W niedzielę 27 lipca 2025 r. o godz. 5:15 (czyli o wschodzie słońca) wyruszyłem ze szczytu masywu Śnieżnika, spod samej wieży nazywanej pieszczotliwie „solniczką” w kierunku Śnieżki. Trasa ta była w spektrum moich biegowych przygód od dawna. Często sobie ją wizualizowałem i wręcz bawiłem się tym, w jaki sposób pogodzić te dwa ważne dla mnie szczyty.
Szczyty Śnieżnik i Śnieżka
Śnieżnik i Śnieżka, szczyty leżące w paśmie granicznym Polski i Czech. Śnieżnik to najwyższy szczyt w Masywie Śnieżnika, a Śnieżka jest najwyższym szczytem Karkonoszy. Przy sprzyjających warunkach atmosferycznych, takich jak dobra widoczność i brak mgły, szczyt Śnieżki jest wyraźnie widoczny ze Śnieżnika. Odległość między nimi w linii prostej to ok. 100 km, natomiast projektując trasę dostępnymi szlakami wskazywała ona odległość ok. 130 km. Odległość w sam raz – nie za długo, nie za krótko. To trasa, którą można śmiało pokonać w dobę i szybciej.
Dlaczego wybrałem Śnieżnik i Śnieżkę?
Dlaczego akurat te szczyty i dlaczego właśnie Sudety? To proste! Góry są dla mnie bardzo ważne, tak było, kiedy pierwszy raz z nimi „zadarłem” i to do nich wracałem włócząc się po nich z plecakiem jako turysta, a niewiele później wróciłem stawiając pierwsze kroki na wspinaczkowej skale na skałkach Lądeckich, a później już w Sokolikach.
Sudety okazały się niesamowite, ponieważ są idealne do wycieczek biegowych, rozgrywanych jest na ich terenie wiele biegów górskich, w tym przepiękne ultra i to na całym rozległym sudeckim łańcuchu. Masyw Śnieżnika jest dla mnie bardzo ważny też z innego powodu. To tu spędziłem pierwsze miesiące życia, mieszkając z rodzicami w Kamienicy koło Bolesławowa, może dlatego tak bardzo ciągnie mnie w góry.
Najpierw rekord GSS, teraz FKT Śnieżnik-Śnieżka
Wcześniej realizowałem już biegowe projekty na tym terenie. Biegłem trasą Głównego Szlaku Sudeckiego, który mierzy 444 km, najpierw w 2022 r. w parze z Bartkiem Fudali. Ustanowiliśmy wtedy rekord trasy (w formule bez wsparcia), wynoszący 97h i 1 min. Następnie w 2024 r. ustanowiłem rekord trasy biegnąc (w formule z suportem) w czasie 82h 12 min.
Te doświadczenia, a także starty w biegach ultra, w tym BackYard Ultra, spowodowały, że tęskniłem za ponownym wyzwaniem, podczas którego w samotności będę mógł kontemplować przestrzeń i oddawać się przyjemnościom związanym z nierobieniem niczego poza biegiem. Uznałem, że trasa Śnieżnik – Śnieżka jest wręcz do tego idealna. Z łatwością można odnaleźć na niej szlaki piesze, często mało uczęszczane, a w razie załamania pogody można zbiec do jednego z miasteczek, które leżą na trasie lub w jej pobliżu. Projekt zgłosiłem do FKT – amerykańskiej platformy internetowej certyfikującej długie szlaki biegowe. https://fastestknowntime.com/route/snieznik-sniezka-130km.
FKT to skrót od angielskiego terminu Fastest Known Time, oznaczającego najszybszy znany czas pokonania określonej trasy. Jest to termin używany w sporcie, szczególnie w biegach terenowych, gdzie chodzi o pobicie rekordu czasu na danej trasie, bez konieczności startowania w oficjalnych zawodach. Dodatkowo uznałem, że świetną zabawą będzie rozpoczęcie biegu o wschodzie słońca i próba zamknięcia wyzwania do zachodu.
Przygotowania do startu Śnieżnik-Śnieżka
Przygotowania do startu nie były jakieś szczególne. Logistyka była podobna do startów w biegach ultra i polegała na opracowaniu strategii, zaplanowaniu przepaków, zabezpieczeniu odpowiedniego sprzętu, elektroniki i jedzenia. Supportowali mnie moi najbliżsi przyjaciele, w tym operator, który dokumentował całe przedsięwzięcie.
Przed wschodem… jako że start miał nastąpić o świcie – postanowiliśmy, że noc spędzimy w okolicy szczytu. Miało to logiczne uzasadnienie, ponieważ wydłużało czas na odpoczynek przed samym startem. Tak też zrobiliśmy. Nie przewidzieliśmy jednego – pogoda okazała się bardziej kapryśna niż się spodziewaliśmy. W nocy obudził mnie deszcz, a właściwie obudziło mnie uczucie chłodu, śpiwór był mokry, a ja razem z nim. Udając, że nie jest tak źle, przetrwałem do 4:30. Okazało się, że prognozy pogody, które początkowo były bardzo sprzyjające, zmieniły się. Od nocy padało bez przerwy i nie zanosiło się, żeby miało przestać w dzień. Gorąca herbata o poranku sprawiła, że ogrzało się ciało i umysł trochę oprzytomniał.
Malownicza trasa przez Sudety i pogranicze polsko-czeskie
5:15 Świt = Start. Ruszyłem spokojnie, zresztą taki był mój plan. Nie wariować, biec spokojnie z rozwagą, nie tracić czasu na niepotrzebne czynności, ale też nie gonić. Miałem przed sobą cały dzień i nadzieję, że przestanie choć na chwilę padać.
Trasę podzieliłem na krótsze odcinki. Przedzielone były miejscami, do których mógł dotrzeć samochód ekipy wspierającej. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę, ponieważ deszcz mocno mnie wychładzał i rozsądnie było korzystać z możliwości zmiany odzieży.
Punkty na mojej trasie to Międzygórze, Bystrzyca Kłodzka, Duszniki Zdrój, Karłów, Pasterka, Vernerovice w Czechach, Chełmsko Śląskie, Lubawka, Paprotki, Rozdroże Kowarskie, przełęcz Okraj i Śnieżka. Trasa jest przepiękna widokowo, oferuje niezapomniane wrażenia estetyczne, widoki zapierające dech w piersiach, biegowo też jest niczego sobie. Każdy znajdzie coś dla siebie – jest technicznie, miejscami jest płasko, jest trudno, czasami szybko, są też odcinki asfaltowe. Trasa przebiega w dużej części w Czechach, co jest niewątpliwie jej atutem, dla mnie były to nowe nieznane odcinki i ciekawe doświadczenie. Całe pogranicze polsko – czeskie jest bardzo ciekawe, granice się zatarły i gdyby nie oznaczenia i wystające z ziemi słupki graniczne nie wiedziałbym, czy jestem w Polsce czy w Czechach. Zresztą, jakie to ma znaczenie? Dla mnie żadne.
Ultra w deszczu
Za Międzygórzem już solidnie się rozpadało i wizja poprawy pogody zupełnie się rozmyła. Mój cel, jakim było połączenie dwóch szczytów od świtu do zmierzchu oddalał się i stało się dla mnie jasne, że ta próba dotyczyć będzie siły charakteru i wytrzymania warunków pogodowych. Nie raz biegłem w deszczu i jest on normalny dla biegaczy ultra, jednak długotrwały deszcz skutecznie studzi zapał ścigania, a w miejscach, gdzie teren robi się techniczny, jest ślisko i trzeba bardziej uważać.
Nie ma bariery chroniącej przed deszczem, a przynajmniej nie w biegu. Buty, kurtka, spodnie – wszystko przemakało nadspodziewanie szybko, takie bywa ultra. Przystanki wykorzystywałem na uzupełnienie płynów, szybką przekąskę i ewentualne przebranie rzeczy, które na chwilę dawały wrażenie komfortu, jednak po chwili ponownie były mokre. Po drodze miałem dużo czasu na rozmyślanie, a widoki przypominały mi trasy biegów, które tędy wcześniej przebiegały. W Karłowie spotkałem pierwszych turystów. Tego dnia było ich niewielu, na całej trasie spotkałem zaledwie kilkoro piechurów.
Deszcz w końcu przestał padać, gdzieś w okolicach Chełmska Śląskiego, swoją drogą tereny niesamowite turystycznie. Na przepaku zdjąłem rzeczy przeciwdeczowe, moje ciało mogło w końcu odetchnąć.
Cele, które poszerzają horyzonty
Zachód słońca dogonił mnie na zbiegu z Kruczych Skał do Lubawki. Te tereny są mi bardzo bliskie, ponieważ okolica jest areną festiwalu biegowego NiedamiRUN – ultramaraton sudecki, którego jestem współorganizatorem, a którego czwarta edycja odbędzie się 23 sierpnia 2025.
Od rozdroża Kowarskiego mozolnie podbiegałem na Okraj. Zmiana butów nic nie pomogła, te zamokły w moment na rozmokłych trawach. Powyżej schroniska Jelenka wilgoć w powietrzu była tak duża, że widoczność ograniczała się do 1-2 m. Nawet silny wiatr nic nie pomagał. Upragnionej Śnieżki nie widziałem. Rozpoznałem ją nie po kształcie, konturach czy światełkach na szczycie, wiedziałem , że to już koniec, bo tam czekali na mnie moi niezawodni przyjaciele. To był koniec pięknej, a tego dnia trudnej trasy, która zajęła mi dokładnie 20 h i 18 min. (brutto). To więcej niż zakładałem, ale czas pokonania tej „linii” nie miał większego znaczenia. Wyznaczając cele, a potem je realizując, otwieramy się na nowe horyzonty.
Trasa ma oficjalny track, który można pobrać na stronie FKT, wystarczy wpisać „Śnieżnik – Śnieżka”.
Obejrzyj relację fotograficzną za trasy
Poniżej możesz obejrzeć galerię zdjęć z trasy autorstwa Mieczysława Wiły.






