30 września 2023 By GÓRY & ULTRA, Slider With 948 Views

Jarek Gonczarenko: Pirin Ultra Trail 2023 / Bułagria [relacja]

“To nie są Tatry, gdzie dużo szlaków jest „przygotowanych”. Tam nikt nie poukładał kamieni, nie poprzycinał krzaków i korzeni. Być może to wszystko utrudniało bieg, przeszkadzało, ale w tym wydaniu i w połączeniu z tymi górami, dawało fajną przygodę” – o starcie w Pirin Ultra 2023 w Bułgarii pisze Jarek Gonczarenko, który zajął 3. miejsce na dystansie 100 mil.


30.09.2023 r.

Jeśli lubisz biegać po takich górach, jak Tatry – skaliste, z dużym przewyższeniem, piękną panoramą gór… Jeśli lubisz biegi, choćby takie, jakie organizuje Michał Kołodziejczyk (BUT, Leśnik) – w trudnym terenie, poza szlakami… Jeśli lubisz podróżować jak Czytelnicy Runandtravel.pl – wyszukując nietuzinkowe biegi poza granicami naszego kraju… to Pirin Ultra w Bułgarii jest właśnie dla Ciebie. 

Warto zastanowić się, czy damy radę pobiec na tak długim dystansie i z tyloma przewyższeniami. Ja wiedziałem od zeszłego roku, że chcę wystartować w tych zawodach. Pochlebne informacje o trasie i organizacji, wystawiane przez innych biegaczy w magazynie Runandtravel.pl, tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Dystans też mógłby być tylko jeden – 160 km. Jak już jechać, to warto coś zobaczyć 😊. 

Plan na podróż

Pierwszy plan na podróż był taki, aby pojechać tam z grupą znajomych samochodem, przy okazji odwiedzając bałkańskie kraje. Niestety w miarę zbliżania się do terminu imprezy, liczba osób się zmniejszała, aż w końcu zostaliśmy sami z Kingą Kwiatkowską, która startowała na Pirin Extreme 38 km. Na szczęście los jest łaskawy i w czerwcu okazało się, że nasi dobrzy znajomi Marta i Paweł też tam jadą i startują na dystansie 66 km. Zaproponowali wspólny lot i nocleg. Opcja z samolotem okazała się bardzo dobra (zachęcam do tego), w szczególności, kiedy ma się ograniczony czas. Wylądowaliśmy w Sofii, gdzie wynajęliśmy samochód i po 2-3 godzinach byliśmy na miejscu. Wiem też, że niektórzy biegacze przyjechali z Sofii komunikacją publiczną, a podobno organizator też zapewnia transfer z lotniska. Także opcji jest wiele, a ceny przystępne. Oczekiwanie na zawody minęło nam na spacerach i moczeniu się w gorących źródłach, których w okolicy Bańska (miejsce startu i mety) jest dużo.

Dlaczego Pirin Ultra to bieg nietypowy?

Organizator przewidział trzy trasy w 2023 roku: 38 km – 3300 up (jedną z najpiękniejszych i najtrudniejszych biegów skyrunningowych), 66 km – 4300 up i 163 km z ok. 11000 up. Tak jak wspominałem, ja wystartowałem na dystansie 100 mil z limitem 50 godzin. 

Charakterystyka trasy to siedem głównych przewyższeń na wysokość, prawie każde 2400 m n.p.m., z czego dwa powyżej 2600 m n.p.m. Wyruszyliśmy na trasę o godzinie 6 rano, co jest raczej nietypowe jak na taki dystans. Przed nami był długi dzień i już na zmęczeniu pierwsza noc (niektórzy jeszcze zaliczyli drugą!). 

O tym, że będzie to nietypowy bieg, dowiedziałem się już po pierwszym wzniesieniu (14 km i 1600 up), kiedy jeden z fotografów wskazał kierunek zbiegu. Był to stok bez wyróżniającej się ścieżki, z porozrzucanymi kamieniami. Gdzieś na horyzoncie powiewały co jakiś czas tylko pojedyncze chorągiewki. Jak ważne były, choć mało widoczne, miałem się dowiedzieć w dalszej części biegu. Zbiegałem w dół z innym zawodnikiem (Zacząłem bardzo spokojnie i do 14 km z drugiej dziesiątki przesuwałem się na przód) i już na tym etapie biegu szukaliśmy razem ścieżek wśród kosodrzewiny, wyschniętego koryta rzeki. Często drogę weryfikowaliśmy z trakiem w zegarku. Jak się miało okazać, tak właśnie wyglądała większość trasy. To nie są Tatry, gdzie dużo szlaków jest „przygotowanych”. Tam nikt nie poukładał kamieni, nie poprzycinał krzaków i korzeni. Być może to wszystko utrudniało bieg, przeszkadzało, ale w tym wydaniu i w połączeniu z tymi górami, dawało to fajną przygodę. Dzikość, trudność tych gór powodowały, że byłem cały czas skoncentrowany, czujny i mocno podekscytowany. 

Już na początku biegu zapomniałem o tym, że jeszcze dzień wcześniej rozważałem, czy w ogóle wystartować. Duży ból głowy i zatok sprawiał, że czułem się mocno niekomfortowo. W tamtej jednak chwili skupiłem się na tym, gdzie stawiać nogę, gdzie prowadzi trasa, czy zza krzaków nie wyskoczy pies pasterski (to bułgarska zmora, mogąca przynieść dużo strachu, szczególnie nocą). Przy tym wszystkim próbowałem choć trochę chłonąć widoki. 

Tylko ja, ciemność i niewidoczne ścieżki…

Bieg do 110 km układał się po mojej myśli. Dobrze się odżywiałem, nie czułem większych problemów, a w klasyfikacji przesunąłem się na trzecie miejsce. Pierwsze trudności przyszły nocą. Na jednym ze szczytów, na wysokości 2662 m n.p.m.,  pojawiła się mgła. Nic nie było widać, a track pokazywał bzdury. Słyszałem tylko zawodnika z drugiej pozycji, gdzieś poniżej, że też nie może znaleźć zejścia. Długo mi zajęło, aby bezpiecznie zbiec ze szczytu. Niejednokrotnie zawracałem znad urwiska, wracając się do punktu wyjścia. Pomimo późnej godziny i zmęczenia, cała sytuacja skutecznie mnie ocuciła. Tak samo, jak to, że po kolejnych paru kilometrach rozładował mi się zegarek. Najpierw na 115 km przeszedł w tryb oszczędzania. Jednak to już wyłączyło tracka, a na 124 km i 9000 up totalnie się wyłączył. Moje założenia, aby zejść poniżej 29-30 H. mocno się rozjechały. Nie wiem, jaka była przyczyna. Już niejednokrotnie wytrzymywał dłużej. W lipcu po przebiegnięciu 160 km miałem jeszcze 30% baterii, a teraz taka sytuacja. Nie zabrałem ładowarki, byłem tylko ja, ciemność, niewidoczne ścieżki i słabo widoczne chorągiewki. Próbowałem dogonić drugiego zawodnika, aby „uwiesić” mu się na „kole”. Jednak po paru przymusowych powrotach do wcześniejszych znaczników i ponownym szukaniu drogi, wiedziałem, że będzie to bardzo trudne. Mocno zwolniłem, byłem jeszcze bardziej skoncentrowany. Cieszyłem się w duchu jak dziecko, widząc w oddali odblask z chorągiewki. To, co nie udało mi się zrobić na zbiegu, udało się na podbiegu. 

Przed ostatnim szczytem dogoniłem zawodnika ze Słowenii. Próbowałem go parę razy wyprzedzić, jednak po paru błędach w nawigacji on mnie doganiał. Więc jak tylko byłem za nim, starałem się go trzymać, ułatwiając sobie bieg. Na 3 km przed ostatnim punktem zostawiłem go. Musiałem odejść na stronę. Dzięki temu wypracował on parominutową przewagę. Z tą stratą wyruszyłem na ostatni, 26 km odcinek. 

Był już dzień, wydawałoby się, że teraz trasa będzie lepiej widoczna i zaraz zobaczę zawodnika przede mną. Niestety duży błąd, na pierwszym szybkim zbiegu, pogrzebał moje nadzieje. Przeoczyłem w słońcu taśmy i zbiegłem ok. 1,5 km w dół. Powrót kosztował mnie dużo „mentalu”. Musiałem zwolnić i w wielu miejscach, znów szukać trasy. Przestałem się martwić o to, jak wygląda sytuacja przede mną, a zastanawiałem się, czy mam wystarczającą przewagę za sobą. Z każdym poszukiwaniem trasy coraz bardziej się martwiłem. I trwało to prawie do samej mety. Dopiero ostatnie znajome 4 km mnie uspokoiły, choć na długich prostych odcinkach obracałem się za siebie. 

Finalnie przybiegłem 3 z czasem 30:28. Mocno mnie to zaskoczyło, bo po tych błędach, kluczeniach i trudzie trasy myślałem, że będę co najmniej godzinę później. Drugiemu zawodnikowi udało się złamać 30 H, a pierwszy biegacz był o godzinę wcześniej. Och, gdyby mi się udało razem z nim wybiec z punktu z drugim zawodnikiem 😊? Pomijając okoliczności, naprawdę jestem usatysfakcjonowany z wyniku. To był kawał dobrej biegowej przygody, która na pewno wyryje się w mojej pamięci na długo.


Po przebiegnięciu na metę spokojnie mogłem oczekiwać moich towarzyszy. Kinga przybiegła jako pierwsza, zajmując najwyższe miejsce jako kobieta i 14 open na 38 km. Za nią przybiegł Paweł – 6 open na 66 km i na samym końcu Marta, choć koniec nie oznaczał, że była daleko w klasyfikacji. Wręcz przeciwnie przybiegła jako pierwsza kobieta na 66 km. Oprócz nas było jeszcze paru Polaków, którzy z tego, co wiemy, podobnie jak my znakomicie się bawili. 


Jak bardzo nam się podobały te góry? Tak, że w kolejny dzień po zawodach, wybraliśmy się na najwyższy szczyt Pirinu – Wichren 2914 m n.p.m. – 16 km i 1300 up. Takie recovery walk 😉
Zachęcam do udziału w tym wyzwaniu, choć pewnie nie jest to dla każdego.


  • Dziękujemy organizatorowi Pirin Ultra za przekazanie pakietów startowych dla naszych Czytelników. 
  • Kolejna edycja Pirin Ultra w Bułgarii odbędzie się w dniach 21-23 września 2024 r.

Przeczytaj również


Jeśli publikowane na naszej stronie treści uważasz za wartościowe, możesz zostać naszym Patronem i dobrowolną wpłatą wspierać finansowo rozwój www.runandtravel.pl i naszą codzienną pracę.

Wejdź na nasz profil (kliknij baner poniżej) i zapoznaj się z zasadami. 

Tags : ,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *