25 września 2022 By GÓRY & ULTRA, Slider With 4552 Views

Wojtek Kotarba przed startem w Grand Raid de la Réunion 2022 [wywiad]

„Już teraz czuję mega ekscytację tym wydarzeniem. Nie mogę się doczekać dialogu, jaki prowadzę w trakcie zawodów ze sobą, trasą i otaczającą mnie naturą. Czekam na tych kibiców i biegaczy z całego świata” – z Wojtkiem Kotarbą rozmawiamy o jego starcie w tegorocznej edycji Grand Raid de la Réunion, którą zaplanowano na 20-23 października. 


25.09.2022 r.

Grand Raid de la Réunion, zwany także La diagonale des fous, to górski bieg ultra odbywający się co roku w październiku na wyspie Reunion. To francuski departament zamorski na Oceanie Indyjskim, położony między Madagaskarem a Mauritiusem.

W 2022 r. odbędzie się w dniach 20-23 października. Na dystansie 100 mil (10 000 m+) – biegu uważanym za jeden z najtrudniejszych ultra na świecie – wystartuje podczas tegorocznej edycji Wojtek Kotarba (Ultra Way).


Monika Bartnik: „Kiedyś nie miałem odwagi, żeby myśleć o udziale w takich wydarzeniach…”. Co musi się wydarzyć, żebyśmy mieli odwagę nie tylko marzyć, ale i marzenia te realizować?

Wojtek Kotarba: Pozwolisz, że wrócę do przeszłości i to dosyć dalekiej. W czasach podstawówki czy nawet liceum podróżowanie kojarzyło mi się z nieosiągalnym luksusem przeznaczonym dla osób o niespotykanej zamożności. I nie mówię tu o jakiejś egzotyce, tylko tak ogólnie. W liceum rodzice wysłali mnie do Czech i na Węgry na obóz młodzieżowy, do którego dopłacał pracodawca. Dla mnie to było WOW. I właśnie chyba te wyjazdy zaszczepiły we mnie wirusa podróży, który przez lata się we mnie rozwijał.

Przyszedł rok 2012. Stawiałem wtedy swoje pierwsze biegowe kroki, żeby zgubić kilogramy, których miałem prawie sto. Przy mojej niskorosłości były one już pewną niepełnosprawnością. Z każdym krokiem bardziej mnie to wciągało. 10 km, półmaraton, a potem  maraton, będący wstępem do korony maratonów Polski.

I tutaj pojawiły się dwie rzeczy. Po pierwsze szybko znudziło mnie „klepanie asfaltu”. Jednocześnie jednak zobaczyłem, jak fenomenalnie można łączyć udział w zawodach z podróżami i poznawaniem nowych miejsc. Po drugie moja żona Kasia „kupiła” ten sposób wypoczynku, a dla dzieci stał się on czymś naturalnym, bo podróżują z nami od pierwszych miesięcy życia.

I teraz mogę wrócić do Twojego pytania, ponieważ ciężko na nie odpowiedzieć bez kontekstu, który przedstawiłem. Nasze pierwsze podróże to były wyjazdy organizowane przez biura turystyczne, które zapewniały podstawową logistykę. Nigdy jednak, nawet z małymi córkami, nie siedzieliśmy w hotelu. Zawsze gdzieś nas ciągnęło, czy to wypożyczonym autem czy to komunikacją lokalną. Z czasem nauczyliśmy się organizować swoje wyjazdy i okazało się, że za znacznie mniejsze pieniądze możesz przeżyć znacznie więcej i nie jest to wcale skomplikowane.

„Podróżowanie nie jest kwestią pieniędzy, tylko odwagi” – ten popularny cytat Paulo Coehlo jest totalną prawdą. Wisi on u nas na ścianie wśród wielu zdjęć podróżniczych i inspiruje nas do dalszej eksploracji… Jest on jednak prawdziwy raczej w odniesieniu do samodzielnych wyjazdów, a nie realizowaniu typowych pozycji z cennika biura podróży.

Dodatkowym bodźcem do intensywnego cieszenia się życiem i światem był wypadek mojej Kasi na biegu z przeszkodami w 2016 roku. Inny zawodnik wpadł na nią i uszkodził kręgosłup. Nie wchodząc w detale, nasze życie się wtedy zatrzymało. Pojawiła się perspektywa, że spędzi życie na wózku. Obecnie został tylko ból i złe wspomnienie po kilkumiesięcznej przerwie w normalnym życiu. Jednak doświadczenie, że zdrowie i szczęście może zniknąć i wywrócić Twoje życie pozostał…

Doszło stopniowo w naszym życiu do fuzji dwóch miłości: rodzinnej do podróży i mojej do biegania. Tak jak w nazwie Waszego „dziecka” Runandtravel.pl, które również było dla mnie inspiracją, chociażby do wyjazdu na Julian Alps Trail Run rok temu (przy okazji Zagrzeb, chorwacka wyspa KRK, Lubljana i dopiero zawody). Rok temu, kiedy byłem zmęczony sezonem i mówiłem rodzinie o rocznej przerwie od zawodów, to pojawił się protest, bo zasiałem strach, że nasze podróże na tym ucierpią… Wiesz, wyszukiwanie, planowanie, marzenia o tych różnych miejscach do zobaczenia i realizowanie ich krok po kroku pochłaniają nas kompletnie. Pracujemy na etatach, mieszkamy w małym mieszkaniu w bloku i każdy wolny dzień staramy się wykorzystać, żeby zaspokajać nasz nienasycony i niezaspokojony głód poznawczy świata.

Jak wrócimy z najbliższego wyjazdu, chciałbym zachęcić ludzi do wyrwania się z naszego polskiego Bałtyku, zatłoczonych Krupówek, odciągnąć od paragonów grozy i podzielić się tym naszym doświadczeniem. Wielu mówi, że można podróżować. Ja chcę pokazać, jak to zrobić bez rzucania pracy, z partnerem, a tak jak w naszym przypadku również z dziećmi, i to nawet w czasie roku szkolnego. Wszystkie szczegóły podam u siebie na profilach Ultra Way, gdzie serdecznie zapraszam.

Monika Bartnik: Dzisiaj masz już nie tylko odwagę myśleć, ale i na poważnie zabrałeś się do realizacji biegowych marzeń. W tym roku wystartujesz w 30. już edycji Grand Raid Réunion na koronnym dystansie la Diagonale des Fous (100 mil / 10210- m+).

Wojtek Kotarba: Pierwsza iskierka zaczęła się tlić gdzieś w tyle głowy po artykule Krystiana Ogłego na temat jego startu w 2014 roku. Rok później pojawia się kolejny artykuł w lokalnej prasie o starcie Jacka Łabudzkiego. Ja pierwszą setkę przebiegłem dopiero w 2017 roku, więc wtedy traktowałem to jako ciekawostkę… Jak więc widzisz ten proces trwał długo. W tym roku zrezygnowałem z trzeciego losowania na UTMB. Na Ultra Trail Monte Rosa w Szwajcarii w tym roku nie ma stu mil. Więc rodzinna decyzja: „Jedziemy na maksa! I krok po kroku realizujemy #roadtoGrandRaid”.

Monika Bartnik: Czy możesz przybliżyć naszym Czytelnikom historię tego biegu i dlaczego akurat na wyspie Reunion chcesz spełniać swoje marzenie?

Wojtek Kotarba: Jest pewien problem z historią tego biegu… Nigdzie nie ma informacji o genezie. Nie wiem, jakie były jego początki. To, czego udało mi się dowiedzieć to, że do tej pory 12 Polaków (wiem tylko o latach 1993 do 2021) dobiegło do mety Diagonale des Fous, czyli w wolnym tłumaczeniu przekątnej szaleńców. Ten główny dystans w początkowych edycjach miał ponad 120 km, a z czasem urósł do słusznych 100 mil.

Człowieka od małego cięgnie do tego, co zakazane czy niedostępne. W pierwszych klasach podstawówki uwielbiałem przeglądać atlas świata, patrząc na małe kropki na Oceanie Indyjskim czy Spokojnym jak na coś totalnie poza moim zasięgiem. I teraz pojawia się okazja, żeby spełnić dziecięce marzenia, dać rodzinie kolejną porcję innej kultury, klimatu, przyrody, lokalnej kuchni i jeszcze dodatkowo wziąć udział w takiej imprezie, która ściąga wielkie gwiazdy jak Ludovic Pommaret, Francois D’Haene, Antoine Guillon, Mimmi Kotka czy Emelie Forsberg, która wbiegła na metę w 2013 roku razem Kilianem.

Występ w 2014 roku Krystiana Ogłego jest też niesamowitą inspiracją, bo zajął wtedy niesamowite 21 miejsce z czasem ponad 31 godzin (na metę dotarło wtedy ponad 1100 osób). Ponadto jego relacja bardzo połechtała moją wyobraźnię i chcę po prostu tę wyspę dotknąć. Zżyć się z nią na te kilkadziesiąt wspólnych godzin…

Pod kątem sportowym wiem, że lepiej znoszę ból i niedogodności niż statystyczny startujący. Im trudniej, im gorsze warunki, im więcej ludzi słabnie, tym ja się bardziej przesuwam do przodu. Powoli, ale zawsze do przodu. Nie jestem szybki, jednak cholernie uparty. Nigdy nie zszedłem z trasy, mimo wielu okazji… Diagonale des Fous może być idealnym miejscem dla sprawdzenie mojej głowy, ale to nie znaczy, że zaniedbuję element czysto fizyczny.

Monika Bartnik: Jaka jest formuła biegu w którym wystartujesz i co jest największą trudnością na trasie?

Wojtek Kotarba: Grand Raid to cztery dystanse, ale to ten główny 100-milowy dystans rozpala do czerwoności ambicje biegaczy z całego świata. W październiku na południu wyspy w mieście Saint Pierre stanie ich na starcie ponad 2900.

Start jest zaplanowany w pięciu falach co 10 minut w zależności od punktów ITRA, jakie posiadasz. Wydaje się to być super rozwiązaniem, bo na Lavaredo w tym roku zostałbym staranowany już na starcie, gdzie na raz ruszyło 1500 osób i przez pierwsze kilkanaście kilometrów ściskanie się na ścieżkach nie było najprzyjemniejszym doznaniem.

Wiem z różnych relacji o stromiznach, które niesamowicie potrafią spowolnić, nie tylko na podejściach, ale też na zejściach. Jak do tego dołożymy wilgotny klimat, upał na dole, możliwość bliskich zeru temperatur w nocy na górze, to możemy mieć wytłumaczenie, dlaczego mimo limitu aż 66 godzin około ⅓ zawodników nie dobiega do mety.

Monika Bartnik: Co dla Ciebie na trasie może być największym wyzwaniem i jak się przygotowujesz do startu?

Wojtek Kotarba: To będzie mój 28 ultramaraton, z czego chyba tylko trzy były poniżej setki. Lubię trudne bieganie połączone z przygodą. I każdy z treningów, każde z dotychczasowych zawodów są elementem przygotowań do kolejnych wyzwań. Zatem amatorskie przygotowanie do takich wyzwań trwa latami…

Jestem dosyć świadomym biegaczem. Popełniłem wiele błędów i wiele przecierpiałem w trakcie różnych zawodów. Nie boję się tego startu, ale czuję też należyty respekt. Wiem, jak wysoka wilgotność potrafi zniszczyć. Pamiętam, jak na zwykłym bieganiu w Tajlandii, po 15 kilometrach w dżungli, mimo wypicia litra izo w trakcie, nie byłem w stanie oderwać nóg od ziemi przez odwodnienie. Na Reunion finisher Diagonale des Fous jest uznawany za swego rodzaju bohatera. To jest mega motywacja, a ja chcę ten bieg i metę poczuć całym sobą.

Ciekawym zapisem w regulaminie jest zakaz używania kijów, z których też korzystam. Na Salomon Ultra Trail Hungary w tym roku sprawdziłem, jak się bez nich czuję… No nie najlepiej. Jednak tutaj nie ma dyskusji i wkładam dodatkową pracę, żeby to zrekompensować silniejszym ciałem.

Pod kątem fizycznym kontynuuję wskazówki od Bartka Gorczycy, który pomaga mi spełniać marzenia już trzeci sezon w zdrowiu i na jako takim poziomie. Mam prawie 40 lat i po brzegi wypełniony dzienny grafik obowiązkami rodzinnymi i pracą zawodową. Dodatkowo od ostatniego startu na 100 mil w Gorcach zrzuciłem trochę balastu, zaleczyłem stopy i wymieniłem obuwie na inną markę (co nie było łatwe w trakcie sezonu).

Już teraz czuję mega ekscytację tym wydarzeniem. Nie mogę się już doczekać dialogu, jaki prowadzę w trakcie zawodów ze sobą, trasą, otaczającą mnie naturą. Czekam na tych kibiców i biegaczy ze świata. Uwielbiam poznawać wszystko, co nowe.

Monika Bartnik: Czy będziesz miał możliwość aklimatyzacji i poznania chociaż częściowo trasy?

Wojtek Kotarba: Niestety trasy nie poznam przed startem. Jednak prawie codziennie wpatruję się w profil i mapę. Chcę wiedzieć, jak najwięcej o tym, co mnie czeka. Tam będzie wszystko nowe. U nas nawet jak ktoś nie był wcześniej w Beskidzie Niskim, Śląskim czy Gorcach, to nic się nie stanie jeśli nie będzie znał trasy. Tam brak tej znajomości może być słabym punktem. Na Reunion będę we wtorek, a start jest w czwartek… Z klimatem: wilgotnością i temperaturą zapoznam sią na sąsiednim Maurritiusie, gdzie będę ponad tydzień wcześniej. Musi wystarczyć.

Monika Bartnik: Co trzeba zrobić, żeby znaleźć się na liście startowej Grand Raid Réunion? Czy są jakieś konkretne warunki, które trzeba spełnić?

Wojtek Kotarba: Pierwsze to wstępne zaplanowanie logistyki. Chociaż na papierze. Sprawdzenie różnych opcji. To jest naprawdę daleko. Do tego dochodzi ciągła niepewność związana z pojawiającymi się i znikającymi ograniczeniami covidowymi.

Technicznie zapisy dla obcokrajowców są dosyć łatwe. Są trzy pule miejsc: dla mieszkańców Reunion, Francji kontynentalnej oraz reszty świata. O ile dla dwóch pierwszych grup jest losowanie, bo jest więcej chętnych niż miejsc, o tyle obcokrajowcy raczej nie mają z tym problemu. Więc po prostu trzeba śledzić komunikaty na Facebook’u i stronie Grand Raid, i trzymać się terminów. Problemem jest to, że część informacji jest jedynie komunikowania po francusku. O ile tekst łatwo przetłumaczyć w translatorze, o tyle różne infografiki organizatora już niekoniecznie.

Trzeba też spełnić kryteria, dzięki którym organizator weryfikuje doświadczenie kandydata: musisz mieć zdobyte 85 punktów w jednym biegu w wyznaczonym okienku czasowym. Jeden punkt to 1 km lub 100 m przewyższenia. Zatem kryteria są dosyć delikatne, bo 70 km na Łemkowynie już pozwoli Ci się zapisać. Pytanie tylko, czy pozwoli ukończyć Diagonale des Fous… ;). W moim odczuciu to sam zawodnik musi naprawdę chłodno spojrzeć na swój dorobek, żeby daleka podróż nie skończyła się jedynie rozczarowaniem.

Kiedy jesteś już na liście startowej, trzeba wgrać wypełniony przez lekarza sportowego druk, że zdrowie pozwala na udział w tej magicznej imprezie.

Chciałbym serdecznie zaprosić wszystkich na mój profil Ultra Way na Facebooku i Instagramie, gdzie staram się w ramach czasowych możliwości trochę przybliżyć ten bieg i przygotowania do niego. Każde kliknięcie „obserwuj” to dla mnie kolejny niepowtarzalny kibic i bezcenne ważne w amatorskim sporcie.


Jeśli publikowane na naszej stronie treści uważasz za wartościowe, możesz zostać naszym Patronem i dobrowolną wpłatą wspierać finansowo rozwój www.runandtravel.pl i naszą codzienną pracę.

Wejdź na nasz profil (kliknij baner poniżej) i zapoznaj się z zasadami. 

Tags :

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *