12 lutego 2023 By GÓRY & ULTRA, Slider With 5155 Views

“Tomek Zysko, welcome to Badwater 2023!” [wywiad]

4 lipca 2023 roku Tomasz Zyśko – jako jeden z dwóch Polaków – stanie na linii startu Badwater135, najtrudniejszego biegu na świecie w kalifornijskiej Dolinie Śmierci w Stanach Zjednoczonych. Jak wygląda procedura aplikowania na bieg? Kto ma największą szansę w losowaniu?


12.02.2023 r.

Runandtravel.pl jest patronem medialnym przygotowań Tomasza Zyśko do startu w Badwater135. Na łamach portalu będziemy pisać o najważniejszych aspektach związanych ze startem w tym najtrudniejszym biegu na świecie. 


Monika Bartnik: Dwa raz próbowałeś i dwa razy się nie udało. Szczęśliwe dla Ciebie okazało się trzecie z kolei losowanie. Co czułeś, kiedy usłyszałeś zdanie: “Tomek Zysko, welcome to Badwater!”, które oznacza, że 4 lipca 2023 roku staniesz na linii startu najtrudniejszego biegu na świecie i będziesz miał do pokonania 217 km w kalifornijskiej Dolinie Śmierci w Stanach Zjednoczonych. 

Tomasz Zyśko: Kiedy Cię wyczytują, uczucie jest niesamowite! Bo to nie jest zwykły bieg i nie tak prosto się na niego dostać. Ze względu na to, że część trasy biegnie przez rezerwat Death Valley wymogi związane z ochroną przyrody dopuszczają jedynie 100 uczestników przy dużej liczbie osób aplikujących ze świata  i ze Stanów Zjednoczonych. Dodatkowo renoma jako „najcięższy bieg na ziemi” czyni go swoistym świętym gralem pośród biegów ultra. 

Kiedy transmitowana była konferencja prasowa, podczas której ogłaszane były nazwiska, ja akurat podróżowałem samochodem. Najpierw klasyczny amerykański small talk, później wysłuchanie pieśni, a emocje w tobie buzują i czekasz kiedy, kiedy… No i w końcu odczytywanie nazwisk, które jest dość długim procederem. Przy każdym nazwisku napięcie, a później rozczarowanie – to nie ja. Oczywiście, zgodnie z prawem Murphego, moja komórka zaczęła tracić zasięg  i głos z transmisji mi się rwał. Ja zostałem ogłoszony dość późno, ponieważ byłem gdzieś na 90. pozycji, więc przetrzymali mnie do samego końca. Dodam tylko, że z radości mało samochodu nie rozbiłem 😊

Kiedy i w jakich okolicznościach zakiełkowała w Twojej głowie myśl, żeby wystartować w Badwater i pomyślałeś “jestem gotowy na start w Badwater”?

O Badwater marzyłem, od kiedy o nim usłyszałem jakieś 6 lat temu i przez długie lata przygotowywałem się na to, aby spełnić kryteria kwalifikacyjne. Gdzieś zawsze w mojej głowie było to, że na końcu pewnej drogi stoi właśnie możliwość zaistnienia na tym niezwykle trudnym biegu. 

Marzenie to zwłaszcza kiełkowało mi w głowie, kiedy w stanach depresyjnych, uważałem, że nic nie ma sensu. Ten cel zawsze mnie podtrzymywał na duchu i był powodem, dla którego niezależnie od mojego stanu byłem gotów trenować i biegać. I takie jest właśnie Badwater – z największej depresji w USA (to właśnie najniższy punkt zwany jest Badwater) na szczyt Mt. Whitney (najwyższy szczyt kontynentalnego USA) przez piekło. 

Czy w ogóle w przypadku tego biegu można mieć w sobie taką pewność, że jest się gotowym na takie wyzwanie? Jakie warunki trzeba spełnić, żeby w ogóle móc myśleć o udziale w wyborze przez organizatorów na Badwater?

Zacznę może od drugiego pytania, ponieważ łatwiej później będzie mi odpowiedzieć na pierwsze. Warunkiem koniecznym ale niewystarczającym jest ukończenie 3 strumilaków na przestrzeni trzech lat (jednak im dłuższym bieg, tym lepszy). Niemniej jednak, na stronie firmy organizującej ten bieg, znajdują się biegi, które są rekomendowane i dają większą szansę, aby znaleźć się na liście startujących. Nie liczą się biegi etapowe czy też 24-godzinne, za to Badwater Salton Sea (bieg z rodziny) traktowany jest jako 100 mil (ma jednak 85 tylko). Miłem już spełnione kryteria stumilaków (100 Mil Beskid Wyspowy, Jurajski Bieg na 210 km oraz 100 Míl Krajom Malých Karpát) oraz biegłem Badwater Salton Sea w 2019 roku, ale niestety nie mogłem się dostać. Dlatego też zdecydowałem się, aby w 2022 roku zacząć od Brazil 135 (bieg rekomendowany przez organizatorów, gdzie zająłem 6. miejsce) oraz zrobić Bieg Siedmiu Szczytów (240 kilometrów). 

Tak więc mając na koncie dystanse zbliżone do BW 135 mogłem domniemywać, że będę w stanie powalczyć i spełnić wymóg przebiegnięcia 135 mil w 48 godzin. Ale czy dam radę – tego nie wiem i jest to normalny niepokój związany z nieprzewidywalnością długiego ultra. Wszystko zdarzyć się może – począwszy od nieprzetrawionego obiadu po uszkodzenia mechaniczne mięśni. Tego się nie da przewidzieć.

Jak wygląda procedura aplikowania? Kto ma największą szansę na start?

O wymogach biegowych już wspomniałem. Lecz to jednak decyduje jedynie o części punktów przyznawanych aplikującemu. Resztę uzyskujesz za pytania, które mają przybliżyć Ciebie jako osobę. Są to pytania w stylu: „Dlaczego akurat ty masz w tym roku biec BW135” czy też „Co powiedzieliby o tobie twoi przyjaciele z grupy biegowej”. Dodatkowo warto bardzo dokładnie przeczytać wymogi związane z aplikowaniem i patrzeć na warunki, które mogą przybliżyć Cię do celu, jak np. akcje charytatywne czy też udział w supporcie w poprzednich edycjach biegu. To z jednej strony bardzo amerykańskie, lecz z drugiej strony pokazuje „ideowość” organizatorów, aby nie brać „buców” na taki bieg. 

Formularz wypełniasz na początku stycznia – wysyłasz go i należy czekać do ogłoszenia wyników losowania, które jest na początku lutego. Czteroosobowa komisja wybiera, a później ogłasza tych, którzy będą mieli przywilej wystartować z Doliny Śmierci. W tym roku w składzie komisji byli: Don Meyer, Jeff Bell, Telma Altoon (to ona mnie wyczytała) oraz dyrektor biegu Chris Kostman.

Zakładam, że o Badwater w teorii oraz z wiedzy płynącej z doświadczeń innych startujących nie tylko polskich biegaczy wiesz już wszystko, albo prawie wszystko Czy mógłbyś więc przybliżyć bieg tym z naszych Czytelników, którzy być może jeszcze o nim nie słyszeli?

Badwater 135 określa się jako “najtrudniejszy bieg na świecie”. Jest to 135-milowa (217 km) trasa  zaczynająca się w Badwater Basin 86 m poniżej poziomu morza, w kalifornijskiej Dolinie Śmierci, a kończący się na wysokości 2 550 m w Whitney Portal, szlaku do Mount Whitney. Odbywa się co roku w połowie lipca, kiedy warunki pogodowe są najbardziej ekstremalne, a temperatury mogą osiągnąć 54 ° C.

Pierwotnie bieg był pomyślany jako znajdujący się między najniższym i najwyższym punktem w kontynentalnych Stanach Zjednoczonych: Badwater, Dolina Śmierci i szczyt Mt. Whitney (4 421 m n.p.m.). Oba są oddalone od siebie tylko o 80 mil na mapie, ale trasa lądowa między dwoma punktami jest znacznie dłuższa – 235 km, z powodu objazdów wokół dna jezior i pasm górskich. Ze względu na dwa pasma górskie, które należy przekroczyć między Badwater i Whitney, skumulowane przewyższenie trasy przekraczają 5 800 m. Ponieważ  Służba Leśna wymaga pozwoleń na wspinaczkę na Mt. Whitney i ze względu na dużą liczbę uczestników, oficjalny bieg został skrócony, aby zakończyć się w Whitney Portal. Daje to odległość 135 mil (217 km), z 4000 m skumulowanego przewyższenia.  I tak to tradycja ta trwa nieprzerwanie od 1987 roku, kiedy przemieszczenie się pomiędzy skrajnymi punktami stało się oficjalnym, zorganizowanym biegiem. Do tego organizator nie zapewnia nic poza startem i metą oraz punktami kontrolnymi. Jest to zgoła odmienne w stosunku do polskich biegów ultra, gdzie są punkty odżywcze, gdzie możesz uzupełnić wodę czy też zjeść coś kalorycznego. Dlatego też równolegle do biegacza jedzie samochód z tzw. supportem troszczącym się o wszystkie „zachcianki” biegnącego – od wody i jedzenia po schładzanie lodem.

Co w tym momencie wydaje Ci się, że będzie dla Ciebie największym wyzwaniem na trasie? Czy będziesz miał możliwość aklimatyzacji na miejscu przed biegiem? Czy masz już zaplanowaną “logistykę podróżniczą” na bieg? Co będzie w tym kontekście największym wyzwaniem? 

Cóż, boję się klimatu i mimo że wielokrotnie biegałem na pustyniach, to bądź co bądź najgorętsze miejsce na świecie. Panuje tam klimat zwrotnikowy, suchy, z opadami nie przekraczającymi 50 mm rocznie (w niektórych latach deszcz nie pada w ogóle). Najbardziej suche miejsce Ameryki i jedno z najgorętszych miejsc na Ziemi, gdzie 10 lipca 1913 roku zanotowano temperaturę 56,7 °C, będącą światowym rekordem ciepła. Wilgotność powietrza wynosi w Dolinie Śmierci średnio około 1%, czyli jest cholernie sucho. Biegam w soczewkach i powiem szczerze, nie wiem jak one zareagują na taki upał. Wiem, że Patrycja Bereznowska zdecydowała się biec w okularach właśnie ze względu na wilgotność. 

Marzę o tym, aby wystartować, z którąś z wcześniejszych fal w nocy (są trzy fale, które startują o różnych godzinach) tak, aby jak najszybciej trzeba uciec z Doliny Śmierci chroniąc się przed słońcem dnia. Nie to, że w nocy jest zimniej – temperatura oscyluje ciągle między 45-50  stopni, lecz nie ma palącego słońca. Dodatkowo wiatr zamiast chłodzić zwiększa uczucie ciepła działając jak nawiew w piekarniku z termoobiegiem.

Od samego początku trzeba wziąć się za logistykę. Organizator ostrzega, aby nie zwlekać z wynajmem hoteli na czas biegu. Teren wymarły, domostw zbyt dużo nie ma, więc miejsca noclegowe są szybko rezerwowane. Tak więc pierwsze, co zrobiłem to zarezerwowałem dom w okolicach startu, tak aby mieć to już zaklepane. Przed mną kupno biletów lotniczych, skompletowanie sprzętu oraz wynajem samochodu na bieg. Aby o niczym nie zapomnieć stworzyłem długą listę i skreślam na niej pozycja po pozycji.

Badwater nie będzie Twoim pierwszym biegiem z puli “najtrudniejsze ultra na świecie”. Na swoim koncie masz m.in. Brazil135 w Brazylii. Co Cię ciągnie do takich wyzwań, w których za każdym razem przesuwasz granicę swoich możliwości?

Tych najcięższych biegów jest trochę na świecie .. haha… to doskonały trik marketingowy, ale jednocześnie na taką opinię trzeba sobie zapracować. Każdy z tych biegów ma swoje ciężkie strony i swoją specyfiką czyniącą go naprawdę dużym wyzwaniem. Co mnie do tego pcha? Chyba chęć pokazania całemu światu, że żyjąc po swojemu i według własnych zasad można osiągać coś, co stanowi wyzwanie dla innych. Lubię zawsze badać, gdzie jest ta granica, poza którą mój organizm zbuntuje się. Czy to jest 8 tys. przewyższeń czy też 10? Czy to jest ta czy też inna pustynia? A jak zrobisz jeden bieg myślisz sobie – to ustawmy poprzeczkę troszkę wyżej, bo to nie jest koniec i można więcej. Ja po prostu lubię biegać i jak na razie, mimo że to trwa od parunastu lat, nie nudzi mnie to. 

Przy okazji przygotowań do biegu i samego startu w Badwater chcesz zwrócić uwagę na jeszcze jeden problem: depresję. Dlaczego zdecydowałeś się podjąć ten temat?

Chciałbym potraktować temat szerzej nie tylko mówiąc o depresji, ale również o chorobach, nazwijmy je, okołodepresyjnych jak np. choroba dwubiegunowa, gdzie depresja jest jednym z jej stadiów. Sam ma za sobą epizody depresyjne, więc nie tylko patrzę na nią z perspektywy charytatywnej, ale również przez własne doświadczenia. Zeszły rok, ze względu na wiele ciężkich dla mnie wydarzeń, był szczególnie trudny. A depresja to nie jest zły humor czy też melancholia, to stan braku własnej wartości, który nieleczony prowadzi do śmierci. W tym nie ma żadnego romantyzmu ani kontrkulturowej nadwrażliwości. Tam jest ciemność i pustka.

Cały czas choroby psychiczne postrzegane są w Polsce jako coś wstydliwego. Można mieć nowotwór, można ciężko przechodzić covid czy też stwardnienie rozsiane. Ale w chorobie psychicznej jest stygmat, bo nie wiadomo, co ten człowiek zrobi i jak się zachowa. Nie rozumiemy, więc lepiej odrzucić niż spróbować zaakceptować. 

Sama formuła Badwater zachęca aż do takiego potraktowania tematu – z największej depresji na największy szczyt przechodząc przez piekło. Dlatego chciałbym pokazać, z jednej strony, że wcale osoby dotknięte tą przypadłością nie stoją na „marginesie”, a tym, którzy na nią chorują, że z największego dołka się wychodzi. 

Każdy z Twoich biegów ma wymiar charytatywny. Od wielu już biegowych sezonów wspierasz Jasia Walosa. Czy i przy okazji startu w Badwater za Twoim pośrednictwem można wesprzeć tego dzielnego chłopca?

Jaś cierpi na zanik kości piszczelowych. Dzięki wsparciu wielu darczyńców chłopiec przeszedł już dwie operacje w Paley European Instytute. Niestety, tak trudna i skomplikowana wada, z jaką musi mierzyć się Jasiu, wymaga bardzo kosztownej rehabilitacji oraz zakupu ortez, z czym ciężko sobie poradzić dysponując domowym budżetem. Rodzice o tym, że ze zdrowiem chłopca coś jest nie w porządku, dowiedzieli się już po porodzie. Brak kości piszczelowych i powykręcane stópki końsko-szpotawe. Pierwsze diagnozy były jednoznaczne – trzeba będzie amputować nóżki. Na szczęście znaleźliśmy ratunek w USA u dr. Paley’a, który kilkoma skomplikowanymi operacjami je ocalił. Dzis Jaś – 9-latek potrafi biegać o własnych siłach niczym Forrest Gump. Niestety, pogłębiająca się różnica w długości nóżek, mocno mu dokucza, powodując trudności w chodzeniu. Dla mnie to jest kolejna akcja dedykowana zdrowiu Jasia – dlatego też uważa, że to, co robię jest ok i chciałby wspomóc fundusz rehabilitacji Jasia prośba o wpłatę na ten adres: https://www.siepomaga.pl/jaswalos. 

Ja mogę biegać Jaś bez pomocy biegać nie będzie mógł. Świata nie zbawię ale jemu, choć trochę pomóc mogę. 


Przeczytaj także:


Jesteś naszym Czytelnikiem? Dołącz do naszych Patronów i w ramach Patronite.pl wspieraj rozwój portalu ruandtravel.pl.

Naszym Patronom oferujemy m.in. pakiety startowe na biegi, przekazujemy produkty do testów, wysyłamy newsletter…

Kliknij w baner poniżej i poznaj szczegóły


Tags : , ,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *