Dziesięć lat temu, podczas swojego pierwszego biegu górskiego, odebrał telefon, który na zawsze zmienił jego życie – został dawcą komórek macierzystych dla chorej na białaczkę kobiety z Francji. W tym roku, dokładnie dekadę później, Leszek Winiarek stanął na starcie legendarnego CCC w ramach UTMB, kończąc bieg w kraju swojej genetycznej bliźniaczki. To historia o sile biegania, symbolice i dawstwie, które łączy ludzi ponad granicami.
- Podczas tegorocznej edycji UTMB wystartowałeś na dystansie CCC, czyli 100 km / 6050 m+. Dlaczego udział właśnie w tegorocznej edycji imprezy miał dla Ciebie znaczenie symboliczne?
- Twoja historia dawcy jest ściśle związana z bieganiem w górach. Co sprawiło, że w ogóle zapisałeś się do bazy dawców?
- Dla wielu osób sama procedura oddania szpiku brzmi tajemniczo, a nawet trochę strasznie. Czy możesz w prosty sposób wytłumaczyć, jak to naprawdę wygląda?
- Czy oddanie szpiku miało w jakikolwiek sposób wpływ na Twoje zdrowie, treningi i kondycję biegową?
- Już dziesięć dni po oddaniu szpiku pobiegłeś maraton. Jak wyglądał ten powrót na trasę – bardziej jako test organizmu czy symboliczny bieg dedykowany Twojej „bliźniaczce”?
- Jakie to uczucie, kiedy dowiadujesz się, że gdzieś na świecie żyje ktoś genetycznie bardzo podobny do Ciebie – i że Twoja decyzja może uratować mu życie?
- Czy w momencie biegu – na przykład podczas kryzysu – wracasz myślami do tamtej chwili, kiedy dałeś komuś szansę na nowe życie?
- Po oddaniu szpiku zostałeś wolontariuszem Fundacji DKMS. Co najbardziej motywuje Cię, by opowiadać o swojej historii i zachęcać innych do rejestracji?
- Wielu biegaczy spotkało Fundację DKMS właśnie na zawodach – przy stoiskach rejestracyjnych. Jak Twoim zdaniem sport i idea dawstwa się uzupełniają?
- Czy ukończenie CCC po 10 latach od oddania szpiku odbierasz bardziej jako sportowe osiągnięcie, czy raczej jako symbol drogi, którą przeszedłeś dzięki bieganiu i dawstwu?
- Gdybyś miał przekonać biegaczy jednym zdaniem, dlaczego warto zarejestrować się w bazie dawców – co byś im powiedział?
Podczas tegorocznej edycji UTMB wystartowałeś na dystansie CCC, czyli 100 km / 6050 m+. Dlaczego udział właśnie w tegorocznej edycji imprezy miał dla Ciebie znaczenie symboliczne?
Leszek Winiarek: Można by powiedzieć po prostu – to jest UTMB. Finish na mecie w Chamonix jest największym marzeniem chyba każdego biegacza ultra. Natomiast, rzeczywiście dla mnie ten start był wyjątkowy i symboliczny, ale żeby to wyjaśnić muszę się cofnąć w czasie o 10 lat.
29 sierpnia 2015 r. pobiegłem swój pierwszy w życiu bieg górski – 44 km w ramach Letniego Biegu Piastów w Jakuszycach. W trakcie tego biegu zadzwonił do mnie Marcin z Fundacji DKMS (w której byłem zarejestrowany) z informacją, że gdzieś na świecie jest pacjent chory na białaczkę, który potrzebuje właśnie mojego szpiku. Dwa miesiące później oddałem szpik, a właściwie komórki macierzyste kobiecie z Francji. Było to dla mnie jedno z najważniejszych i najbardziej emocjonalnych wydarzeń w moim życiu.
I kiedy tak zastanawiałem się jak uczcić tę rocznicę, dostałem maila od UTMB z informacją, że zostałem wylosowany na CCC, który w tym roku startował… 29 sierpnia, czyli dokładnie 10 lat po telefonie z Fundacji. Piękna i symboliczna klamra domykająca moją historię biegania i dawstwa, tym bardziej że bieg kończyłem we Francji, skąd pochodzi moja bliźniaczka genetyczna.
Twoja historia dawcy jest ściśle związana z bieganiem w górach. Co sprawiło, że w ogóle zapisałeś się do bazy dawców?
Leszek Winiarek: Akurat decyzja o samej rejestracji nie miała nic wspólnego z bieganiem, była odpowiedzią na apel Dody o rejestrację dla chorującego na białaczkę Nergala, jej ówczesnego partnera. To niesamowite, ale w odpowiedzi na ten apel do bazy zapisało się ponad 40 tys. osób, a ponad 350 z nich (w tym ja) zostało dawcami faktycznymi.
Natomiast wszystko, co się działo od tego wyjątkowego telefonu było jakoś powiązane z bieganiem: telefon zadzwonił w czasie startu w Jakuszycach, samo pobranie komórek miało miejsce tuż przed maratonem w Walencji, późniejsze moje działania wolontariackie w Fundacji obejmowały między innymi rejestracje dawców na imprezach biegowych, piątą rocznicę świętowałem indywidualnym projektem biegowym w Izerach i Karkonoszach, o którym zresztą w Runandtravel pisaliście 😊.
Dla wielu osób sama procedura oddania szpiku brzmi tajemniczo, a nawet trochę strasznie. Czy możesz w prosty sposób wytłumaczyć, jak to naprawdę wygląda?
Leszek Winiarek: Niestety wciąż panuje wiele mitów dotyczących oddawania szpiku, a w rzeczywistości jest to prosta i bezpieczna procedura medyczna wykonywana w Polsce od ponad 40 lat, a na świece dłużej. Są dwie metody pobierania szpiku, a tak naprawdę komórek macierzystych: w 90% przypadków jest to pobranie komórek z krwi obwodowej. Procedura jest podobna trochę do pobrania krwi, z tą różnicą, że mamy wkłucia w oba przedramiona. Z jednej ręki krew jest pobierana, przechodzi przez specjalny separator komórek, a drugim wkłuciem wraca do naszego krwioobiegu. Cały proces trwa ok 4-5 godzin, w czasie których możemy oglądać TV, czytać książkę (ja akurat czytałem “Szczęśliwi biegają ultra”) czy słuchać muzyki pod opieką przemiłego personelu szpitala.
Druga metoda, wykorzystywana w 10% przypadków, to prosty i bezpieczny zabieg chirurgiczny wykonywany w pełnej narkozie, w czasie którego materiał do przeszczepu jest pobierany z talerza kości biodrowej (NIE z kręgosłupa) za pomocą igły punkcyjnej. Po pobraniu komórki są transportowane do pacjenta, który otrzymuje je w postaci kroplówki.
Czy oddanie szpiku miało w jakikolwiek sposób wpływ na Twoje zdrowie, treningi i kondycję biegową?
Leszek Winiarek: W perspektywie długo czy średnioterminowej oddanie komórek nie miało żadnego negatywnego wpływu na moje zdrowie, treningi czy kondycję biegową. Warto zaznaczyć, że dawcy są pod opieką Fundacji nie tylko przed i w trakcie pobrania, ale również przez kilka lat (!!!) po pobraniu. W pierwszym okresie DKMS wysyła nas na badania okresowe, natomiast później prosi o regularne wypełnianie ankiet na temat stanu zdrowia.
Z drugiej strony skłamałbym, gdybym powiedział, że sam okres bezpośrednio przed, w trakcie i po pobraniu nie wpłynął na moje treningi i samopoczucie. Częściowo ja sam narzuciłem sobie pewne ograniczenia, aby nie narażać się na przeziębienie, które mogłoby mnie wykluczyć jako dawcę i w efekcie narazić pacjentkę na zagrożenie życia. Na kilka dni przed pobraniem komórek dawcy przyjmują zastrzyki z czynnikiem wzrostu, które mają za zadanie zwiększyć liczbę komórek macierzystych w organizmie, ale których efektem ubocznym są osłabienie i bóle stawowe. Po samym pobraniu potrzebujemy ok 2-3 tygodnie na pełną regenerację organizmu.
Tu każdy musi sam sobie odpowiedzieć, czy takie zaburzenie cyklu treningowego i pewne krótkotrwałe pogorszenie samopoczucia to wysoka cena za podarowanie komuś szansy na życie.
Już dziesięć dni po oddaniu szpiku pobiegłeś maraton. Jak wyglądał ten powrót na trasę – bardziej jako test organizmu czy symboliczny bieg dedykowany Twojej „bliźniaczce”?
Leszek Winiarek: Trochę jedno i drugie. Maraton w Walencji był zaplanowany dużo wcześniej, a telefon z DKMS i cała procedura pobrania komórek wypadły akurat w środku przygotowań do biegu. Do Hiszpanii pojechaliśmy z Agnieszką z nastawieniem, że jeżeli będę się dobrze czuł, to wystartuję, a jeżeli nie, to spędzimy po prostu fajny urlop. Wystartowałem, jednak w trakcie biegu bardzo szybko okazało się, że organizm nie był jeszcze zregenerowany i nie był gotowy na taki wysiłek. Mimo tego jakimś cudem udało mi się doczłapać do mety i ukończyć bieg.
Byłem 10 dni po oddaniu komórek. Te emocje były wciąż bardzo świeże. Dużo myślałem o mojej nowej „siostrze”, tym bardziej, że w tak krótkim czasie po przeszczepie nie wiadomo jeszcze, czy on się przyjmie. Dlatego też taka symboliczna dedykacja dla pacjentki była jak najbardziej naturalna.
Jakie to uczucie, kiedy dowiadujesz się, że gdzieś na świecie żyje ktoś genetycznie bardzo podobny do Ciebie – i że Twoja decyzja może uratować mu życie?
Leszek Winiarek: Z jednej strony pojawia się wzruszenie, radość i ciekawość tej osoby, a także pytanie, jak to w ogóle możliwe, że ktoś jest do mnie aż tak podobny genetycznie. Z drugiej strony pojawił się naturalny smutek – świadomość, że ta nowo poznana, a jednak w pewien sposób bliska osoba, zmaga się ze śmiertelną chorobą. A kiedy dociera do Ciebie, że możesz jej pomóc, pojawia się poczucie ogromnej odpowiedzialności i motywacja do działania.
Czy w momencie biegu – na przykład podczas kryzysu – wracasz myślami do tamtej chwili, kiedy dałeś komuś szansę na nowe życie?
Leszek Winiarek: Oczywiście, że tak! Myślę sobie, że kryzys, który teraz przechodzę jest niczym w porównaniu z walką, jaką musiała stoczyć moja genetyczna bliźniaczka w walce o swoje zdrowie. Miałem zresztą przyjemność poznać osobiście kilku pacjentów oraz ich historie i ta ich determinacja w walce o powrót do zdrowia może być naprawdę inspirująca. Polecam wszystkim książkę „Liczy się każdy oddech” Andrzeja Dziedzica i Joasi Głuchowskiej, która opowiada historię Andrzeja, sportowca wyczynowego, pływaka, który pewnego dnia słyszy potworną diagnozę. Albo film „Życie numer dwa” Krzysztofa Włostowskiego, filmowca, operatora, który zabiera kamerę na oddział onkologiczny, by udokumentować swoją walkę o życie. Obie te opowieści są niezwykle poruszające i inspirujące.
Po oddaniu szpiku zostałeś wolontariuszem Fundacji DKMS. Co najbardziej motywuje Cię, by opowiadać o swojej historii i zachęcać innych do rejestracji?
Leszek Winiarek: Myślę, że ta świadomość, w jak prosty sposób możemy dać komuś szansę na powrót do zdrowia. Okazuje się, że nie musisz być lekarzem, strażakiem, policjantem czy jakimś superbohaterem, żeby uratować komuś życie i ocalić świat nie tylko tej osoby, ale jej rodziny, przyjaciół, znajomych. Poza tym, wielu dawców faktycznych po oddaniu szpiku ma pewien rodzaj niedosytu: „Jak to? To już? Tylko tyle? I o to było tyle hałasu? To dlatego teraz nazywają mnie bohaterem?” I wielu z nas chce działać dalej, opowiadać historię i zachęcać innych do rejestracji. Fundacja DKMS i lekarze robią niesamowitą robotę merytoryczną i informacyjną, a my dawcy uzupełniamy ją o swoje historie i emocje z nimi związane.
Wielu biegaczy spotkało Fundację DKMS właśnie na zawodach – przy stoiskach rejestracyjnych. Jak Twoim zdaniem sport i idea dawstwa się uzupełniają?
Leszek Winiarek: Sam zorganizowałem kilka takich akcji rejestracyjnych, min. na Baran Ultra Race, na Rzeźniku, na Grani Tatr, na Janosiku, na Winter Trail Malopolska. Wiem, że inni dawcy organizują podobne akcje na innych imprezach sportowych. Poza tym od kilku lat można wspierać DKMS na Maratonie i Półmaratonie Warszawskim w ramach akcji #biegamdobrze. My biegacze jesteśmy idealnymi kandydatami do bycia dawcami – jesteśmy zdrowi, wysportowani, a do tego jest w nas chyba sporo wrażliwości i empatii na innych. Uważam, że bieganie i sport w ogóle, znakomicie uzupełniają się ze wszelkimi akcjami prozdrowotnymi, w tym z szerzeniem idei dawstwa szpiku.
Czy ukończenie CCC po 10 latach od oddania szpiku odbierasz bardziej jako sportowe osiągnięcie, czy raczej jako symbol drogi, którą przeszedłeś dzięki bieganiu i dawstwu?
Leszek Winiarek: Chyba jedno i drugie. Po pierwsze spełniłem chyba swoje największe biegowe marzenie – UTMB i meta w Chamonix. Ze względu na bardzo trudne warunki, na jakie panowały na trasie, sportowo wyszło trochę poniżej moich oczekiwań, ale z drugiej strony pomimo tych niesprzyjających okoliczności, mentalnie zagrało wszystko: czułem duży spokój i ogromną determinację, żeby dobiec do mety. Miałem też ogromne wsparcie bliskich, znajomych, pracowników Fundacji DKMS czy nieznanych osób, które gdzieś usłyszały o mojej historii i dedykacji na ten bieg. Nie chciałem ich zawieść, ale przede wszystkim chciałem to przebiec dla mojej „bliźniaczki” i dla samego siebie.
Gdybyś miał przekonać biegaczy jednym zdaniem, dlaczego warto zarejestrować się w bazie dawców – co byś im powiedział?
Leszek Winiarek: Ja wierzę, że biegaczy nie trzeba jakoś specjalnie przekonywać, jesteśmy fajną i wrażliwą społecznością. Bardzo wielu z moich biegowych znajomych jest od dawna w bazie DKMS. Natomiast niezdecydowanym powtarzam cytat, który gdzieś usłyszałem: „pomoc jednej osobie nie zmieni całego świata, ale może zmienić cały świat dla jednej osoby”. Zapewniam Was, że warto.
Ty też możesz zarejestrować się w bazie na stronie DKMS >> LINK