“Biegi płaskie to nie do końca moja dyscyplina. Zakochana jestem w biegach górskich, ale dystans 21.0975 km to ten, z którym musiałam się rozliczyć. Pytanie, gdzie? Tam, gdzie jest ciepło – Hiszpania, Barcelona. To jest dobry pomysł!”. Joanna Sztorc zabiera nas do Barcelony i na trasę półmaratonu Mitja Marato Barcelona 2023.
24.02.2023
19 lutego 2023 roku odbyła się kolejna edycja półmaratonu Mitja Marato Barcelona 2023 w Hiszpanii. W tegorocznej edycji wzięło udział ponad 21 tys. biegaczek i biegaczy. Jedną z Polek, która wystartowała na dystansie półmaratońskim była Joanna Sztorc. Zapraszamy do przeczytania relacji Joanny nie tylko z samego startu, ale również ze zwiedzania Barcelony.
Dlaczego płaski półmaraton i dlaczego w Barcelonie?
Na początku września ubiegłego roku – kiedy byłam już po roztrenowaniu po sezonie startowym 2022 – zaczęłam planować starty na przyszły rok, czyli sezon biegowy 2023. Starty główne miałam już dawno zaplanowane. Pomyślałam jednak, że trzeba coś pobiec na początku roku, bo tak długiej przerwy bez zawodów wiedziałam, że nie przetrwam. Przyszedł mi do głowy taki pomysł… płaski półmaraton!
Co ciekawe, biegi płaskie to nie do końca moja dyscyplina. Zakochana jestem w biegach górskich, ale dystans 21.0975 km to ten, z którym musiałam się rozliczyć. Pytanie, gdzie? Tam, gdzie jest ciepło – Hiszpania, Barcelona. To jest dobry pomysł!
Półmaraton w Barcelonie Mitja Marato Barcelona organizowany jest w lutym. To idealny czas, żeby pobiec coś w optymalnych warunkach pogodowych. Bez upałów, ale i bez śniegu. Jedynie, co może to wiać.
Bilety lotnicze, noclegi, czyli jak logistycznie zaplanować wyjazd do Barcelony
Do Barcelony najlepiej, najszybciej i stosunkowo tanio można dostać się samolotem. Połączenia są z kilku miast, a do wyboru mamy dwie opcje do lądowania – albo Girona (100 km od Barcelony), która zazwyczaj jest tą tańszą opcją, albo lotnisko El Prat w Barcelonie. Moja opcja to Kraków-Girona, wylot w piątek pod wieczór. Następnego dnia rano ostatni trening przed półmaratonem, a później pociągiem podróż do Barcelony.
Gdyby ktoś chciał pobiegać w Gironie świetnie nadaje się do tego Parc de la Devesa. Szutrowe ścieżki, sporo pętelek do pobiegania, raczej płaski teren, widać, że lubiane miejsce przez biegaczy, bo co chwile mijał mnie kolejny „maratończyk”.
Biletów lotniczych do Hiszpanii najlepiej szukać bezpośrednio u przewoźnika, czyli Ryanair lub Wizzair z odpowiednim wyprzedzeniem. Jeśli chodzi o noclegi, ja korzystam albo z Booking.com albo Airbnb. Hiszpania ogólnie do najtańszych nie należy. Ten kierunek zawsze ma droższe bilety lotnicze, noclegi też do tanich nie należą, ale jak się dobrze poszuka i w odpowiednim momencie kupi bilety, można taki wyjazd zorganizować taniej.
Organizacja biegu. Hiszpania umie w półmaratony
W sobotę, od razu po przyjeździe do Barcelony, udałam się po odbiór pakietu. Biuro zawodów znajdowało się w wielkim centrum kongresowym i Expo w Barcelonie. To ogromny kompleks budynków, podzielony na poszczególne pawilony. Trzeba było kawałek przejść, żeby znaleźć ten, w którym znajduje się odbiór pakietów i Expo dla biegaczy. Wewnątrz wszystko jasne i zrozumiałe, aczkolwiek w jednym punkcie odbierasz numer startowy i chip, stamtąd odsyłają cię do innego punktu po koszulkę, od koszulek odsyłają cię po plecak (po plecak już nie poszłam).
Samo miejsce odbioru pakietu, czyli Fira De Barcelona Montjuïc, to bardzo atrakcyjne miejsce, wielkie rondo z kolumnami, pomnikami, zakończone imponującym budynkiem bardziej przypominającym zabytkowy pałac, niż centrum kongresowe. Idealnie, żeby odebrać pakiet, wyjść i zrobić sobie fotkę z numerem startowym – polecam.
Niedziela, czyli dzień zawodów. Pogoda wręcz idealna. 8-9 stopni, rześko. Delikatny wiaterek, który w trakcie biegu raczej pomagał aniżeli przeszkadzał, no i słoneczko. Start zaplanowany w okolicach Parc de la Ciutadela i Arc de Triomf – można rzec centrum miasta, dokładniej, tej gotyckiej części – Barri Gotic.
Na miejscu mnóstwo ludzi (w biegu w tym roku brało udział niecałe 21,5 tys. biegaczy), ale wszystko dobrze oznaczone, zorganizowane, podział na strefy czasowe czytelny, dobrze oznaczony, a w razie potrzeby na każdym kroku wolontariusze kierujący do odpowiednich “kolorów” (każda strefa czasowa oznaczona była innym kolorem). Strefy czasowe były rozrysowane również na kopercie, którą dostawał każdy biegacz z numerem startowym. Start zaplanowano na godzinę 8:30. Zanim wszystkie strefy czasowe wystartowały trochę czasu upłynęło. Ja do startu szłam dobre 300 metrów, ale w końcu wszyscy wystartowali. Pierwsze wrażenie – ciasno i mało miejsca. Musiałam się przepychać, żeby wyprzedzać innych ludzi. Fakt, mój błąd, bo zapisałam się do nieodpowiedniej strefy czasowej, stąd moja walka o wyprzedzanie innych.
Sama trasa biegu bardzo przyjemna, fajna, atrakcyjna. Półmaraton w Barcelonie to pętla, zaczynasz i kończysz w tym samym miejscu. Trasa wiedzie przez centrum miasta i wybrzeżem wzdłuż morza. Jest kilka zakrętów, więc na nich też robiło się ciasno. Jest kilka małych podbiegów, ale mimo to, moim zdaniem, trasa jest szybka.
Co rzucało się w oczy na trasie? Atmosfera!! To było piękne! Bardzo dużo kibiców, w zasadzie stali na całej trasie, a na ostatnich 3 km było ich naprawdę bardzo dużo. Były miejsca, gdzie ciężko było rozróżnić, kto biegnie, a kto kibicuje. W czterech lub pięciu miejscach były grupki młodych ludzi tańczących i grających na różnych instrumentach – to była istna impreza! Kibice z transparentami, bili brawo, krzyczeli, dopingowli. Co tam się działo! Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
Trasa była bardzo dobrze oznaczona, nie można się było zgubić. Na dystansie słynnych 21 km były 3 punkty odżywcze, na których rozdawali wodę, izotoniki i… żele, tak, na trasie rozdawali żele, z tym się jeszcze nie spotkałam. Punkty odżywcze znajdowały się na 5, 10 i 15 kilometrze. 100 m przed kązdym punktem były wielkie oznaczenia, że takowe będą. To było fajne, bo w moim przypadku mogłam obrać taką stronę biegu, żeby skutecznie ominąć wszystkich pijących i biec dalej.
Najpiękniejszy fragment biegu według mnie to ostatnie 2 km, może mniej. Prosta droga z widokiem na oddaloną Sagrada Familia, gdzie widać morze ludzi biegnących przed Tobą. Ten widok zostanie ze mną na długo – robi wrażenie.
Najgorszy fragment trasy? Na mapie widoczna „zawijka”. -Wbiegasz zakręcasz jakby w tym samym miejscu i wybiegasz. Ależ to się ciągnęło! Dłuuuga prosta, tylko po to, żeby zakręcić i po drugiej stronie ulicy znów wrócić dłuuuugą prostą.
Zapytacie pewnie, czy były jakieś minusy, coś co mi się nie podobało – były.
Po pierwsze, mam wątpliwości, czy trasa była dobrze odmierzona. Mój zegarek pokazał 21.700 km. 600 m to spora różnica. Wiadomo GPS w zegarku nie jest dokładny, ale żeby była aż taka różnica? Patrząc po dystansach innych uczestników, ciężko było znaleźć osobę, której zegarek pokazał dystans zbliżony do 21.0975.
Kolejna rzecz to sama meta. Wbiegasz na nią i….tyle, już, koniec. Nie za bardzo możesz się nawet zatrzymać, złapać oddech, bo każą Ci iść dalej i dalej i dalej i dalej…. Po około 200 metrach oddajesz chip i idziesz dalej. Zaczęłam się zastanawiać, czy dostanę pamiątkowy medal.. no ale idę dalej, są napoje w kubkach jednorazowych… też kiepsko, chyba lepiej dać każdemu po małej butelce wody na koniec. No ale idę dalej i idę, dostałam pamiątkową monetę! A kawałek dalej medal. I co? Trzeba było wyjść ze strefy biegowej, żeby móc się wrócić z powrotem i iść do domu.
Przechodnie, przechodzący między biegaczami na drugą stronę ulicy – serio? Nie robimy tak. Ja wiem, że to zamknięte ulice, paraliż miasta, ale… nie róbcie tak. We mnie weszła jakaś Pani, bo akurat stwierdziła, że w tłumie biegaczy przejdzie na drugą stronę drogi.
Barcelona – co zwiedzić i czy warto?
Barcelonę najlepiej zwiedza się spacerem lub rowerem. Ja wybrałam opcję pierwszą. Jako, że nocleg miałam na ulicy La Rambla (główna ulica w ścisłym centrum Katalonii) to dosłownie wszędzie można iść na piechotę. Po biegu wchodziła tylko jedna opcja do zwiedzenia – plaża i morze. Mimo że plaża jest w mieście, to jest ona przyjemna, ale wciąż to plaża w mieście. Sporo ludzi.
Na następny dzień zaplanowany był Park Guell i Sagrada Familia. Odległość od centrum jakieś 4 km do Parku, z Parku około 2 km do Sagrada Familia. Niestety do Parku nie udało się wejść, zobaczyłam jego niewielka część z „zewnątrz”. Niestety obydwie kolejki przy wejściach skutecznie mnie zniechęciły. Warto zaplanować zwiedzanie Parku wcześniej i kupić bilety online – zaoszczędzicie sporo czasu. Zatem spod Parku kierunek – Sagrada Familia. To było wielkie rozczarowanie. Po zdjęciach spodziewałam się wielkiego placu, z dużą ilością zielonych drzew, a na środku wielka katedra. Zastałam na środku… ulicy, owszem wielka katedrę, obok zejście do metra, po drugiej stronie KFC i McDonald, a jeszcze z drugiej strony same rusztowania, bo przecież Sagrada Familia od 1882 roku jest w budowie. Ogólnie wygląda to kiepsko. Można wejść do środka – cena biletu to około 150 zł.
Hiszpania to przede wszystkim zabytki i architektura Gaudiego. Niektórych trzeba uważnie szukać, żeby je znaleźć, inne nie robią większego wrażenia. Zniechęciło mnie to i wróciłam do mojej Gotic Barri dzielnicy metrem. Hiszpania jest bardzo dobrze skomunikowana. W metrze, przy zakupie biletów stoi Pan, który pomaga kupić bilety, co jest bardzo przydatne.
Ostatni dzień to „wyprawa” na wzgórze Montjuïc. To też od centrum okazuje się być blisko. Droga wiedzie przez park o takiej samej nazwie. Na samym szczycie zaś czeka nas zamek również o takiej samej nazwie 😉 Z góry widok rozpościera się na całe wybrzeże, morze, marinę (niestety marina jest mocno przemysłowa). Z drugiej strony na panoramę miasta. Widok przyjemny dla oka, ale żeby zapierał dech to nie. Leniwi na wzgórze mogą wjechać kolejką.
To jak z tą Barceloną? Jechać czy nie jechać?
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Barcelona jako wybór miasta do przebiegnięcia półmaratonu lub maratonu nadaje się idealnie. Polecam. Organizacja biegu, cała otoczka, atmosfera naprawdę robią wrażenie. Na pewno znajdą się jakieś szczegóły, niuanse, które będą nam przeszkadzać, ale prawda jest taka, że Hiszpania potrafi organizować imprezy biegowe. Świadczą o tym zarówno biegi płaskie takie jak Półmaraton Barcelona, czy słynny Maraton Sewilla, ale również najsłynniejszy chyba bieg górski, czyli Zegama-Aizkorri. Po prostu robią to dobrze.
Czy Barcelonie warto zwiedzić? Mnie nie zachwyciła, myślę że jest przereklamowana. Ale żeby się o tym przekonać, trzeba samemu pojechać i zobaczyć. To co nie podoba się mnie, zachwyci innego.
A Ty jaki półmaraton w Europie polecasz? Napisz do nas na office@runandtravel.pl. Z przyjemnością opublikujemy Twoją relację.
Jesteś naszym Czytelnikiem? Dołącz do naszych Patronów i w ramach Patronite.pl wspieraj rozwój portalu ruandtravel.pl.
Naszym Patronom oferujemy m.in. pakiety startowe na biegi, przekazujemy produkty do testów, wysyłamy newsletter…
Kliknij w baner poniżej i poznaj szczegóły