10 sierpnia 2020 By GÓRY & ULTRA, Slider With 2702 Views

1xBabia Góra 2020 | Darek Marek | Relacja

„1xBabia Góra. Jeśli nie jesteś przygotowany na konkretne bieganie, to będziesz tam cierpiał człowieku. Natomiast, jeśli odpowiednio się wytrenowałeś, a psychika jest w harmonii, to możesz doświadczyć nie lada atrakcyjnych sportowych przeżyć.” Zapraszamy do przeczytania relacji Darka Marka z Monk Sandals Team, który podczas tegorocznych zawodów Ultramaraton Babia Góra zajął 1. miejsce na dystansie 1xBabia Góra.

——————————————————————————————-

1xBabia Góra 2020 | Darek Marek | Monk Sandals Team | 10.08. 2020 r.

Oto bieg z charakterem. Oto zawody, które z czystym sumieniem nazwę: prawdziwe biegi górskie. Nie chodzi mi o ograniczony ze względu na obostrzenia wymiar imprezy, lecz o tę wisienkę na torcie. O „main event”, czyli o jakość trasy biegu. Wymagający teren – od miękkiej leśnej ściółki po potężne głazy. Zamknięte przestrzenie i otwarte szczyty. Pogoda nie do przewidzenia. Zmienna i dynamiczna. Tutaj Diablak (1725 m n.p.m) rządzi klimatem. Brak punktów odżywczych, więc wszystko, czego potrzebujesz masz mieć ze sobą. Tak w telegraficznym skrócie należy opisać bieg 1xBabia Góra (23,5 km +/- 2600). Jeśli nie jesteś przygotowany na konkretne bieganie, to będziesz tam cierpiał człowieku. Natomiast, jeśli odpowiednio się wytrenowałeś, a psychika jest w harmonii, to możesz doświadczyć nie lada atrakcyjnych sportowych przeżyć.

Była to już dla mnie kolejna edycja tych zawodów, a wróciłem tu, by zmierzyć się z mistyczną trasą. Chciałem zobaczyć jak osobiście się zmieniłem pod kątem sportowym oraz mentalnym. Chciałem poczuć To na własnej skórze. Tym To jest po prostu piękno tych rejonów.
Tym razem pogodę określić można było prosto: upał. Upał. Hot. Spicy. Start zaplanowano na 11:00, więc szacunkowo w samo południe będę na szczycie Babiej Góry – myślałem. Mniej więcej tak też się stało. Od startu do szczytu sprawnie wspinałem się biegowo, by kilka chwil po południu przebiec przez najwyższy i najbardziej oblegany turystycznie punkt trasy. Widok z góry na świat wokół spektakularny. Ilość ludzi na szlakach – setki. Pod nogami kamienie i głazy. Sucho i surowo. Na zbiegu używałem swojego dzwonka ostrzegawczego, czyli okrzyki: „uwaga”, „lewa wolna”. Stale krzyczałem, by bezpiecznie móc zbiegać, a turyści i kibice grzecznie robili przestrzeń. Tylko dwukrotnie wpadłem w kogoś, na szczęście byli to mężczyźni 3x więksi ode mnie, więc nic nikomu się stać nie mogło. Na niebie czysto, tylko jedna lampka, tzn. LAMPA Z NIEBA!
Z Babiej na Małą Babią (1517 m n.p.m) i hop w dół do lasu, który dodał otuchy swoim cieniem. Przy schronisku na Markowych Szczawinach minąłem potężne zgromadzenie ludzi oraz drugi pkt. kontrolny. Piiikkkk…i śmigam dalej. We flaskach już pusto, a pić się chce nadal. Wiedziałem, gdzie będą źródełka po drodze. Właśnie miałem zamiar zatankować przy jednym. Szybka akcja przy strumieniu i lecę dalej do mety. Niby 70% trasy mam za sobą, ale wiem, że teraz czas na „rzeźbienie” pod stosunkowo lekką górę. Długo. Niby szybko, ale jakoś wolno w odczuciu. Nie istotne – nadal bawiłem się tym biegiem. Flirtowałem sam ze sobą sprawdzając, na ile mnie stać w takich warunkach. Wnioski: gdyby wyścig był zacięty od początku do końca, to wygrałby ten, kto miał lepsze chłodzenie względne. Jest jeszcze jeden charakterystyczny element tego biegu. Gdy już widzisz metę i gdy chcesz mieć ją już za plecami, czeka cię jeszcze podbieg po stoku narciarskim i dopiero finisz. Ten stok mało kto lubi. Nikt w sumie. Ale jest i należy go zaakceptować. Z perspektywy kibica fajnie to wygląda, jak zataczający się zawodnik walczy o przetrwanie i zaliczenie mety. Bo ten podbieg jest bardzo stromy. Ja nie walczyłem tego dnia. Po prostu wbiłem się w ścianę, wyrzeźbiłem tego „upa” i stoczyłem się do mety. Ufff…

Zawody te mają już swoich stałych bywalców. Ja też tu bywam. Impreza ma charakter towarzyski z małą pompą, raczej skromnie niż spektakularnie. Niby wszystko się zgadza i jest w porządku…ale czuję, że brakuje jakiejś iskry, która by rozpaliła potencjał tych rejonów i przyciągnęła nowych zawodników. Czasy mamy, jakie mamy i to właśnie czas pokaże, co będzie dalej. Osobiście polecam się sprawdzać na takich trasach jak wokół Babiej Góry. To prawdziwy test osobowości.

———————————————————-

Darek Marek zajął 1. miejsce na dystansie 1xBabia Góra (23,5 km +/- 2600) z czasem 2:20:41. Jako drugi – z czasem 2:29:41 – przybiegł na metę Michał Klamut, a jako trzeci Mirosław Borycki z czasem 2:43:32. Pierwszą kobietą na mecie była Beata Winiarczyk-Jadach (2:57:31), drugą – Anna Kidoń (3:09:10), a trzecią Karolina Witek (3:12:25)

Tegoroczna edycja Ultramaraton Babia Góra odbyła się 8 sierpnia 2020 r. W ramach imprezy odbyły się biegi 1xBabia Góra, 2xBabia Góra, 3xBabia Góra, 4xBabia Góra, 5xBabia Góra, 6xBabia Góra.

  • 2xBabia Góra | Bartosz Ramos (8:35:31) | Gosia Pleban (12:05:51)
  • 3xBabia Góra | Maciej Masiarek (10:40:50) | Paulina Szelerewicz-Gładysz (12:10:52)
  • 4xBabia Góra | Sebastian Kansy (12:26:52) ukończyło 15 zawodników
  • 5xBabia Góra | Tomasz Korpalski (14:49:13), Jacek Fidelus (15:37:46), Tomasz Data (16:33:58). Ukończyło 3 zawodników.
  • 6xBabia Góra | Grzegorz Ziejewski (15:51:06), Michał Sedlak (16:09:42), Tomasz Kącki (16:29:42) | Ukończyło 3 zawodników

Zdjęcie „otwarciowe”: Radek Denisiuk | InArt | www.in-art.pl

Portal www.runandtravel.pl jest partnerem mediowym Monk Sandals Team.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *