18 listopada 2019 By Europa, Slider With 11806 Views

Małgorzata Czaja i jej Marathon des Alpes-Maritimes Nice-Cannes 2019.

Marathon des Alpes-Maritimes Nice-Cannes od dawna był w naszych biegowych planach. Wygodny sposób dotarcia z Polski, ciekawy turystyczne region Francji – Provence -Alpes- Côte d’Azur i oryginalna trasa z Nicei do Cannes skusiły nie jednego maratończyka.

Tekst: Małgorzata Czaja

Plan podróży wypełniony był zwiedzaniem i bieganiem, gdyż chcieliśmy też skorzystać z oferowanych przez organizatora atrakcji przedmaratońskich. Bezpośrednio w dniu przylotu do Nicei skorzystaliśmy z oferowanego przez sieć sklepów z ekologicznymi produktami Bio c’ Bon otwartego treningu biegowego. Bieg odbył się w kameralnym gronie, choć to świetna okazja do poznania innych biegaczy, ciekawych miejsc i lokalnych zwyczajów biegowych. Pobiegliśmy Promenadą Anglików, gdzie ludzie tłumnie spacerują, biegają, jeżdżą na rowerach i deskorolkach. To jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc o każdej porze dnia i nocy, trudno się dziwić, bo jest to urokliwa 7 km promenada nad Morzem Śródziemnym.

Pierwszego dnia pobytu pojechaliśmy na jednodniową wycieczkę do Monaco. Bezpośredni autobus numer 100, za cenę biletu 1,5 euro, dowozi malowniczą trasą wzdłuż wybrzeża do serca Monte Carlo – słynnego kasyna. Małe księstwo zwiedza się szybko i luksusowo: spacer do portu Herkulesa i na Stare Miasto nie zajmuje dużo czasu, a po drodze warto też zobaczyć kolekcję pojazdów księcia Monako.

Słynne kasyno w Monte Carlo

Po powrocie do Nicei odebraliśmy pakiety startowe i poznaliśmy niezwykłego gościa zaproszonego przez organizatora maratonu: Rimę Wates -The Tyre Lady, która dystans maratoński pokonuje ciągnąc oponę, aby uświadomić i edukować ludzi na temat znaczenia zbierania i ograniczania ilości odpadów na świecie. Aktywistka wręczyła nam pisaki i poprosiła o podpis – deklarację przyłączenia się do polityki „zero waste” podczas biegu.

Małgorzata Czaja i Rima Wates -The Tyre Lady

Eco-Maraton. Zgodnie z zapowiedziami organizatorów co 5 km były punkty z wodą w papierowych kubeczkach, a po między tymi punktami na „stacjach z gąbkami”, które biegacz dostał w pakiecie (7,5/ 12,5/ 17,5/ 22,5/ 27,5/ 32,5/ 37,5) organizator nie przewidział kubeczków i zalecał posiadanie własnych. Jak eko w praktyce wyglądało na biegu? Na punktach stały 1,5 litrowe butelki z wodą, biegacze podbiegali, łapali całe butelki, kilka łyków i butelki wyrzucali do rowu. Nie widziałam, by ktokolwiek nalewał sobie do własnego kubeczka. Uważam, że to był bardzo nietrafiony pomysł i ten akurat wyjątkowo się nie sprawdził, a wręcz zaszkodził. Rozumiem organizatorów, jednak zaproponowana metoda całkowicie się nie sprawdziła i zrobiła więcej szkody niż pożytku. Chyba najlepszym eko rozwiązaniem są papierowe kubeczki i uświadamianie biegaczom, żeby nie wyrzucali kubków i żeli oraz innych śmieci na trasie tylko w strefach.


Kolejny dzień zarezerwowaliśmy na wycieczkę do Cannes, do którego dojechaliśmy pociągiem, a następnie popłynęliśmy promem (15 euro w obie strony od osoby) na Wyspę św. Małgorzaty. Rejs trwał zaledwie 15 minut, przez kolejne 2 godziny obeszliśmy wyspę i zwiedziliśmy fort, gdzie był osadzony Człowiek w Żelaznej Masce. Po powrocie do Cannes udaliśmy się zobaczyć największą atrakcję miasta Pałac Festiwalowy z 1982 roku i dalej wzgórze z klasztorem.

W Nicei dzień przed maratonem zorganizowano Breakfast run. Zbiórka przy strefie Expo na placu Massena, gdzie znajduje się park, oryginalny plac zabaw i Lustro Wody – fontanna zgromadziła tłumy. Po prezentacji pacemakerów, odbyła się krótka przebieżka, po powrocie czekał nas drobny poczęstunek. Resztę dnia zwiedzaliśmy starówkę Nicei, Wzgórze Zamkowe z fontanną i spektakularnym widokiem na wybrzeże i Promenadę Anglików.

Przed biegiem śniadaniowym w Nicei

Widok na Niceę ze wzgórza

Noc przed startem minęła wyjątkowo niespokojnie przez szalejący huragan Anielie z burzami i ulewnym deszczem. Start zaplanowano na godzinę 8.00. Okryci w koce termiczne zanim dotarliśmy do depozytu byliśmy cali przemoczeni. Biegacze tłumnie gromadzili się w hali expo, gdzie i my dołączyliśmy, wspólnie czekając na wejście do stref startowych. W końcu stanęliśmy przed bramą startową wraz z tłumem ubranych w worki na śmieci, folie, peleryny i wdzianka chroniące przed zimnem i deszczem. Czekaliśmy na start. Z megafonów usłyszeliśmy komunikat, że sytuacja jest zła, drogi są pozalewane i w trosce o nasze bezpieczeństwo rozważane jest odwołanie biegu. Tego się nie spodziewaliśmy. Deszcz przestał padać ale niebo, szczególnie na horyzoncie miało złowieszczy granatowy kolor. „Organizatorzy działając w porozumieniu ze służbami robią wszystko, by maraton mógł wystartować, planowany start prawdopodobnie będzie o 8.30”.

Tak jak zapowiadali organizatorzy o 8.30 wystartowaliśmy. Zaledwie 200 metrów dalej dosięgnęły nas czarne chmury i kolejna ulewa dosłownie nie zostawiła na nas suchej nitki. Biegliśmy, było tłoczno. Ulice były pozalewane, woda w kałużach sięgała kostek. Podczas ulewy nie było widać horyzontu ani lazurowego nieba. Po około 5 km już tylko padało, a na 10 km kropiło i można było korzystać z widokowej trasy wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego.

W Antibe na horyzoncie pojawiło się słońce, by na 24 km trasy już nieco osuszone biegiem rzeczy zmoczyć kolejną ulewą. Biegliśmy drogą nad brzegiem morza, momentami fale zalewały ulice, wzmógł się wiatr i wiał w twarz już do mety. Do tej pory w zasadzie płaska trasa zrobiła się pagórkowata. Po największym podbiegu trasy minęliśmy leżącego w pozycji bocznej ustalonej biegacza, czekał na pomoc. Wypogodziło się, a trasa zrobiła się coraz bardziej pofalowana. Od 30 km najmniejsze wzniesienia już męczyły ale najgorszy okazał się wiatr na 7 km przed metą. Odliczaliśmy kilometry do mety: 12, 7, 5, 3… Do Cannes wbiegliśmy w pełnym słońcu. Na 40 km leżał kolejny biegacz, służby medyczne już się nim zajmowały. Meta. Dostaliśmy piękny medal, plecak, przekąski. Dobrze zorganizowano strefy po biegu, nie było tłoczno a ruch był płynny, jednak wyjście na ulice było bardzo utrudnione przez czekających na biegaczy bliskich. Wbrew panującym na trasie warunkom pogodowym, doping był spory na trasie. Podziwialiśmy ludzi, który stali i mokli, a mimo to gorąco nas dopingowali. W Cannes przed metą były już tłumy.

Kilka uwag do organizacji. Nie za bardzo wiedzieliśmy, gdzie jest przywieziony depozyt, drogowskazy nie były jednoznaczne. Musieliśmy iść kilometr do ciężarówek, samemu wejść na pakę i odszukiwać worki depozytowe. Jeszcze gorzej było ze specjalnym powrotnym autobusem do Nicei dla biegaczy (taki dodatkowo wykupiliśmy). Kierunkowskazy były pourywane albo poprzekręcane od wiatru, wolontariusze nie wiedzieli, gdzie staje dedykowany autobus. Zapytany policjant wskazał nam dworzec kolejowy, ale na miejscu okazało się, że odjeżdżały tylko zwykłe miejskie autobusy* a nie specjalne dla biegaczy.

Wróciliśmy nad nadbrzeże i poszliśmy kolejny kilometr do portu. Na szczęście stał tam autobus i po chwili oczekiwania, by się zapełnił maratończykami, ruszyliśmy w drogę powrotną do Nicei. Wysiedliśmy koło miasteczka biegowego, które już demontowano.
Marathon des Alpes-Maritimes Nice-Cannes jest bardzo malowniczym biegiem z widokową trasą jednak, my nie mogliśmy w pełni tego docenić. Tym, którzy się zastanawiają, czy biec z Nicei do Cannes, maraton polecamy, trasa jest zaskakująca i niełatwa.
*autobus 100 kursuje z Cannes tylko do Parku Phœnix, koło lotniska.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *