29 lutego 2020 By GÓRY & ULTRA, Slider With 4060 Views

Tadeusz Podraza finisherem Montane Legends Trails 500!

W dniach 21-29 lutego 2020 roku odbyła się 5. edycja Montane Legends Trail. Dla uczczenia jubileuszowej edycji imprezy odbył się bieg na dystansie 500 km, którego jedynym polskimi finisherem jest Tadeusz Podraza. Zapraszamy na krótką rozmowę z Tadkiem, który Legends Trails 500 zakończył na 13. pozycji.

———————————————————————

Legends Trails 250 (LT250) to bieg non-stop o długości ponad 250 km / 155 mil z 7000D + przewyższenia, którego trasa prowadzi przez Ardeny, pagórkowate południe Belgii. Wyścig rozpoczął się 21 lutego 2020 r. o godzinie 18.00. Uczestnicy mieli 60 godzin na ukończenie biegu. Ogromnym wyzwaniem jest samowystarczalność na trasie, nawigacja i tylko 4 punkty kontrolne na trasie. Bieg w tym roku ukończyło tylko 15 zawodników! Zwyciężył Jeremy Munaut z Belgii. Pokonanie 250 km zajęło mu dokładnie 49 godzin i 17 minut. Drugi był Holender – Addie van der Vleuten (55 godzin i 14 minut), a trzeci Niemiec Andreas Löffler z czasem 57 godzin i 19 minut. Pełną listę wyników można sprawdzić >>> TU

Dla uczczenia 5. edycji Legends Trails odbył się w tym roku bieg na dystansie 500 km – Legends Trails 500. To podwójny dystans LT250 z około 14000D + przewyższenia. Biegacze na ukończenie trasy mieli 7 dni! Punkty kontrolne znajdowały się mniej więcej co około 70 km. Wyścig rozpoczął się się 22 lutego 2020 r. o godzinie 8.00. Pierwszy zawodnik – Teun Geurts-Schoenmakers – dotarł na metę dokładnie w 4 dni, 12 godzin i 40 minut. Prawie dobę po zwycięzcy na metę dobiegł Ivo Steyaertem (5 dni, 10 godzin, 6 minut). Trzeci zawonik dystans 500 km pokonał w czasie Rumun – Adrian Toma (5 dni, 22 godziny, 14 minut).  Jedynym Polakiem startującym w Legends Trails 500 był Tadeusz Podraza, który ukończył zawody na 13. miejscu. 29 zawodników z 50 zawodów nie ukończyło.

———————————————————————

Tadeusz Podraza, finisher Montane Legends Trails 500. Dystans 500 km pokonał w czasie 6 dni, 8 godzin 35 minut!

Monika Bartnik: Jak wpadłeś na pomysł, żeby wziąć udział w Legends Trails 500?
Tadeusz Podraza: W 2018 roku brałem udział z Legends Trails na dystansie 250 km i już wtedy organizatorzy zapowiedzieli, że z okazji 5., czyli jubileuszowej edycji imprezy, zorganizują bieg na dystansie 500 km. I jak sam się śmieję, powieszenie wieszaka w domu zajęło mi 10 lat, tak podjęcie decyzji o tym, że wystartuję w tym biegu trwało jakieś 10 minut. Wiedziałem więc już dwa lata temu, że to zrobię.

Jakie warunki trzeba było spełnić, aby móc wystartować w biegu?
Tadeusz Podraza: Aby móc wystartować w Legends Trail 500 trzeba było uzyskać kwalifikacje poprzez ukończenie którejś z poniższych imprez: Montane Yukon Arctic Ultra, Montane Spine Race, PTL, Beskidy Ultra Trail 305, Montane Legends Trail i Goldsteig 661 Ultrarace. Pierwsza raczej jest poza zasięgiem, druga czeka na swoją kolej, ale pozostałe już padły moim łupem. Takich okazji nie można przegapić, więc znalazłem się na liście startowej, obok innych 55 osób kochających ten „sport”.  Warto dodać, że to nie są łatwe biegi. Jeżeli ktoś je ukończył to znaczy, że ma za sobą kilkudniową walkę i nie jest przypadkowym zawodnikiem. I właśnie tacy „nie przypadkowi” zawodnicy pojawili się w tym roku na Legends Trails 500. Oczywiście i tutaj prawie połowa nie ukończyła biegu, ale to nie było poddawanie się na pierwszych kilometrach, ale po kilku dniach walki. Prawda jest taka, że gdyby wszyscy kończyli takie biegi oznaczałoby to, że wcale nie są trudne i że trasę może pokonać przysłowiowy „każdy”, a przecież nie o to chodzi w tego typu wyzwaniach. Wielu zawodników, którzy pobiegli 500-tkę co roku pojawia się na dystansie 250 km w ramach Legends Trails. W tym roku na krótszym dystansie pojawiło się wiele nowych osób, którym pewnie wydawało się, że 250 jest łatwa. I rzeczywiście trasa jest łatwiejsza, a i tak bieg ukończyło tylko 15 zawodników. To pokazuje, że nie „docenili” jednak trasy.

Czy już kiedyś zbliżyłeś się do takiego dystansu?
Tadeusz Podraza: Nie, to nie był mój pierwszy bieg na takim dystansie. Mam na koncie nawet dłuższy dystans. Startowałem w Goldsteig 661 Ultrarace. Pomimo takiego dystansu trasa była jednak łatwiejsza niż Legends Trail 500, ponieważ poprowadzona była po szlaku turystycznym.

Czy miałeś przed startem jakieś założenia czasowe czy chciałeś po prostu ukończyć zawody w zdrowiu i dobrym samopoczuciu?
Tadeusz Podraza: Nigdy nie mam założeń czasowych. Biegi ultra, w których biorę udział nie trwają kilka godzin. Kiedy na trasie jesteś kilka dni, nie jesteś w stanie przewidzieć, co się wydarzy. Jest całe mnóstwo elementów, które składają się na to, jak nam się będzie biegło. Każdego kolejnego dnia w trasie zmienia się również nasza kondycja. Co z tego, że założyłbym, że zrobię to na przykład w 5 dni, a potem w trakcie biegu z powodu na przykład złych warunków atmosferycznych mój ustalony limit się przesuwa… Mam się wtedy załamać i rezygnować z biegu, bo nie zrealizuję swoich założeń? Zawsze mówię, że biegnę w limicie, że mam się w tym limicie zmieścić. Oczywiście są tacy, którzy takie dystanse pokonują znaczenie szybciej. Zwycięzca Legenda Trail 500 pojawił się na mecie dwie doby przede mną. Wymaga to jednak ogromnych poświęceń, ogromnej pracy włożonej w trening. Dla mnie bieganie ultra to piękna przygoda, niesamowite wyzwania. Mniej liczy się czas, jaki zająłem i który byłem na mecie. Nie potrzebuję być szybszym.

Belgia to nie wielkie góry, ale i tak trasa biegu jest bardzo wymagająca.
Tadeusz Podraza: Trasa prowadzona jest przez Ardeny w Belgii. To dosyć wredne górki. Nie są wysokie, ale bardzo strome. W dolinkach rzeczki, które trzeba przekraczać, aby po drugiej stronie znowu wdrapywać się na na kolejną górkę. Zdradliwe są też ścieżki. Jedną taką miałem na pierwszym etapie. Prowadziła wzdłuż rzeki, ale była przyklejona do zbocza. Metr do góry, metr w dół, a nagle pod skosem… Cały czas trzeba było uważać, bo zalegały drzewa, coś tam wystawało. Jeden nieostrożny ruch i można było zaliczyć dupozjazd z metą w rzece. Cała trasa to nieustanne przeszkody – wiatrołomy, podmokłe tereny i bajorka w lesie, otwarte przestrzenie, na których tak wiało, że mżawka „leciała” w poziomie prosto w twarz. Znałem ten odcinek z Legend Trails 250 (był jednak poprowadzony w odwrotnym kierunku). Wiedziałem, że już za chwilę schowam się w lesie, więc starałem się go pokonać jak najszybciej. To naprawdę bardzo trudny technicznie teren. I naprawdę nie trzeba wielkich gór jak Alpy, żeby zrobić mega trudny technicznie bieg. Dodatkowo, oczywiście trasa nie jest oznakowana. Biegnie się z własnym trackiem, i to najlepiej turystycznym, który pokazuje też mapę terenu. Było kilka miejsc, w których się zapędziłem, ale nie na więcej niż 200-300 metrów od trasy, więc nie było problemu. Małym problemem było to, że w urządzeniu nie mogłem znaleźć przed biegiem funkcji, która uruchamiałaby sygnalizację, że schodzę z trasy. Na takich biegach trzeba być cały czas czujnym, nawet jeżeli widzimy przed sobą ślady, nawet jeżeli idziemy w grupie.

Jaki etap biegu był dla Ciebie najtrudniejszy?
Tadeusz Podraza: Każdy z tych etapów miał to „coś”, co wykańczało. Na pierwszym etapie wspomniana wyżej ścieżka, na kolejnym bagna i bajorka… Potem warunki pogodowe. W ciągu kilku godzin warunki jesienne zmieniły się na naprawdę mega zimowe. Takiej zimy dawno nie widziałem! Wyglądało wszystko bajecznie, ale jeżeli brodzisz w śniegu po kolana, nie wiesz, co się pod tym śniegiem kryje – czy konar drzewa czy kałuża – to już bajkowo nie jest.

Kiedy docierałem do CP5 nie było nie było na śniegu ani jednego śladu, że ktoś przed nami tutaj szedł, a kilka godzin wcześniej szedł zespół. Wszystko było przysypane. Ten najtrudniejszy odcinek – właśnie ze względu na warunki pogodowe – pokonywaliśmy na zalecenie organizatora w 3-osobowych teamach. 77 km zrobiliśmy w 18 godzin! I naprawdę poruszaliśmy się bardzo szybkim tempem. Kolejny zespół był na punkcie dopiero dwie godziny po nas. Śnieg, bagna, bezdroża. Nawet bez śniegu nie dałoby się tego zrobić w kilka godzin.

Co było dla Ciebie największą trudnością na trasie?
Tadeusz Podraza: Odległości pomiędzy punktami. Raz to 88 km, raz 69 km, innym razem 77 km… Pomiędzy tymi punktami nie było nic! Nie było miejsc, gdzie można było na chwilę odpocząć. Rozglądałem się za wiatami, za czymkolwiek, co mogłoby ochronić przed wiatrem i pozwoliło chociaż chwilę odpocząć. Nie można się było jednak zatrzymać na dłużej niż 2-3 minuty, bo wtedy było już naprawdę bardzo zimno.

Na trasie trzeba być samowystarczalnym, zakazana jest pomoc z zewnątrz. Tym bardziej więc byłem pozytywnie zaskoczony jak Belgom udało się – nie łamiąc przy tym zasad i regulaminu biegu – wesprzeć biegaczy na trasie. Nie mogli pomagać tylko jednego zawodnikowi, więc przygotowali dwa punkty na trasie, o których lokalizacji nie wiedział nikt, w których pomagali wszystkim. Możecie więc sobie wyobrazić, jaki byłem szczęśliwy, kiedy marząc o ciepłej kawie zobaczyłem nagle ogrzewany namiot, w którym czekały na nas ciepłe koce, grała muzyka, można było zejść ciepłego hamburgera czy zupę, napić się kawy czy herbaty. Nie było tam nic zbędnego, tylko to, czego biegacze potrzebują na takiej trasie. W końcu były to punkty przygotowane przez biegaczy dla biegaczy.

Byłeś w biegu przez nieco ponad 6 dni! Ile w tym czasie spałeś?
Tadeusz Podraza: Na trasie zaliczyłem kilka drzemek… A to 5 minut na osłoniętym wiatą przystanku autobusowym, a to 10 minut na ławeczce gdzieś w lesie, kolejne 10 minut ostatniej nocy w jakieś w miarę ciepłej, bo zamkniętej budce myśliwego…
Spałem też na punktach. Na pierwszym etapie spałem tylko dwie godziny, a potem na trasie wyprzedzali mnie ci, którzy spali po pięć godzin. Na kolejnym punkcie spałem więc już dłużej. Nie ma się co spieszyć. Lepiej wziąć prysznic, odświeżyć się, wyspać, wtedy mamy więcej siły na kolejny etap.

Co jadłeś na trasie?
Tadeusz Podraza: W plecaku na każdy etap miałem po 3 batony typu Mars/Snickers i czoko tubki. Jedynym mankamentem tubek było to, że przy niskiej temperaturze czekolada twardnieje. Zawsze miałem też bułkę z wędliną i serem, a do picia wodę z miodem. Na punktach oczywiście były ciepłe posiłki.

Jakie masz straty na ciele po tych 500 km? 🙂
Tadeusz Podraza: Tylko nieco obite stopy. Na każdym punkcie była opieka medyczna, więc pęcherze były likwidowane na bieżąco. Boli mnie też trochę kostka, ale to problem, który się ciągnie za mną od wielu lat. Da się z tym iść, da się biegać, tylko trochę boli. Poza tym większych strat na ciele nie odnotowałem.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czy szukasz kolejnej 500-tki?
Tadeusz Podraza: Lubię biegi nowe, nie oklepane, więc takich szukam. Na pewno jesienią – od dwóch lat jestem już zapisany – pojawię się na specjalnej jubileuszowej edycji Goldsteig 661 Ultrarace – Goldsteig 1001 Megarace.

A jakie masze jeszcze plany biegowe na ten rok?
Tadeusz Podraza: Na pewno w maju pobiegnę UltraTrail Małopolska 240, już po raz 14. – również w maju – pojawię się na Kieracie, gdzie zaczęła się moja przygoda z bieganiem. W czerwcu planujemy z Anią wakacje w Dolomitach, więc oczywiście zapisałem się na Lavaredo i miałem szczęście w losowaniu. Oczywiście w międzyczasie będę się pojawiał na biegach na orientację.

Planujesz powrót na Legends Trail?
Tadeusz Podraza: Bieg na dystansie 500 km zorganizowany był tylko raz z okazji jubileuszu imprezy. Ta trasa więc już się nie powtórzy. Chcę wrócić na trasę Legends Trail 250, bo wymaga tego zaliczenie całego cyklu, na który składają się cztery biegi – Legends Trails, The Great Escape, Bello Gallico, Another One Bites teh Dust – i trzeba je ukończyć w ciągu jednego roku.

Tadeusz Podraza wbiega na metę po 500 km!

Zdjęcia w materiale: Tadeusz Podraza oraz Montane Legends Trails.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *