26 lutego 2021 roku punktualnie o 23.00 na 128-kilometrową trasę Transgrancanaria Classic wyruszy Magdalena Łączak, zawodniczka Salomon Suunto Team i dwukrotna zwyciężczyni na tym dystansie. Zapraszamy na rozmowę z Magdą przed startem.
——————————————————————————————————————————-
24.02.2021 r.
Magdalena Łączak – zawodniczka Salomon Suunto Team – po roku przerwy wraca na trasę Transgrancanaria Classic. Przypomnijmy, że Magda ma na koncie dwukrotne zwycięstwo na tym dystansie! W 2019 roku – podczas 20. edycji imprezy – 128 km pokonała w czasie 16:22:56. W 2018 roku dystans 125 km (w 2019 r. trasa była o 3 km dłuższa) przebiegła w czasie 15:18:37.
Monika Bartnik: Transgrancanaria 2021 to pierwszy duży bieg w tym sezonie. Jak bardzo brakowało Ci – z wiadomych powodów – startów i rywalizacji na trasie?
Magdalena Łączak: Dla mnie poprzedni rok był zupełnie inny niż przewidywał najgorszy scenariusz. Od 16 miesięcy borykam się z kontuzją, która uniemożliwia mi trenowanie, więc również startowanie w tym czasie nie wchodziło w grę. Niemniej jednak startów brakuje mi bardzo. Brakuje mi spotkań z biegaczami, trenowania i życia biegowego.
Czy ostatni rok wyzwolił w Tobie właśnie teraz przed Transgrancanarią „głód” ścigania się i rywalizacji? A może wręcz odwrotnie, pojawia się gdzieś w tyle głowy pytanie „to jak to się robiło?…” Jak sobie „radziłaś” przed ostatni rok z brakiem zorganizowanych zawodów? Czy w ogóle emocje związane ze startem w zorganizowanych zawodach – Twoim zdaniem – da się zastąpić?
Starty w zawodach, spotkania przed zawodami i po zawodach to chwile dodające bieganiu rumieńców. Mnie tego bardzo brakuje i cierpię podwójnie. To był niestety trudny rok, który uświadomił mi jak ważną rolę w moim życiu zajmuje bieganie, trenowanie i startowanie. Dla mnie poprzedni rok był jasny – ze względu na problemy zdrowotne nie było szansy na startowanie. Ciężko powiedzieć jednoznacznie, czy było łatwiej czy trudniej się z tym pogodzić, mając świadomość braku możliwości startu w zawodach z powodu pandemii. Z pewnością był to emocjonalny rollercoster, ale pomimo tego, że jestem biegowo tu, gdzie jestem, jestem bardzo szczęśliwa, że będę mogła już za kilka dni stanąć na starcie zawodów.
„She’s absolutely our queen”. Tak piszą o Tobie organizatorzy Transgrancanarii. Czy dwukrotne zwycięstwo wśród kobiet na dystansie 128 km jest dla Ciebie tuż przed kolejnym startem na tym dystansie motywacją do tego, żeby stanąć na najwyższym miejscu pudła po raz trzeci?
W tym roku pudło jest nie dla mnie, ale nie smuci mnie to. Trenowanie jest procesem, a ja musiałam się cofnąć, jeśli chcę iść dalej. Dla mnie liczy się tylko to, że znów mogę być częścią tego biegu. W ostatnim czasie odcięłam się od mediów społecznościowych.
W jednej z naszych rozmów powiedziałaś kiedyś, że z natury lubisz zawody, które z jakiegoś powodu są dla Ciebie wyzwaniem. Jakim wyzwaniem jest więc dla Ciebie Transgrancanaria, którą już tak dobrze znasz? Czy na samej trasie jeszcze może Cię coś jeszcze zaskoczyć?
Te góry, ta trasa, ten dystans – wszystko tutaj jest wyjątkowe i trudne. Nawet pogoda, która jest zazwyczaj piękna jest trudnością. Wyzwaniem jest walka ze sobą.
Wygrywając w 2019 roku pokonałaś na trasie tak mocne zawodniczki jak Chinkę Miaoy Yao, która ostatecznie zeszła z trasy, Fernandę Maciel i Kaytlyn Gerbin (Kaytlyn wygrała w ubiegłym roku, kiedy Ciebie nie było na TGH). Z kim będziesz rywalizować w tym roku?
Nie sprawdzałam listy startowej i nie zamierzam tego robić. W tym roku jestem tylko ja. To dla mnie prywatna rozgrywka. Chcę po prostu stanąć i pobiec.
Czy miałaś możliwość dłuższej aklimatyzacji na Gran Canarii?
Jestem tutaj tydzień. Nie jest to może aklimatyzacja, ale trochę ciepła zażyliśmy.
Czy i w roku możesz liczyć na perfekcyjny support Twojej Siostry, Patrycji?
W tym roku organizator ze względu na pandemię wprowadził regulaminowy zapis o zakazie supportowania oraz kibicowania, więc nie.
I na koniec pytanie o sprzęt. W jakim modelu Salomonów pobiegniesz? Jakie wyposażenie zabierasz ze sobą na trasę?
Na stopy założę na pewno ulubione Salomony Slaby Ultra3. Kijów nie biorę na pewno. Nie podjęłam jeszcze decyzji o rozmiarze kamizelki biegowej. Prawdopodobnie wezmę rękawki, żeby w nocy mieć komfort termiczny – ostatnio bywa wietrznie. Sprzęt obowiązkowy i raczej nic więcej.
Trzymamy kciuki!
Na dystansie 128 km wystartuje również Paweł Dybek. Przeczytajcie rozmowę z Pawłem przed startem. Link do rozmowy