Łemkowyna Ultra Trail

5 października 2016 By GÓRY & ULTRA, Slider With 15017 Views

Łemkowyna Ultra Trail 2016 – dla tych, co pierwszy raz

W dniach 21-23 października 2016 roku odbędzie się trzecia już edycja imprezy Łemkowyna Ultra Trail. We współpracy z biegaczami, którzy mają już za sobą doświadczenia biegowe z Beskidu Niskiego, przygotowaliśmy mały poradnik dla tych, którzy na Łemkowynie pojawią się pierwszy raz.

Łemkowyna Ultra Trail 150

Seweryn Socha

Seweryn Socha - pierwszy od prawej

Seweryn Socha – pierwszy od prawej

Wyposażenie
Organizatorzy w kwestii sprzętu obowiązkowego przyjęli sprawdzone już zagraniczne standardy. W takim przypadku nikogo nie powinny dziwić wymagania, takie jak: trailowe buty, kurtka przeciwdeszczowa, plecak – by móc w nim schować m.in. czapkę, rękawiczki, folię NRC, kubek do picia. Trzeba mieć również czerwoną lampkę – czy to w postaci zintegrowanej z czołówką czy też oddzielnie. Wszystkie te sprzęty mają swoje znaczenie, ale – moim zdaniem – najważniejsze w tym biegu są 2 sprawne czołówki. W większości przypadków będziecie napierać 2 noce i często samotnie. Warto przy tym uwzględnić wpływ zimna na mniejszą trwałość baterii, aby w kryzysowej sytuacji nie być zdanym na pomoc innych.

W co się ubrać?
Ubiór oczywiście musi być dopasowany do aktualnie panujących warunków. W poprzednim roku warunki były bardzo łaskawe, przez co w nocy można było napierać nieco lżej ubranym (nie trzeba było ubierać kurtki). Natomiast w pierwszej edycji temperatura była bliska zera. Warto zaplanować, aby w przepadku niczego Wam nie zabrakło – suche buty, skarpetki, koszulka. Zwłaszcza na drugą noc – kiedy dojdzie zmęczenie i tempo poruszania się z pewnością spadnie. Wtedy na wagę złota będą dobre rękawiczki czy też dodatkowy buff na głowę. Zmiana sprzętu ma także aspekt psychologiczny, gdyż po zmianie wychodzimy na trasę z nową świeżością! Pamiętajcie tylko nie rozsiadać się na biesiadę!!!
Inną istotną kwestią jest dobrze dobrane obuwie. Ja swoją pierwszą próbę pokonania Łemkowyny utopiłem (dosłownie) przez wybór chłonnych jak gąbka Cascadii. Brak trakcji i ciągła walka z błotem mocno mnie spowolniła. A to przy niskiej temperaturze miało duży wpływ na moje morale bojowe. W drugim podejściu odrobiłem lekcję i na moich nogach pojawiły się Salomonowe Wingsy w wersji „błotolubnej”. Generalnie warto zaprzyjaźnić się z błotem i wilgocią, która wnika wszędzie. Po drodze będziecie pokonywać parę strumieni i bagienek, których nie dacie rady ominąć suchą stopą. Warto się na to nastawić i mieć pod ręką np. sudocrem czy inny patent na obtarcia. Polecam zabrać ze sobą także kijki i stuptuty – zdecydowanie ułatwia to poruszanie się we wciągającym błocie.

Co jeść i pić?
Temat jedzenia jest dość indywidualny. Ultrasowi nie trzeba jednak powtarzać, żeby jadł. W moim przypadku sprawdziły się ciepłe posiłki na punktach i herbata w moim mini termosie, który miałem w plecaku. Mnie na zawodach ultra najlepiej napędza zwykłe jedzenie (kanapki, zupa itp.) i to podawane najczęściej jak się da. Organizatorzy zapewniają różnorodność na punktach, więc każdy powinien wybrać coś dla siebie.

Trasa
Zawody ultra to nie tylko fizyczne doznanie, to dla wielu odwieczna walka myśli o to, czy i kiedy się poddać. W takiej sytuacji trzeba być odpowiednio nastawionym do warunków, jakie mogą nas spotkać na trasie. Przyznam, że przed udziałem w „Błotowynie” myślałem, że wiem, co to biec w błocie (nawet biorąc pod uwagę SBB – Słynne Bieszczadzkie Błoto, które poznałem przy okazji paru edycji Biegów Rzeźnika). Myliłem się. Należy się nastawić, że tempo biegu będzie wolne, że czasem nie będzie można biec, gdyż błoto i woda skutecznie to uniemożliwi. Dlatego według mnie najtrudniejsza jest pierwsza połowa biegu (do Chyrowej). Jest tam dużo fragmentów błotnych i wolnych. To tutaj nastawienie odgrywa bardzo dużą rolę, choć trasa sama w sobie nie jest trudna technicznie. Samo bieganie w nocy nie powinno sprawiać problemu, trasa jest dobrze oznakowana – ale warto siebie i innych pilnować. Mnie zdarzyło się pobiec za innymi w złą stronę. Jeżeli macie zegarki z funkcją tracka – dla lepszej kontroli lepiej skorzystać z tej opcji. Jedyna wada biegania w nocy to późniejszy ból karku od stałej pozycji głowy, ale na szczęście to uczucie szybko mija. Zdarzają się osoby, które wchodzą na przepakach do ciepłego pomieszczenia, a potem już z niego nie wychodzą… Jak uniknąć takiej sytuacji? Jeżeli przepak (zmiana ubrań itp.) przypada w ciągu dnia – nie powinno być problemu z wyjściem na trasę, o ile oczywiście nie rozsiądziemy się na zbyt długo i na dworze nie ma apokalipsy. Gorzej jeżeli to w nocy zahaczymy o punkt odżywczy, który zlokalizowany jest w budynku, a dodatkowo w tym budynku jest tak przyjemnie ciepło. W takiej sytuacji nasza wizyta powinna trwać jak najkrócej. Pamiętajcie, że w nocy, kiedy jest duża różnica temperatury, zostając w cieple na dłużej serwujemy sobie gwarantowane zesztywnienie mięśni i większe odczucia zimna po wyjściu. Przed wejściem do punktu najlepiej założyć sobie maksymalny czas bycia na punkcie – po którym nawet jak bardzo nam się nie chce ruszamy dalej. Jeżeli mamy support, skorzystajmy z niego i wspólnie pilnujmy założonego limitu czasu.

Oznaczenie trasy
W trakcie pierwszej edycji biegu początek trasy był niewystarczająco oznakowany, przez co sporo osób (w tym ja) parę razy się zgubiło (nadrobiłem 7 km na 50 km odcinku). W 2015 roku było już o wiele lepiej – szarfy z migoczącym odblaskiem było już widać z daleka. Najgorzej z orientacją jest w trakcie zmierzchu i świtu, kiedy to oczy przyzwyczajają się do nowych warunków. Należy wtedy szczególnie uważać i zawsze kontrolować przebieg trasy. Czy warto mieć dodatkową mapę? Tak, ale najlepiej w formie elektronicznej. Jest to najszybsza metoda na sprawny powrót na trasę (można wtedy „ciąć na azymut”).

Jak rozłożyć siły na tak długi bieg? 
Na pewnym biegu ultra usłyszałem od organizatora, aby bieg rozpocząć wolno, a potem… jeszcze bardziej zwolnić. Może się to wydawać dziwne, ale jest w tym sporo prawdy. Wiele osób może się „podpalić” i pierwsze kilometry pobiec ponad swoje możliwości. Takie wystrzelenie z bloków z pewnością zemści się w dalszym fragmencie trasy. Zwłaszcza wtedy, kiedy nasz organizm dopiero dowiaduje się jak to jest napierać ponad dobę. Dlatego warto zacząć naprawdę spokojnie, a potem obserwować jak po kolei odpadają inni. Ja niejednokrotnie dawałem się ponieść emocjom, przez co później cierpiałem trafiając na pierwszą ścianę, a potem kolejne. Poza tym, warto zaplanować dokładny przebieg biegu i rozpisać sobie międzyczasy na poszczególnych punktach i odległości między nimi. Najlepiej zaplanować sobie trzy warianty (pesymistyczny, optymalny i na tzw. „Dzień Konia”). Dzięki temu w chwili kryzysowej łatwiej będzie Wam wyobrazić sobie, że do pokonania mamy tylko 10 km lub np. 2 godziny drogi. Polecam także przygotować sobie dokładną rozpiskę profilu trasy. Dzięki niej będziecie wiedzieć, ile metrów pozostało do końca podejścia.

Pierwszego biegu na 150 km nie ukończyłeś? Co stanęło na przeszkodzie? W kolejnej edycji bez problemu już dobiegłeś do mety? Co poprawiłeś?
Na nieukończenie pierwszej edycji złożyło się parę czynników: – zły dobór butów, wystąpienia takiej ilości błota na trasie i przez to znaczne spowolnienie, niska temperatura – jestem zdecydowanie ciepłolubny, kilkukrotne zgubienie trasy i niepotrzebne przeprawianie się przez strumienie (ponad 6 razy). Największym gwoździem do mojej trumny było niedocenienie trudności warunków na trasie. Byłem kozakiem, który przecież ukończył już parę biegów górskich ultra, to i z dość „płaską” i długą Łemkowyną sobie poradzi. No i nie poradziłem sobie. Swój start zakończyłem po niespełna 50 km w Bartnem. Decyzja o wycofaniu była dla mnie bardzo trudna – nie chciałem być mięczakiem, ale wtedy dalsze napieranie było ponad moje siły. Było to moje pierwsze, i jak na razie jedyne, wycofanie z biegu.
Na drugiej edycji byłem już zdecydowanie lepiej przygotowany – sprzętowo (zmieniłem buty, zabrałem termos), fizycznie – mocno popracowałem nad długimi wybieganiami. Jednakże kluczowa okazała się motywacja i znajomość warunków na trasie. Oczywiście po drodze były mniejsze i większe problemy (np. ostra wywrotka), ale wtedy czułem, że to jest ten dzień i nic mnie nie zatrzyma. Na trasie spotkałem także swoich biegowych przyjaciół – dzięki czemu miałem z kim pogadać i nie byłem skazany na samotność długodystansowca.
Na pewno start na 150 km nie będzie „wyprawą na jagody”, ale warto poczuć ten łemkowski klimat. W tym roku także się pojawię na Łemkowynie, jednak tym razem w roli kibica. Do zobaczenia na starcie!

Zbyszek Mamla

Zbyszek Mamla na trasie Łemkowyna Ultra Trail 150

Zbyszek Mamla na trasie Łemkowyna Ultra Trail 150

Jaka jest Łemkowyna Ultra Trail 150 z perspektywy moich dwóch poprzednich startów? Na pewno są to bardzo trudne zawody w wymagającym (o tej porze roku) terenie. Wymagające zarówno dla czołowych biegaczy, jak i dla takich, których marzeniem jest ukończenie najdłuższego dystansu Łemkowyny. Jako że należę do tej drugiej grupy skupię się na trudnościach, jakie napotkać mogą zawodnicy biegnący znacznie dłużej niż mistrzowie, tacy jak Bartosz Gorczyca czy Oskar Zimny.

Wyposażenie
Jadąc na ŁUT150 należy pamiętać o starannym wyborze sprzętu na bieg i na przepak w Chyrowej. Podstawa to buty, które nie zawiodą was w walce z tonami błota, dobra czołówka i solidna kurtka przeciwdeszczowa. Pogoda może być różna, a druga noc biegu zimna, warto więc mieć trochę suchej odzieży w worku na przepaku.

Trasa
Trasę podzieliłem sobie na dwie części. Pierwsza z Krynicy do Chyrowej ma długość około 80,9 km. Druga część z Chyrowej do Komańczy to około 70,5 km. Już wstępna analiza wyników z poprzednich edycji daje dużo do myślenia. Pierwszy dłuższy odcinek zawodnicy pokonują w miarę szybko, natomiast krótszy drugi odcinek znaczna część biegaczy przebywa dużo wolniej. Z czego to wynika? Z tego, że druga część biegu jest trudniejsza? Zdecydowanie NIE! Myślę, że wiele sił kosztuje biegaczy pierwszy trudny etap z kilkoma ciężkimi podejściami (Kozie Żebro, Rotunda, Kolanin, Łysa Góra) i ekstremalnie trudnymi zbiegami (Kozie Żebro, Kolanin). Do tego zaskoczyć nas mogą tutaj wezbrane rzeczki – tak jak to miało miejsce w 2014 roku. Nie łudźcie się, suchą stopą ŁUTa nie zrobicie. Warto zatem zadbać o solidne zabezpieczenie stóp (dobre skarpety, second skin na stopy lub coś podobnego). Nie chcę straszyć, ale przy temperaturze w nocy ok. 2 stopnie brodzenie przez strumienie nie należy do przyjemności. Na pocieszenie napiszę wam, że te atrakcje kończą się po przebyciu około 55 km. Ostatnie bagienka mogą zaskoczyć was za bacówką w Bartnem. Potem już pozostanie wam tylko zwykle łemkowyńskie błoto, tony błota… Podsumowując pierwszy odcinek – na pewno daje porządnie w kość. Jak już wspomniałem, widać to po analizie wyników poprzednich edycji. W 2014 roku na 78 finiszerów tylko 6 biegaczy pobiegło drugi odcinek szybciej. Daje to nam tylko 7,69%. Trochę lepiej było w 2015 roku (pewnie dlatego, że pogoda była znacznie łaskawsza). Bieg ukończyło 193 biegaczy, z których to tylko 29 udało się pobiec drugi, znacznie krótszy i łatwiejszy odcinek szybciej. Daje to wynik 15,03%. Należy też zwrócić uwagę na to, że osoby biegnące szybciej drugi etap przeważnie należały do czołówki biegu, a wśród finiszerów z dalszych miejsc wyczyn ten był rzadkością. Warto o tym pamiętać planując swoje tempo biegu.
Drugi odcinek to tylko 70,5 km. Tylko i aż. Niby ma tylko jedno mocne podejście (Cergowa około 90 km), ale zawodnicy zmagają się tu nie tylko z błotnistym terenem, ale i z perspektywą drugiej nocy na trasie. Warto rozważyć zatem krótką przerwę na sen (np. w Puławach Górnych). Nawet 20-30 minut pozwoli wam zregenerować się na tyle, by móc solidnie napierać przez kilka kilometrów po przerwie. Pewnie majaków pod koniec trasy i tak się nie ustrzeżemy, ale to już będzie sama końcówka biegu. W 2015 roku mocno we znaki dawał się biegaczom przeszywający wiatr, a temperatura odczuwalna była bliska 0 stopniom. Nie straszę – mnie uratowała folia NRC założona pod kurtkę… Mimo tych trudności warto walczyć do samego końca – meta po 150 kilometrach w dzikich górach smakuje naprawdę bosko.
Na trasie zachowajcie maksimum koncentracji, bo choć oznaczenia są bardzo dobre, to przy zmęczeniu łatwo o pomyłkę i pobłądzenie. Beskid Niski to jedno z najdzikszych miejsc w Polsce. Nie zdziwcie się więc, że trasa miejscami biegnie przez niezamieszkałe miejsca, gdzie łatwiej spotkać wilka niż człowieka. Warto zawczasu przygotować na to swoją głowę. I tyle refleksji z lat ubiegłych. Ja już nie mogę doczekać się swojego 3 startu i tego że znowu spotkam na trasie tyle fantastycznych osób. Do zobaczenia na trasie!

Łemkowyna Ultra Trail 70

Przemek Sajewski

Przemek Sajewski na mecie po przebiegnięciu 70 km

Przemek Sajewski na mecie po przebiegnięciu 70 km

Wyposażenie
Regulamin ściśle definiuje wyposażenie obligatoryjne. Plecak/nerka, pojemnik na wodę czy też odpowiedni strój wraz z butami to rzeczy oczywiste. Dodatkowo należy też posiadać kubek lub bidon, co ma na celu ograniczenie do minimum śmieci na punktach, ale także na trasie (jest to tzw. standard, do którego powinny dążyć wszystkie biegi na terenie naszego kraju). Folia NRC, opatrunek osobisty, naładowany telefon, gotówka, latarka czołowa, kurtka z kapturem. Na pierwszy rzut oka większości uczestników nic z tego wyposażenia się nie przyda, ale w przypadku nieszczęśliwego wypadku (zasłabnięcie, zagubienie, wychłodzenie) są to rzeczy, które mogą uratować życie. Na początku lipca, kiedy robiłem 50 km trening w Puszczy Knyszyńskiej, temperatura spadła z 20 do 15 stopni, do tego lał deszcz – w środku lasu mniej więcej na 35 km w jednej chwili poczułem się potężnie wychłodzony. Na szczęście miałem w plecaku ciepłe i suche ubranie oraz jedzenie, co uratowało mnie przed kłopotami. Z drugiej jednak strony, kto do lasu latem zabiera ubranie i kurtkę z kapturem chroniącą od wiatru? Niewielu, a jak widać warto. Tym bardziej późną jesienią, w górach cała lista jest jak najbardziej uzasadniona.
Z dodatkowych rzeczy potrzebujemy oczywiście gwizdek. Jakoś trzeba będzie dać znać ewentualnej pomocy, gdzie się znajdujemy. Część osób dobiega do mety już po zmroku i w takiej sytuacji czołówka jest niezastąpiona. Także mieć trzeba wszystko, ale lepiej, aby nie było okazji tego użyć. Warto też pamiętać o posiadaniu wyposażenia nie tylko w trakcie weryfikacji w biurze zawodów, ale i na trasie. Tam po kontroli jego brak może skutkować karą czasową…
Brałem udział we „wszystkich” dotychczasowych edycjach ŁUT i obie edycje diametralnie różniły się od siebie. Jednak na trasie nie używałem ani stuptutów, ani kijów. W pierwszej edycji błoto i tak dosłownie właziło wszędzie, chociaż rok 2015 nie był już tak w nie hojny. Zdarzyło mi się też dosłownie zanurkować w jednej z kałuż, a tutaj już nic nie pomoże. Jeśli ktoś posiada stuptuty, to warto je oczywiście zabrać ze sobą. Jestem ogromnym zwolennikiem biegania z kijami, jednak trasa ŁUT70 nie ma aż tak stromych podbiegów i nie jest tak trudna, aby były one niezbędne. Mimo to, polecam je osobom, które startują w ŁUT nie walcząc o czas czy też miejsce, bowiem zdecydowanie ułatwiają poruszanie się po trasie. Do tego właściwe używanie kijów pozwala zaoszczędzić naprawdę dużo sił. Warto też śledzić prognozy pogody, w roku 2014 było nie tylko błotniście, ale i zimno (czapki, rękawice, nawet ogrzewacze bardzo się przydały), ale rok później biegłem już ubrany na lekko. Oprócz wyposażenia regulaminowego, miałem dodatkowo trochę żeli, 3 bułki i to wszystko, nastawiałem się na walkę o pierwszą dziesiątkę i stąd moim celem był bieg na lekko. Natomiast zawsze polecam zapakowanie rękawiczek, czegoś ulubionego na ząb i jeżeli uczestnicy mają zamiar przebywać na punktach dłużej (warto zwłaszcza z uwagi na zupę dyniową w Puławach), to dodatkową bluzę do plecaka. Organizm mimo biesiadowania wychładza się bardzo szybko. Taki klimat Beskidu Niskiego.

Jak się ubrać?
Ubranie. Tutaj, ilu biegaczy tyle szkół. Na pewno warto ubrać się zgodnie z regulaminem i mieć na sobie jedną warstwę więcej niż latem. W 2014 r. poruszałem się wolniej, stąd ubrany byłem cieplej. Dłużej siedziałem na punktach i trochę marzłem. Rok temu biegłem w zasadzie non-stop, spędziwszy na wszystkich punktach łącznie może kilka minut, więc nie miałem czasu zmarznąć, mimo że byłem ubrany zdecydowanie lżej. Zawsze warto mieć w plecaku tę dodatkową warstwę, o której wspominam wyżej, bowiem nawet jeśli jej nie użyjemy w trakcie biegu, to z pewnością przyda się na mecie, a na trasie będzie stanowiła dodatkowe zabezpieczenie. Cenna może być sugestia, że jeśli ktoś nie posiada butów z podeszwą na błoto, to niech biegnie w tych, których nie szkoda jest zwyczajnie pozbyć się po biegu. Natomiast ubranie i tak będzie uwalone w błocie.

fot. Przemek Sajewski

fot. Przemek Sajewski

Co jeść i pić?
Jedzenie i picie to sprawa jeszcze bardziej indywidualna, ale najważniejsze jest to, aby zabierać ze sobą przetestowane jedzenie nie powodujące przykrych dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, korzystać z ciepłego jedzenia na punktach, a także jeść i pić regularnie jeszcze zanim poczuje się głód i pragnienie. Ja poza żelami bardzo lubię zjeść zwyczajną bułkę z masłem (którego nigdy nie używam), żółtym serem. Jest to również okazja do odpoczynku w marszu. Polecam zabrać ze sobą z drobnych przegryzek to, co się zwyczajnie lubi na co dzień. Z drugiej strony smaki w trakcie ultra potrafią zaskoczyć. Ja poza doskonałym sosem do makaronu z ostatniego BUT-a najbardziej zapamiętałem smak bułki z pasztetem, a nijak nie mogę sobie przypomnieć ,co czułem jedząc daktyle…

Trasa
Co roku najtrudniej było mi się zatrzymać w trakcie dupozjazdów w błocie. Dwa lata temu było ich więcej, ale nie jest to trasa jakoś szczególnie trudna. Trzeba się przygotować na to, że w przypadku dużej ilości błota będziemy czuć się jak na lodowisku, a nogi przez 70 km będą szukały równowagi i przez następnych kilka dni mogą sprawiać duży dyskomfort. W zasadzie to kończyny dolne non-stop rozjeżdżają nam się na boki.

Widoki na trasie 70 km / fot. Przemek Sajewski

Widoki na trasie 70 km / fot. Przemek Sajewski

Największym zaskoczeniem była dla mnie uroda Beskidu Niskiego i jest to powód, dla którego po raz trzeci wracam na trasę Łemkowyny. Poranek na Cergowej, kiedy północna strona przedstawia zimę (szron, mróz i pełno bieli), a południowa wciąż celebruje jesień (morze kolorów opadniętych liści w porannym słońcu) na zawsze pozostaje w pamięci. Zdarzają się osoby, które wchodzą na przepakach do ciepłego pomieszczenia, a potem już z niego nie wychodzą… Jak uniknąć takiej sytuacji? To proste nie wchodzić, ale jak już wejdziesz trzeba poprosić kogoś, aby za kilka minut w sposób NIECENZURALNY kazał Ci zamknąć drzwi z drugiej strony.

Oznaczenie trasy
Kilka osób się zgubiło i szukało drogi po nocy – światło czołowe dlatego jest niezbędne!!! Natomiast osobiście uważam, że trasa jest tak dobrze oznaczona i jeśli chodzi o krótsze dystanse jest o to naprawdę trudno. No i wyłączając osoby na prowadzeniu biegnie się raczej pośród innych zawodników. Jednak zmęczenie na każdego działa inaczej i dlatego jest to możliwe na każdym dystansie. W takiej sytuacji przydaje się dokładnie rozpoznanie miejsca, w którym się znajdujemy (tablica informacyjna, rozwidlenia szlaków z oznaczeniem, nazwa miejscowości, etc.) i wtedy ewentualny telefon do organizatorów. Nikt nie będzie w stanie pomóc nam na podstawie opisu, że stoimy koło drzewo, a wokół jest błoto. Najprostszym sposobem jest natomiast powrót do ostatniego miejsca, gdzie widzieliśmy oznaczenie trasy zawodów. Czy warto mieć ze sobą dodatkową mapę? Jest ona w wyposażeniu obowiązkowym.

Spodnie Przemka po Łemkowynie :)

Spodnie Przemka po Łemkowynie 🙂

Jak rozłożyć siły na tak długi bieg?
Zacząć wolno i skończyć najlepiej w tym samym tempie, w jakim pokonało się pierwszą połowę trasy. Wiem jednak z doświadczenia, że jest to trudne, a czasami wręcz niemożliwe. Sama głowa błędnie podpowiada, że trzeba napierać póki sił starczy…
Jeśli chodzi o głowę to mi najbardziej pomaga zaakceptowanie tego, że będzie bolało (mięśnie, odciski, stopy, pięty, cokolwiek) i trzeba się na to przygotować. Zawsze w trakcie zawodów przysięgam też sobie, że nigdy już więcej nie popełnię tego błędu i zamiast latać po górach zostanę w domu. Póki co nie mam problemów ze złamaniem tej przysięgi już w chwilę po dotarciu na metę. Do zobaczenia w krainie Łemków !!!

Łemko Maraton 48

Karolina i Daniel Orzechowscy

Karolina i Daniel Orzechowscy na trasie Łemko Maraton 48

Karolina i Daniel Orzechowscy na trasie Łemko Maraton 48

Wyposażenie
Ze względów bezpieczeństwa podczas biegu każdy z uczestników zobowiązany jest do posiadania wyposażenia obowiązkowego w postaci: plecaka/nerki, pojemnika na wodę o pojemności min. 1 litra (bidon/bukłak/butelka itp.), kubka na wodę lub odkręcany bidon do nabierania napojów na punktach – min. 120 ml, latarki czołowej z naładowanymi bateriami, zapasowej latarki z naładowanymi bateriami, folii NRC, gwizdka, bandaża elastycznego + opatrunku jałowego, dowody osobistego lub paszportu, gotówki (min. 50 zł), naładowanego telefonu komórkowego z aktywnym roamingiem i wpisanym numerem alarmowym do Organizatora oraz numerem GOPR, mapy trasy (dostarczona przez organizatora), numeru startowego w widocznym miejscu na całej trasie. Do tego: rękawiczki pełne, czapka/buff, długie spodnie lub legginsy (akceptowane 3/4 wraz z długimi skarpetami – ważne, aby cała noga była przykryta), bluza z długim rękawem, kurtka przeciwdeszczowa z kapturem, buty odpowiednie do biegów górskich oraz tylne oświetlenie w kolorze czerwonym. Trudno polemizować w wymogami organizatora. Przyjmujemy je zawsze jako obowiązkowe i do nich się stosujemy. Z pewnością warto, by kurtka z kapturem była jak najlżejsza i nie zajmowała dużo miejsca. Nigdy nie wiadomo, jaka pogoda spotka nas na trasie. Spodnie raczej długie niż 3/4 ze względu na teren.

Karolina Orzechowska na trasie Łemko Maraton 48

Karolina Orzechowska na trasie Łemko Maraton 48

Kije/stuptuty zdecydowanie zbędne szczególnie na krótszych dystansach. Teren nie jest na tyle wymagąjacy, by kije były pomocne. Poza tym dla tych, którzy startują po raz pierwszy – z kijami również należy umieć biegać. Jeżeli nigdy wcześniej nie biegałeś z kijami, nie zabieraj ich, bo będą stanowiły dodatkowy balast. Polecamy również ubranie się warstwowo.

Co jeść i pić?
W czasie długich biegów towarzyszą nam batony energetyczne, które zdecydowanie łatwiej przyswaja nasz zoładek od żeli. W plecaku warto mieć napój izotoniczny (oczywiście wcześniej przetestowany). My używamy AGISKO SPORT DRINK jest idealnym rozwiązaniem na naturalne nawodnienie organizmu.

Karolina i Daniel Orzechowscy na trasie Łemko Maraton 48

Karolina i Daniel Orzechowscy na trasie Łemko Maraton 48

Trasa
Warto mierzyć siły na zamiary i nie przeszarżować. Zarówno z wyborem długości trasy, jak i tempem biegu. Lepiej pobiec pierwszą połowę wolniej, a na drugiej przyspieszyć niż spalić się na początku i później siłą woli dotrzeć na metę. Trasa jest przepiękna, więc warto cieszyć się widokami. Łemkowyna to niesamowita impreza z fantastycznymi ludzi i wspaniałą organizacją. Na pewno ten bieg będzie dla was wspaniałą przygodą!

Łemko Trail

Aleksandra Potykanowicz

Ola Potykanowicz przed startem Łemko Trail

Ola Potykanowicz przed startem Łemko Trail

Wyposażenie
Łemko Trail na dystansie ok. 30 km to był mój pierwszy bieg górski. Zabawne jak bardzo przeżywałam i stresowałam się. Starałam się jak najdokładniej przygotować, dokładnie sprawdzając, co będzie mi potrzebne. Choć do końca miałam wrażenie, że to jedna wielka niewiadoma. Jak podaje Organizator, na tym dystansie trzeba mieć ze sobą: kubek/pojemnik na wodę o poj. min. 120ml do nabierania napojów na punktach
, folię NRC – minimalny rozmiar 140×200 cm
, ważny dowód osobisty lub paszport
, gotówkę – minimum 50zł
, naładowany telefon komórkowy z aktywnym roamingiem, koniecznie wpisany numer alarmowy do Organizatora oraz numer GOPR
, numer startowy w widocznym miejscu na całej trasie. Jeśli wszystko idzie sprawnie, to przydaje się tylko kubek. Ale wiadomo, to są góry. Nigdy nie wybiegam w góry bez folii, dokumentu i gotówki.

Słynne łemkowskie błoto / fot. Ola Potykanowicz

Słynne łemkowskie błoto / fot. Ola Potykanowicz

Biegłam bez kijów i kolejny raz również pobiegłabym bez, chociaż rzeczywiście sporo osób z nimi biegło. Trasa nie powinna sprawiać większych trudności. Jest piękna, malownicza, zapiera dech. Mnie kije by przeszkadzały, choć rozumiem, że komuś mogą pomagać. Stuptuty? Nie założyłabym ze względu na to, że mam dziwną termikę i staram się biegać jak najlżej ubrana. W stuptutach moje nogi wołałyby, że jest im za gorąco. Słynne łemkowskie błoto oblepia w takich ilościach, że stuptuty chyba niewiele zmienią.

Co jeść i pić?
Ja miałam to, co lubię – żele, twixa i banana. Dystans jest na tyle krótki, że pewnie można spokojnie biec bez jedzenia, ale ja biegam dla przyjemności, biegam powoli, więc te kilka godzin już ode mnie jedzenia wymaga. Bukłak pełen wody i w drogę! Miałam to szczęście, że trafiłam na piękna pogodę, piękny, słoneczny dzień. Biegając w górach zawsze mam ze sobą 2 cienkie kurtki, jedną przeciwwiatrową i przeciwdeszczową. Jesień to również czas, kiedy wychodzę biegać w rękawiczkach – na początku biegu lubię mieć ciepło w dłonie. Na głowie buff, choć to pewnie kwestia przyzwyczajenia, ja po prostu nie umiem biegać “z gołą głową”.

Trasa Łemko Trail / fot. Ola Potykanowicz

Trasa Łemko Trail / fot. Ola Potykanowicz

Trasa
Wszystko było dla mnie tak nowe i piękne, że nie pamiętam trudności. Starałam się czerpać z tego biegu, ile tylko się da. Na pewno zaskoczeniem było błoto, choć było to zaskoczenie kontrolowane. Internet mnie na nie przygotował. Biegłam w speedcross 3 i jak dla mnie super spisały się w tych warunkach. Pamiętam, że widziałam kilka niezłych wywrotek na błocie, na zbiegach, więc na pewno trzeba być ostrożnym, szkoda różnych części ciała.

Ola Potykanowicz z medalem Łemko Trail

Ola Potykanowicz z medalem Łemko Trail

Tags :

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *