ewakuacji wszystkich ludzi z BIM – zarówno zawodników, jak i obsługi. Po raz pierwszy w 14-letniej historii Baikal Ice Marathon. Ta ewakuacja – biorąc pod uwagę aktualne warunki pogodowe – okazała się bardzo czasochłonna i była bardzo trudna ze względów logistycznych. Z uwagi na huraganowy wiatr poduszkowce poruszały się bardzo powoli i często były zdmuchiwane z obranego kursu. W takich warunkach pogodowych dryfujący śnieg schował świeże pęknięcia lodu, co dla biegnących zawodników stwarzało duże niebezpieczeństwo wpadnięcia w te pęknięcia, które odsłaniały przepaść Bajkału.

Baikal Ice Marathon 2018 / fot. archiwum prywatne /Edward Dudek

Organizatorzy BIM byli odpowiedzialni zarówno za nasze bezpieczeństwo, jak i bezpieczeństwo zespołów, które towarzyszyły całej imprezie. W odpowiednim czasie udało się ewakuować ludzi ze stacji namiotowej „Seredina”, gdzie był półmetek Baikal Ice Maraton, a pod stopami była głębia 1601 metrów do dna Bajkału. Organizatorzy XIV Baikal Ice Marathon postanowili związku zaistniałą nadzwyczajną sytuacją nie rozstrzygać i nie próbować określić zwycięzcy na 42 km trasie maratonu, bo nie można było dobrać jakichkolwiek przesłanek do prowadzenia klasyfikacji. Nam pozostaje satysfakcja z tego, że mogliśmy brać udział w najtrudniejszym maratonie lodowym i to, że nawet pokonani zostaliśmy przez żywioł udało nam się dotrzeć do półmetka. Troszkę szkoda, ale po przedstawieniu przez organizatorów, jakie na nas czekały niebezpieczeństwa, mogę stwierdzić że organizatorzy wiedzieli co robią, bo siła i zmagania wiatru jeszcze się nasiliły.
Nasza dzielna Joasia Reglińska prowadziła całej stawce kobiet maratonu. Kto wie, może miałaby w rozpisce zwycięstwo Baikal Ice Marathon. Jest młoda, wszystko przed nią, może tu jeszcze wróci. Ja od samego początku nastawiłem się tylko na ukończenie, bo takie było moje założenie. Mogę tylko mieć satysfakcję, że dzięki Wam moi przyjaciele i projektowi Spełniamy Marzenia Bacy „ Projekt Maraton” byłem tam i przeżyłem niesamowita przygodę.

Baikal Ice Marathon 2018 / fot. archiwum prywatne / Edward Dudek

Na mecie połówki byłem jednym najbardziej obleganych przez fotoreporterów, bo praktycznie byłem tak przymrożony jak dziadek mróz, a do 13 km na lewe oko prawie nic nie widziałem, broda prawie połączyła się z wąsem i nie za bardzo mogłem, co włożyć do ust. Co do ubioru i przyklejonych plastrów na twarzy wszystko spisało się tak jak sobie wcześniej przetestowałem w naszych Beskidach podczas górskich treningów, gdzie temperatura sięgała – 21C, a i nasz beskidzki wiaterek dawał mi się na otwartych przestrzeniach we znaki. Jedyny mój uszczerbek na zdrowiu to grudka bajkalskiego lodu, która mi się dostała na piętę i achilesa, przecierając skórę. Kontuzja ta okazała się bardzo bolesna na drugi dzień. Wszyscy moi przyjaciele wspólnego wyjazdu dotarli do połówki maratonu tj. Sebastian Jażdżewski, Zbyszek Malinowski, Jacek Łabudzki, jak również Beata Orłowska i Jarosław Jaślarz.
No i na koniec – dzięki temu, że skrócili nam dystans – miałem okazję przeżyć transport do Listvyanki poduszkowcem. Tam również okazałem się ciekawym obiektem fotograficznym. Po dotarciu do mety – tej autentycznej w Listvyance obok hotelu Maja – mogłem zrobić sobie fotkę przy mecie maratonu, ale już bez sopli lodu, który podczas podróży w poduszkowcu rozpuścił się. Wieczorem wszyscy zawodnicy spotkali się na uroczystej kolacji (bankiecie) przy suto zastawionych stołach. Degustowaliśmy specjały kuchni rosyjskiej i jeziora Bajkał. Były toasty, tańce i medalowa dekoracja. Każdy z uczestników otrzymał pamiątkową czapeczkę i koszulkę Baikal Ice Maraton oraz medal. To tyle w skrócie dla wszystkich moich fanów z wyjaśnieniami dlaczego nie ukończyłem tego mojego 97 maratonu i 196 ( 99 ultra + 96 maraton ).
Baca
www.maratonbeskidy.pl
www.radziechowy-wieprz.pl

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *