„Po przekroczeniu mety czułem smutek, że to już koniec”. Daniel Milewicz o starcie w TOR330.

Rozmawiała: Monika Bartnik
11 min. czytania

133 godziny i 37 minut – tyle trwała niezwykła przygoda Daniela Milewicza na trasie legendarnego TOR330 – Tor des Géants. W rozmowie z Runandtravel.pl opowiada o fizycznych i mentalnych wyzwaniach, sile samotnego biegu bez supportu oraz o tym, dlaczego mimo ogromnego zmęczenia już planuje kolejne ekstremalne wyzwania.

Emocje na mecie TOR330

Daniel Milewicz - finisher TOR330 _ fot. archiwum prywatne

133 godziny i 37 minut na trasie TOR330 – jakie emocje towarzyszyły Ci, gdy przekroczyłeś metę w Courmayeur?

Daniel Milewicz: Czekałem na te zawody bardzo długo. Do takich zawodów przygotowuje się kilka, kilkanaście miesięcy, więc po przekroczeniu mety czułem przede wszystkim smutek, że to się już kończy.

Największy test fizyczny i mentalny podczas TOR330 to...

Na trasie TOR330 _ fot. archiwum prywatne

TOR330 to jedno z najtrudniejszych wyzwań w świecie ultra. Co okazało się dla Ciebie największym testem fizycznym i mentalnym? 

Daniel Milewicz: Mentalnie jestem dobrze przygotowany i ciężko mnie złamać nawet w ekstremalnych warunkach. Natomiast fizycznie mam problem z adaptacją do dużych różnic temperatur. I owe właśnie występowały. Na wysokościach 2800-3200 m n.p.m., na otwartym terenie i gołej skale, w ciągu dnia temperatura wynosiła 28 – 30oC, natomiast w nocy spadała do 2 – 5. Mój bieg wyglądał wtedy jak rewia mody 🙂  Ubierałem się i następnie rozbierałem i tak aż do rana. Często wtedy towarzyszyły mi dreszcze, które po ubraniu się ustępowały.

Start w TOR330 bez supportu

Na trasie TOR330 _ fot. archiwum prywatne

Startowałeś bez supportu – dlaczego zdecydowałeś się właśnie na taką formułę? Czy była to kwestia logistyczna, osobistego wyboru, a może chęć sprawdzenia się w najbardziej „czystej” wersji ultramaratonu? Jak ten brak wsparcia wpływał na Twoje decyzje na trasie – odżywianie, odpoczynek, motywację?

Daniel Milewicz: Powodów jest kilka. Kiedy zaczynałem biegać ok. 15 lat temu nie wiedziałem, co to support. Nawet nie zwracałem uwagi na innych zawodników tylko chłonąłem bycie w biegu, bycie w naturze i zmęczeniu. Przebiegłem wiele długich biegów bez supportu, w tym w 2015 roku na głównym dystansie UTMB. Po kilku dobrych latach biegania, kiedy obserwowałem jak support coraz bardziej rósł w siłę na punktach, uznałem, że nie chcę tak.  Bo to już nie będzie tylko moje.

Kiedy dobiegasz bardzo zmęczony do bazy życia musisz myśleć o wszystkim – dosłownie! Od zarezerwowania kolejki do masażysty, naładowanie elektroniki, posiłek, spakowanie potrzebnych rzeczy i jedzenia na kolejny odcinek trasy, kąpiel, sen i w drogę. To jest dopiero przeżycie. A zdając się tylko na siebie daje mi to poczucie większej wartości w biegu i z biegu, że dokonałem tego sam.

Jeżeli chodzi o żywienie to wszystko planuję przed zawodami. Staram się dowiedzieć, jakie jest jedzenie na punktach. A w czasie zawodów z punktów zabieram do woreczka strunowego trochę jedzenia, abym w biegu miał większy wybór. 

Rodzina zawsze jeździ ze mną na zawody, a zwłaszcza za granicą, ale ja chcę biegać w spokoju. Chcę, żeby żona z dziećmi w tym czasie odpoczywali. Poznawali miejscowość, otoczenie. Cieszyli się wyjazdem, a ja biegiem. Każdy ma coś dla siebie.  

Strategia na bieg

Jak wyglądała Twoja strategia na ten bieg? Czy miałeś momenty, w których plan trzeba było całkowicie zmienić? 

Daniel Milewicz: Plan i strategia jest zawsze, natomiast moim pierwotnym założeniem było spędzanie około 2 godzin w bazach życia. Na miejscu zaskoczyło mnie to, że bazy życia nie mieściły się  w jednym budynku. Większość składała się z wielkich namiotów, gdzie w jednym było jedzenie, w drugim można było skorzystać z masażu, kąpieli, a w trzecim była baza noclegowa. Kolejka do fizjo czy masażysty powodowała wydłużenie mojego pobytu w bazie do ok. 3 h. 

Odpoczynek w trakcie TOR330

Na trasie TOR330 _ fot. archiwum prywatne

Jak wyglądał Twój odpoczynek w trakcie biegu? Czy był moment, w którym ciało lub głowa mówiły „dość”? Jak sobie radziłeś z kryzysami?

Daniel Milewicz: Bazy życia były kluczowe dla mojej strategii – to tam głównie odpoczywałem i ładowałem największe ilości kalorii.  W czwartej dobie przespałem się około 15 minut pod skałą, ale to był płytki i niespokojny sen, przerywany ciągłym uczuciem,  że coś chodzi po moim ciele. Natomiast nie było momentów i myśli o zejściu, a bardziej ciekawość, co czeka mnie za kolejną przełęczą, co kryje się za kolejnym pasmem górskim itp.

Rytuały przed startem i w trakcie biegu

Na trasie TOR330 _ fot. archiwum prywatne

Czy masz swoje „rytuały” przed startem albo w trakcie biegu, które pomagają Ci zachować spokój i koncentrację?

Daniel Milewicz: Przed startem wyłączam się. Jestem też lekko podenerwowany. Ciężko się wtedy ze mną porozumieć. Trochę uciekam i staram się pobyć sam ze sobą. Pomyśleć jeszcze o wszystkim na spokojnie. Zazwyczaj już na tydzień przed tak długimi zawodami zmniejszam ilość pracy na rzecz odpoczynku. Jest to dla mnie bardzo ważne, aby mierzyć się z takim dystansem.

Ostatnie dwa tygodnie przed takimi zawodami wariuję i staram się już z nikim nie spotykać, głównie ze względów zdrowotnych, co nie jest łatwe również dla mojej rodziny, ale na szczęście są bardzo wyrozumiali 🙂 

W trakcie biegu słucham muzyki. Mam wgranych kilkadziesiąt utworów w przeróżnych rodzajach muzyki, którymi potrafię wywołać pożądany stan emocjonalny, potrzebny mi w danej sytuacji i terenie. 

Najtrudniejsze i najpiękniejsze odcinki trasy TOR330

Na trasie TOR330 _ fot. archiwum prywatne

Który odcinek trasy Tor330 zapamiętasz najbardziej – ten najpiękniejszy i ten najtrudniejszy?

Daniel Milewicz: Najtrudniejszy był dla mnie odcinek od 240 km do 265 km. Żeby uniknąć największego upału tego dnia, który się zapowiadał wybiegłem nad ranem. Odcinek ten przeważnie wahał się na wysokości 2700-3000 m n.p.m i był w pełnej ekspozycji na słońce. Wtedy patrząc na zegarek uświadomiłem sobie, jak trudny technicznie był ten odcinek, który zajął mi prawie 14 godz .

Najpiękniejsza chwile to mocne i trudne technicznie podejścia i napawanie się widokiem na górze oraz przełęcz Col de Maltara. Podchodząc pod nią zadzwoniłem do najbliższych znajomych i rodziny za pośrednictwem WhatsAppa na kamerze, aby mogli delektować się ze mną widokiem na Mont Blanc. Niezapomniane przeżycie 🙂

Trening pod TOR330

Na trasie TOR330 _ fot. archiwum prywatne

Jakie elementy treningu są dla Ciebie kluczowe przy przygotowaniach do tak ekstremalnych dystansów – fizyczne, mentalne, logistyczne? Jak trenowałeś pod TOR330?

Daniel Milewicz: Jestem dietetykiem, psychodietetykiem i pracuje w ciągu dnia po 10-14 h z bardzo trudnymi pacjentami. Więc sam bieg jest dla mnie pewnym wyłączeniem i resetowaniem głowy. Treningi też dają mi to uczucie. 

Mam to szczęście, że mieszkam blisko Gór Izerskich i Karkonoszy. Dzięki temu przez osiem tygodni poprzedzających start mogłem spędzać niemal każdy weekend w górach, realizując treningi trwające od pięciu do siedmiu godzin i koncentrując się na zbieraniu przewyższeń. Staram się regularnie bywać w górach treningowo dwa razy w miesiącu. W tym roku mój plan treningowy zakładał wiele godzin na bieżni i prace nad podbiegami, aby zbudować siłę i wysokość. W czasie treningów wizualizuję sobie konkretne odcinki trasy na zawodach, co przekłada się na efektywność w trakcie samego biegu.

Dodatkowo przykładam dużą wagę do pracy z fizjoterapeutą i treningiem uzupełniającym – siłownia, mobilizacja, rower i oczywiście przysłowiową „ michę „ 😉

Dobra rada przed startem w TOR330

Jakie rady dałbyś komuś, kto myśli o starcie w takim biegu po raz pierwszy?

Daniel Milewicz: Aby nie koncentrował się wyłącznie na samym bieganiu, lecz także na treningu uzupełniającym, by minimalizować ryzyko przeciążeń i kontuzji.

Co mnie pociąga w biegach ultra?

Na trasie TOR330 _ fot. archiwum prywatne

Co pociąga Cię w biegach ultra? Jak zmieniło się Twoje podejście do biegania ultra po doświadczeniu TOR330?

Daniel Milewicz: Biegi ultra dają mi chwilę dla siebie. Poukładania w głowie wielu spraw. Odpoczynek psychiczny. W biegu jestem introwertykiem i nawet denerwuje mnie kiedy ktoś ciągle stara się nawiązać rozmowę w biegu. 

Sam bieg niewiele zmienił moje podjeście do ultra. Jestem zdecydowanie wytrzymałościowcem i zaczynam wchodzić na dobre w bieg w okolicach drugiej doby. Natomiast zawody te były potwierdzeniem, że im dłużej i dalej w biegu tym większa ekscytacja. Większą sprawia mi frajdę.

Biegowe marzenia

Czy TOR330 był największym biegowym marzeniem, czy raczej jednym z etapów w drodze dalej? Czy są biegi, o których marzysz – takie, które masz zapisane na liście „must do”? 

Daniel Milewicz: TOR300 był jednym z etapów. Lista biegów jest dość długa 🙂 Swisspeak 700, Ultra Marathon in the Arctic 500 km, Sahara Race 250 km, pustynia Gobi 400 km, Pireneje 900 km, GR 20, TOR450 GSS – ale już bardziej jako przygotowanie do zawodów oczywiście bez supportu 😉

Jakie masz plany biegowe na sezon 2026?

Daniel Milewicz: SwissPeak 700

Udostępnij ten artykuł