Dwa starty, dwa zupełnie różne doświadczenia – włoskie Dolomity i szkockie Highlands. Iwona Matuszczak-Szulc opowiada o swoich startach w Lavaredo Ultra Trail 120K i Salomon Skyline Scotland 100K w sezonie 2025 – o wyzwaniach, emocjach i tym, co naprawdę znaczy bieganie ultra.
Od pierwszych kroków do ultramaratonów
Moje bieganie zaczęło się prosto – ponad dziesięć lat temu, od 1,5 km, które wydawało się niekończącą trasą z kilkoma obowiązkowymi przystankami. Z czasem dystanse zaczęły się wydłużać – bo w bieganiu tak już jest, że gdy pokonasz jedno wyzwanie, od razu zaczynasz myśleć o kolejnym. Dziś ultra to część mojego życia: treningi, starty w Polsce i za granicą, podróże i nowe znajomości.
Dlaczego ultra?
Maraton to piękne przeżycie, ale dla mnie za krótkie. Ultra to przestrzeń – w czasie i w głowie. To godziny samotności, bieganie nocą po nieznanym terenie, zmienna pogoda i podłoże. To także stan, w którym umysł zwalnia, logika ustępuje miejsca koncentracji, a ciało musi radzić sobie z bólem i zmęczeniem. Każdy taki start jest sprawdzianem: jeśli dobrze przepracowało się treningi – jest szansa, że uda się dotrwać do mety. Jeśli nie – góry szybko to weryfikują.
Lavaredo Ultra Trail to jeden z najbardziej prestiżowych biegów górskich w Europie. Start i meta w Cortina d’Ampezzo to tylko początek – dalej trasa prowadzi przez serce Dolomitów. Już na wczesnym etapie zawodnicy mijają Tre Cime di Lavaredo (2999 m) i wspinają się na Forcella Lavaredo (2454 m). Potem czeka Passo Tre Croci (1805 m) z widokiem na masyw Cristallo, podejście pod Col dei Bos oraz wymagająca Forcella Giau (2360 m).
To nie tylko piękno krajobrazów, ale i ogromne wyzwanie fizyczne: 120 km oraz ponad 5800 m przewyższeń. W tym roku bieg był trudniejszy ze względu na wysoką temperaturę. Mimo to ukończyłam trasę w czasie 24 godzin i 49 minut, co dało 2. miejsce w kategorii. W Dolomitach najbardziej zaskoczyła mnie atmosfera – mimo tłumu zawodników panowała cisza i skupienie. Góry wymuszały respekt i koncentrację, a widoki rekompensowały każdy trudny krok.
Salomon Skyline Scotland 100K – siła szkockich gór
Kilka miesięcy później przeniosłam się w zupełnie inne realia – do Szkocji. Skyline Scotland 100K rozgrywany jest w Highlands, jednym z najbardziej surowych i malowniczych miejsc w Europie. Trasa startuje w Kinlochleven i wiedzie przez pasmo Mamores, w tym szczyty Stob Bàn (999 m) i Am Bodach (1032 m). Najbardziej wymagającym fragmentem jest Devil’s Ridge – eksponowana grań, gdzie każdy krok trzeba stawiać ostrożnie i pewnie.
Na papierze przewyższenia wyglądają skromniej niż we Włoszech, ale realne trudności są inne: wszechobecne błoto, lodowate potoki i ciągła zmiana pogody. Tego dnia biegliśmy w deszczu, chłodzie i wietrze, a na chwilę pojawiło się nawet słońce i tęcza – nagroda od natury za cierpliwość. W przeciwieństwie do Lavaredo atmosfera w Szkocji była pełna życia: biegacze rozmowni, kibice serdeczni, co chwila słyszałam „well done!”.
Do mety dotarłam w czasie 17 godzin i 43 minut, zajmując 1. miejsce w kategorii. Był to bieg trudny, ale niezwykle satysfakcjonujący – właśnie dzięki atmosferze i niezwykłej scenerii szkockich gór.
Co dalej?
Sezon 2025 zakończyłam z poczuciem ogromnej satysfakcji – dwa wymagające starty, dwa zupełnie różne doświadczenia. Plany na 2026 są już w kalendarzu i wiem, że będą wymagały jeszcze większych przygotowań.
Dla mnie bieganie ultra to coś więcej niż rywalizacja. To spotkanie z samą sobą, z własnymi ograniczeniami i z naturą, która zawsze pozostaje partnerem i przeciwnikiem jednocześnie. To sport, który uczy pokory, ale też daje poczucie wolności i siły.
Bo ultra to nie tylko kilometry i czas na mecie. To droga, która kształtuje i zostaje w pamięci na długo.
Od Redakcji:
A może Ty też masz za sobą wyjątkowy bieg, start, który zapamiętasz na długo? Chcesz podzielić się swoją historią, doświadczeniami z trasy, emocjami i zdjęciami?
Napisz do nas na office@runandtravel.pl
Podziel się swoją historią – zainspiruj innych biegaczy swoją pasją do biegania!