“Bieg etapowy Carnica Ultra Trail poleciłbym tym, którzy chcą mocno potrenować i nie martwić się logistyką, a dodatkowo spędzić fajne i nie rujnujące kieszeni wakacje biegowe w górach”. O tegorocznej edycji biegu rozmawiamy z naszym Patronem Michałem Drozdem.
11.08.2024 r.
- Carnica Ultra Trail to bieg etapowy, którego trasa przebiega przez całe pasmo górskie Alp Karnickich pomiędzy San Candio a Tarvisio. Trasy prowadzą wzdłuż granicy włosko-austriackiej. Tegoroczna edycja odbyła się w dniach 25-28 lipca.
- To bieg etapowy, w którym nie ma znaczenia, kto będzie pierwszy na mecie, bo tu nie ma rywalizacji i pomiaru czasu. Liczą się atmosfera, ludzie i oczywiście piękne okoliczności przyrody. A najpiękniejsze jest to, że bieg ma charakter charytatywny – opłaty rejestracyjne są przekazywane na rzecz projektu „Race ideas”, który wspiera aktywność sportową dzieci z niepełnosprawnością fizyczną lub poznawczą i dzieci z rodzin znajdujących się w przejściowej trudnej sytuacji ekonomicznej (stypendia sportowe).
- Tym bardziej cieszymy się, że dzięki współpracy z organizatorem w tegorocznej edycji bierze udział #EkipaRunandtravel, czyli nasi Patroni – Michał Drozd i Piotr Perkowska, czyli Jam Niezależny.
Jaka była formuła biegu?
Michał Drozd: 4 etapy, w sumie ok. 210 km 12000 m+. Biegliśmy w dwuosobowych zespołach, bez rywalizacji, w formule self-support. Organizatorzy zapewniali transport dużego worka z naszymi rzeczami, śniadania i ciepłe kolacje oraz kanapkę „na drogę”. Codziennie spaliśmy w innym miejscu, w namiotach zapewnianych przez organizatora.
Czy przygotowywałeś się jakoś specjalnie do startu, a może to właśnie sam bieg etapowy potraktowałeś jako trening przygotowujący do innych wyzwań biegowych zaplanowanych na ten rok?
Michał Drozd: Pobiegliśmy sobie z Piotrkiem (Piotr Perkowski biegł z Michałem w teamie – red.) na długie wybieganie do Kampinosu. Ten bieg był etapem przygotowań – moich do startu w Nicei w październiku na 100 mil, Piotrka do CCC.
Jak wyglądała trasa poszczególnych etapów?
Michał Drozd: Całość trasy generalnie prowadziła przez Alpy Karnickie, wzdłuż grzbietu i granicy włosko-austriackiej. Pierwszy etap był etapem łapania wysokości, więc sporo było lasów, ale pojawił się też grzbiet, widoki. Drugi etap był najdłuższy i najbardziej techniczny, zarówno jeśli chodzi o zbiegi, jak i trawersy po singletrackach. Na trzecim fajnie się bujaliśmy między 1600 a 2300 m n.p.m., a zakończyliśmy dłuuuugim zbiegiem do bazy. Na czwartym etapie najbardziej zapadły mi w pamięć przede wszystkim fantastyczne widoki i długi bieg granią. Poza tym konkretne podejścia – jedno długie, drugie mocne.
Który z etapów okazał się dla Ciebie najtrudniejszy i dlaczego?
Michał Drozd: Najtrudniejszy był drugi, nie doceniliśmy trudności technicznych i przez to czasu i zabrakło nam jedzenia.
Jak radziłeś sobie z regeneracją i odpoczynkiem pomiędzy poszczególnymi etapami?
Michał Drozd: To było wyzwanie, bo pobudki były bardzo wcześnie ok. 4-4.30, więc snu nie było za dużo. Włosi to radosny naród. Starałem się dużo jeść, wchodził gainer, duża kolacja, gorzka wiśnia, zimna kąpiel.
Czy to był Twój pierwszy bieg etapowy?
Michał Drozd: Mój nie, chociaż pierwszy tak długi i wymagający. Leciałem już Triadę, GUR Challenge i skrócony UTMR.
Co Twoim zdaniem jest zaletą biegów w takiej formule?
Michał Drozd: Można dużo więcej zobaczyć, można trochę też więcej pokombinować i potestować różnych rzeczy. Dodatkowo trochę świadomiej rejestrujemy, co jest na trasie, niż gdyby to robić na raz. Dla nas to był po prostu super fajny biegowy wypad wakacyjny, gdzie nie musieliśmy się o nic martwić.
Co Ci się szczególnie podobało podczas Carnica Ultra Trail?
Michał Drozd: Trudno wybrać, bo bardzo dużo rzeczy. Kolejność przypadkowa. Przepiękna, urozmaicona trasa – zarówno widokowo, jak i terenowo. Naprawdę nie było nudy. Ludzie, ludzie, ludzie i atmosfera – poznaliśmy otwartych, sympatycznych ludzi, zakręconych na tym samym punkcie, co my. Codzienne wspólne bieganie i obozowanie, brak rywalizacji powodowały, że naprawdę było dużo czasu na rozmowy i poznawanie się. Fantastyczna organizacja – to był naprawdę skomplikowany projekt, a wszystko było dopięte, świetnie zorganizowane, począwszy od obozu, jedzenia, transportu, kończąc na namiocie z dużym centrum ładowania urządzeń elektronicznych – o wszystkim pomyśleli i nie było miejsca na stereotypowe włoskie bordello.
Komu poleciłbyś udział w Carnica Ultra Trail?
Michał Drozd: Po pierwsze tym, którzy chcą mocno potrenować i nie martwić się logistyką, a dodatkowo spędzić fajne i nie rujnujące kieszeni wakacje biegowe w górach. Ludziom, którzy lubią piękno gór, chcą poznać ciekawych i sympatycznych ludzi. To, czego potrzeba to trochę kondycji, bo jest to jednak dosyć wymagające. Dla osób, które nie czują się na siłach na 200+ km, organizatorzy przygotowali też krótszy dystans – równolegle rozgrywany w tym samych obozach
Przypominamy również krótkie relacje Michała i Piotrka, które publikowaliśmy po każdym etapie na Facebooku.
Dzień pierwszy
“Jesteśmy po pierwszym dniu cali i zdrowi. Trasa bardzo fajna, sporo po lesie, ale było dużo takich momentów, gdzie wybiegaliśmy w piękne widoki. Pogoda bardzo dobra, bo słońce raczej za chmurami, więc nie było strasznego upału. Trochę technicznych fragmentów, no urozmaicona trasa. Był też czas na szarlotkę w schronisku, więc bez napinki. Obóz super! Bardzo fajna i ciepła atmosfera. Starają się nam przychylić nieba. Piotrek już wszystkie panie oczarował Mówią “Piotr, Piotr wegano wegano sandali sandali”, no i jest tutaj gwiazdą ewidentną. Dzisiaj było miało być 51 km, nam wyszło 54 km, trochę tam dołożyliśmy i 3100 podejść. Jutro ma być najcięższy dzień – około 60 km, no i pod 4000 m + przewyższeń. Collazione, czyli śniadanie, mamy jutro zaplanowane na 4:00 rano”.
Dzień drugi
“Drugi dzień dużo trudniejszy. Po pierwsze dłuższy, więcej przewyższeń (61 km/ 3700 m+), ale przede wszystkim z dużo większą ilością metrów technicznych. Ogólnie było jednak pięknie – były i wysokie góry w stylu Dolomitów i strome podejścia, i piękne trawersy techniczne, i wyrypiaste zbiegi. Druga część dnia była w ogóle w innym charakterze gór – bardziej w stylu naszych Tatr Bielskich. Na trasie mamy też drugą ekipę z Polski – chłopaków z Bydgoszczy, z którą się mijamy i sobie rozmawiamy.
Dzień trzeci
“Dzisiejszy etap łatwiejszy, mniej techniczny, ale na pewno nie mniej widokowy. Wbiliśmy na 2 300 i było pięknie! Zbieg trochę łatwiejszy niż z Krzyżnego, ale nie dużo. Za to końcówka trochę zabójcza – 8 km po drodze i tutaj poznaliśmy albo nie poznaliśmy uroki włoskiej myśli technicznej, bo droga była przez pierwsze półtora kilometra od góry licząc asfaltowa, potem się zmieniła, później znowu było 500 m asfaltu z czasów prawdopodobnie Benito Mussoliniego, potem znowu szuterek i na koniec już asfalt do do bazy. Nie za bardzo mam koncepcję, dlaczego Włosi budują drogę z przerwami i od góry – może ktoś ma koncepcję
Ważniejsza rzecz – ta impreza jest charytatywna. Razem z nami na krótszej trasie kilka osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami też ma okazję pokonać na specjalnie przygotowanych pojazdach tę przepiękną trasę. Cały dochód z imprezy jest przeznaczony na wsparcie i pomóc dla nich. Na zdjęciu widzicie właśnie jak wyjeżdżają w góry. Dzisiaj licznik nam się zatrzymał na 51 km i 2700 przewyższenia, jutro 46 km, ale biegniemy na 2 600 i będzie przewyższenia 2800”.
Prezentację biegu Carnica Ultra Trail 2024 znajdziecie na Runnandtravel.pl
Jesteś naszym Czytelnikiem?
Dołącz do naszych Patronów i w ramach Patronite.pl wspieraj rozwój portalu ruandtravel.pl.