5 października 2024 By GÓRY & ULTRA, Slider With 3092 Views

“Walcz! Stać Cię na to, goń drugą” – Małgosia Tomik wraca z drugim miejscem wśród kobiet na dystansie 100 mil Adamello Ultra Trail 2024 

“Przede wszystkim jechałam na urlop. Aktywny. Każdy start sezonu wybieram w taki sposób, żeby wybrać challenge, który wystawia na test mój obecny progres” – o swoim starcie w Adamello Ultra Trail 2024 we Włoszech opowiada Małgosia Tomik, która na dystansie 100 mil  zajęła 2. miejsce wśród kobiet.   


5.10.2024 r.

Z włoskiego biegu Adamello Ultra Trail wróciłaś z drugim miejscem wśród kobiet na dystansie 170 km/11 500 m+. Ależ to była piękna rywalizacja! Z jakim nastawieniem jechałaś do Włoch?

Małgosia Tomik: Przede wszystkim jechałam na urlop. Aktywny. Każdy start sezonu wybieram w taki sposób, żeby wybrać challenge, który wystawia na test mój obecny progres. Nie mniejsze znaczenie ma dla mnie jednak sama lokalizacja, nowy rejon do odkrycia, lokalna kultura, możliwości zwiedzania i odpoczynku. Ot, małe wakacje z akcentem biegowym. 

Na starcie dystansów ultra niejednokrotnie trudno przewidzieć, kto będzie zwycięzcą, kto pojawi się na mecie jako drugi… Czy od samego startu wiedziałaś, że to będzie dobry bieg, że wszystko ułoży się po Twojej myśli?

Małgosia Tomik: Wiedziałam, że moje najlepsze prognozy czasowe są w granicach potencjalnej walki o podium, ale to nigdy nie jest reguła. Miałam głód startu i świadomość, że dobrze przepracowałam zimę, a także zaufanie do swojego doświadczenia wysokogórskiego. Zakładałam, że na stumilaku, do 35 h mogę biec bez snu. Sam bieg przed startem traktowałam jako kolejną przygodę, ale nie ukrywam, że mimo respektu do profilu trasy, wiedziałam, że będę chciała walczyć o TOP5.

 

Jak wyglądała rywalizacja na trasie?

Małgosia Tomik: Ta gra była bardzo przewrotna i wymagająca psychicznie. Pierwsze 40 km pobiegłam napierając taktycznie i spokojnie. Nie interesowało mnie nic oprócz odpowiedniego rytmu. Nie wiedziałam, którą jestem kobietą i byłam wewnętrznie gotowa na dalsze miejsce w stawce. Moment przełomowy nastąpił około 45 km. Straciłam skórę na obu spodach stóp w okolicach pięty. Lekko uderzyła też wysokość (2700 m n.p.m. – pierwsze 10 km to 1600 m w górę, potem szybka utrata wysokości i znów w górę).

Ból był przenikający, a ja wiedziałam, że jeśli chcę podjąć rywalizację na moim najwyższym poziomie, będę musiała go bagatelizować jeszcze przed 125 km! Stopy na bieżąco opatrywałam na punktach odżywczych, ale zbiegi były bolesne i nieco wolniejsze.

Po pierwszym opatrywaniu wyprzedziło mnie kilka kobiet. Zwątpiłam na chwilę w lepszy wynik, ale wracając do biegu, wracałam też do rytmu, nadrabiając tę stratę. Obok mnie na podbiegach intensywnie działała jedna z zawodniczek, nie oddałam jej tych podbiegów i potem okazało się, że to czwarta kobieta, a ja jestem w stawce TOP3. Moja walka o utrzymanie tej pozycji trwała kolejne 120 km, a przewaga ani na moment nie była bezpieczna!

Finalnym momentem przełomowym był jeden z ostatnich punktów odżywczych, około 30 km przed metą. Wciąż walczyłajm o utrzymywanie przewagi nad czwarta kobietą, która rosła na podbiegach, spadała na zbiegach. Na punkcie wiedziałam, że mam 30 min. straty do drugiej dziewczyny. Trener napisał mi smsa. “Walcz, stać Cię na to, goń drugą” – i zagrałam va banque. Na ostatnich 20 km wyprzedziłam Hiszpankę. Wymieniłyśmy uściski, pobiegłam dalej… zastanawiając się, czy przy tak dużych przewyższeniach i tak intensywnym nadrabianiu czasu dowiozę wynik do końca, do mety. Zrobiłam to. Do ostatnich metrów nie czułam, że moja druga lokata jest “bezpieczna”. 🙂 

Jak przygotowywałaś się do biegu? Czy wprowadziłaś jakieś szczególne elementy do treningu przed Adamello Ultra Trail?

Małgosia Tomik: Trening musiał zostać dostosowany do mojej czasowej niedyspozycji. W lipcu złapałam bakterię układu pokarmowego, która bardzo mnie osłabiła. W sierpniu COVID uniemożliwił mi start na Tatra Skyline. To niemal cud, że cały wrzesień, do startu, udało się przepracować na obiecujących obrotach, włączając to w pracę zawodową 8 h dziennie.

Trener Andrzej Orłowski zadawał mi bardzo ciekawe treningi, za co w duchu na zawodach mu bardzo dziękowałam! W ostatnich tygodniach przed zawodami robiłam dużą objętość i dużo przewyższeń. Np. w weekend 60 km górskich, treningi typu “2x wbieg na Ciemniak, dowolnymi ścieżkami”. Progres tak naprawdę wyrobiłam zimą, krótka, letnia niedyspozycja nie przekreśliła tej pracy, a resztę dodała psycha i moje wrodzone cechy: upór i konsekwencja. 

Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci po starcie w Adamello Ultra Trail? 

Małgosia Tomik: Wspaniała atmosfera na punktach odżywczych! Miejscami dosłownie imprezy! Kawa espresso w nocy, proponowana przez ekipę wolontariuszy w wąskich uliczkach miasteczek. Spektakularnie oświetlone pochodniami górskie granie, korytarz pochodni. Wąskie ruiny okopów powojennych, ciemny tunel do przebiegnięcia w środku gór. Przepiękne widoki. Trudny teren. Lazurowe jeziora. Kalejdoskop wrażeń.

Jakie wspomnienie zostaną z Tobą na dłużej? 

Małgosia Tomik: Myślę że start i meta. Na początku przygodę biegową otwiera grono kibiców wystawiających rękę, klimat wydarzenia jest niesamowity. Meta – pełna ludzi, z zaangażowanymi organizatorami, mimo że właściwie jest już noc! Czujesz, że swoje święto naprawdę dzielisz z ludźmi! 

Co było dla Ciebie największym wyzwaniem na trasie Adamello Ultra Trail, zarówno fizycznie, jak i mentalnie? 

Małgosia Tomik: Najtrudniejsze do pokonania było narastające zmęczenie wynikające nie tylko z biegu i obciążenia mięśni, ale z braku snu – połączone z szybkimi, bardzo dużymi zmianami wysokości. 

Czy któryś z odcinków trasy sprawił Ci szczególne trudności? 

Małgosia Tomik: Ze względu na otwarte rany na stopach, najtrudniejsze dla mnie były zbiegi, które mimo wszystko prowadziłam dość szybko, niestety cierpiąc, a cierpieć nikt nie lubi i nie chce. 

Co daje Ci największą motywację podczas tak długich i wymagających biegów? 

Małgosia Tomik: Na takich biegach już na starcie jestem zwycięzcą. To zachowanie konsekwencji treningu na co dzień, połączone z życiem prywatnym i pracą na pełen etat, a może i więcej, są najbardziej wymagające. Jadąc na długie zawody, jadę spełniać swoje cele i marzenia. Dużo musi się wydarzyć, żeby stanąć na starcie takich zawodów, których samo ukończenie dla niektórych jest już sukcesem. 

Kiedy już tam jestem, podczas startu, mam na siebie wiele sposobów. Jeden z nich to pytanie do siebie “naprawdę, nie powalczysz bardziej? Chciałaś tu być i pracowałaś na to. To już się nie powtórzy, ten czas jest teraz”. Myślę też, że na startach bardzo w siebie wierzę, nie podcinam sobie skrzydeł. Po prostu mówię do siebie “nie takie rzeczy robiłaś, stać cię na znacznie więcej”. “Dasz radę, jak zawsze”. I daję. 🙂 

Jak radziłaś sobie z odżywianiem i nawadnianiem na tak długiej trasie? Jak wyglądały punkty żywieniowe? 

Małgosia Tomik: Polegałam na systemie żywieniowym Maurten. 1 żel na 1 godzinę, do tego zawsze izo (500 ml) + woda (500 ml). Na dozwolonych punktach (a było takich 8) wspierał mnie mój partner Szymek – przygotowywał zupę odżywczą, kawę. 

Syto korzystałam z dostępnych na punktach organizatora rarytasów, wybierając: ser dojrzewający, włoską szynkę dojrzewającą na pieczywie, winogrona. 

Jakie umiejętności – oprócz doświadczenia biegowego – przydadzą się na trasie? 

Małgosia Tomik: Zdecydowanie przydaje się doświadczenie górskie. Na żadnym z polskich biegów nie doświadczymy takiej ekspozycji, takiej wysokości i tak długich (np.5-6 km) zbiegów. Bardzo przydatne jest swobodne poruszanie się w terenie technicznym, przypominającym Tatry.

Jakie wyposażenie warto zabrać ze sobą? Co Ty miałaś ze sobą? 

Małgosia Tomik: Miałam ze sobą tylko wyposażenie obowiązkowe ustalone przez organizatora, a plecak i tak ważył niecałe 4 kg. Polecam zabrać kije. Ilość przewyższeń daje w kość. Reszta – wedle potrzeb, jak na szlakach wysokogórskich. 

Jakie buty sprawdzą się na takiej trasie?

Małgosia Tomik: Biegłam w butach Tomir 2.0, w których w Tatrach zrobiłam wcześniej około 500 km. Sprawdzają się idealnie w takim technicznym terenie. Niestety popełniłam błąd – wybrałam skarpetki, które powodowały tarcie w nachylonych stokach.

Komu polecasz start, a komu zdecydowanie odradzasz? 

Małgosia Tomik: Odradzam osobom wrażliwym na ekspozycję i nieprzystosowanym do terenu technicznego. Myślę, że całą resztę trzeba oszacować sobie wg własnego, dotychczasowego doświadczenia, to kwestia indywidualna.

Czy 170 km w ramach Adamello Ultra Trail to dobry pomysł na pierwszego “stumilowca”? 

Małgosia Tomik: Zdecydowanie jest to jeden z trudniejszych stomilowców, jakie możemy w ogóle wybrać, ze względu na nagromadzenie sumy przewyższeń i zmienne warunki wysokogórskie. Na początek świetna jest Łemkowyna lub Ultrakotlina.

Jak oceniasz samą organizację biegu? 

Małgosia Tomik: Rewelacja! Trasa na tyle dobrze oznaczona, że można polegać nie na gpx, ale flagach. Atmosfera mega klimatyczna, świetni organizatorzy i wolontariusze. Niezapomniane wrażenia ze startu i mety. 

Jakie masz plany biegowe na przyszły rok?

Małgosia Tomik: Myślę o TORX330 w Alpach, reszta planów nie jest sprecyzowana, pojawiły się też trzy projekty górskie do zrealizowania. Byle w zdrowiu. 🙂 


Przeczytaj również: 


Jesteś naszym Czytelnikiem?
Dołącz do naszych Patronów i w ramach Patronite.pl wspieraj rozwój portalu ruandtravel.pl.

Tags : , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *