Marcin Gwiżdż

28 maja 2021 By POLSKIE DROGI, Slider With 5660 Views

Marcin Gwiżdż: Ciągnie nas na GSB. Każdy chce mieć trochę tego szlaku dla siebie.

29 maja 2021 r. o 4.00 rano Marcin Gwiżdż wyrusza z Ustronia na Główny Szlak Beskidzki. Cel? „Skłamałbym, gdybym powiedział, że chcę tylko przebiec. Rywalizacja jest wielkim magnesem, chwała z przebiegnięcia GSB w dobrym czasie powoduje, że adrenalina skacze.”


28.05.2021 r.

Monika Bartnik: Co Twoim zdaniem jest takiego magicznego w Głównym Szlaku Beskidzkim, że dla tak wielu biegaczy marzeniem jest pokonanie GSB?
Marcin Gwiżdż: Ta „Cienka Czerwona Linia” – bo tak nazywam GSB – jest dla wielu biegaczy czymś mistycznym. Dla wielu z nas to również wyzwanie nierealne. Jednak tylko wyzwania, które wydają się nierealne do zrealizowania, mają moc przyciągania. Ciągnie nas na GSB – każdy chce mieć trochę tego szlaku dla siebie.

Co Ciebie ciągnie na Główny Szlak Beskidzki – chęć bicia rekordu czy wyzwanie samo w sobie?
Marcin Gwiżdż: Skłamałbym, gdybym powiedział, że chcę tylko ot tak sobie przebiec. Rywalizacja jest wielkim magnesem. Chwała, jaka towarzyszy przebiegnięciu GSB w dobrym czasie powoduje, że wraz ze zbliżającym się terminem startu skacze adrenalina. Z doświadczenia jednak wiem, że ultra to prawie jak układanie puzzli – wszystko musi pasować idealnie, a Głównego Szlaku Beskidzkiego dotyczy to szczególnie. Oczywiście będę walczył z czasem na tyle, na ile tylko możliwości pozwolą.

Czy miałeś już okazję pokonać w całości GSB czy zrobisz to po raz pierwszy?
Marcin Gwiżdż: W całości i na raz jeszcze GSB nie zrobiłem. W listopadzie 2020 roku razem z Krzyśkiem Kośny próbowaliśmy już zmierzyć się z Cienką Czerwoną Linią. Startowaliśmy wtedy z Wołosatego. Niestety kontuzja kolana wykluczyła mnie z walki po 340 km i 75 godzinach. Zebrałem jednak trochę doświadczenia, a to powoduje, że startuję teraz z jeszcze większym respektem.

W ubiegłym roku Rafał Kot trasę liczącą blisko 520 kilometrów pokonał z suportem dokładnie w ciągu 107 godzin i 19 minut. W tej chwili na trasie jest Rafał Bielawa i Jarek Gonczarenko, którzy zapewne też będą się ścigać z czasem. Planujesz rywalizację?
Marcin Gwiżdż: Tak, rywalizacja zawsze gdzieś mi towarzyszy. Cieszę się bardzo, że Rafał z Jarkiem wystartowali. Znamy się choćby ze spotkań Run100Love. Spotkanie z Rafałem na mojej pierwszej Łemkowynie – bił wtedy rekord – zostało w pamięci i zasiało ziarno, które dziś zbiera swoje owoce . Co do Rafała Kota, to też gdzieś nasze drogi się spotykają, ale nie byłbym sobą, gdybym gdzieś – choćby w marzeniach – nie myślał o rywalizacji z najlepszymi, bo w sumie o to chodzi, żeby walczyć.

Jak wyglądały Twoje przygotowania do realizacji projektu? – zarówno od strony treningowej, jak i logistycznej?
Marcin Gwiżdż: Już od stycznia cały wysiłek skierowany był na to, aby ponownie zmierzyć się z Głównym Szlakiem Beskidzkim. Praktycznie co drugi trening był w tę stronę ukierunkowany.
Brak zawodów pomógł mi w spokojnym planowaniu wyzwania, które naprawdę nie należy do łatwych. Logistycznie to analiza przebiegu trasy, miejsca postoju, godziny otwarcia sklepów, pizzeri przy szlaku.

Planujesz pokonanie GSB z suportem. Jak będzie wyglądało to wsparcie na trasie?
Marcin Gwiżdż: Tak, tym razem pobiegnę z supportem. Rywalizacja i chęć przebiegnięcia GSB w dobrym czasie uświadomiła mi, że suport jest mi bardzo potrzebny. Support tworzyć będzie między innymi grupa przyjaciół biegaczy z Jaworzna, która wspiera mnie bardzo nie tylko w ostatnich dniach. Mocno planujemy punkty odżywcze i regeneracyjne. Jakiś bus i kuchenka turystyczna potrafią zdziałać cuda. Support – mając doświadczenie w organizacji zarówno zawodów skiturowych, jak i biegowych – potrafią zrobić naprawdę dobrą robotę i na to liczę. Że to poniesie mnie aż do Komańczy.

Masz już dokładny plan dnia?
Marcin Gwiżdż: Plan jest dosyć prosty – będę starał się jak najwięcej napierać w ciągu dnia. Zakładam 20 godzin biegu i 2-3 godziny snu. Z pozycji fotela w domu plan wydaje się idealny. Życie i szlak to zweryfikują.

Czego najbardziej obawiasz się na trasie?
Marcin Gwiżdż: Tak naprawdę obaw mam coraz więcej. Obawiam się, jaka będzie pogoda, która nigdy nie jest zbyt dobra. Tak naprawdę to dystans robi tu robotę i tego się obawiam – czy moje ciało podoła takiemu wyzwaniu. To jest jakaś niewiadoma, której nie jestem pewny

Jaki sprzęt i wyposażenie będzie miał ze sobą na trasie?
Marcin Gwiżdż: Od jakiegoś czasu biegam w Hokach – na tak długi bieg wygoda i dobra amortyzacja jest potrzebna. Zabieram ze sobą kije Leki. Co do reszty, zależy troszkę od pogody. Oczywiście odżywianie na tak wyczerpującej trasie jest bardzo ważne, ale tak naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć, na co miałbym ochotę na 200 km.


Tags : , ,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *