Zawoja to ciągnąca się przez 18 km wzdłuż potoku Skawica, spływającego ze stoków Babiej Góry, największa wieś w Polsce. To właśnie w Zawoi – spod nowootwartego Centrum Górskiego Korona Ziemi – 14 marca, punktualnie o godz. 9.00, wystartował nietypowy jak na polskie warunki bieg. Bieg Śnieżnej Pantery. I my tam byliśmy i 25 km po górach zrobiliśmy 🙂
Punktualnie o 9.00, przy wtórze strzelającej papierowej torebki – tak, tak, to był „eko start” – ruszamy spod Centrum Górskiego Korona Ziemi w Zawoi. Przed nami 25 km, 1000 m przewyższeń i piękny śnieg na trasie. Natura okazała się na tyle łaskawa, że sprezentowała nam piękne, zimowe widoki, których w takiej okazałości w tym roku jeszcze nie oglądaliśmy.
Pierwszy kilkukilometrowy odcinek pokonujemy pod górę, w kierunku stacji narciarskiej Mosorny Groń. Zanim dobiegniemy do tunelu, przy którym czeka na nas wolontariusz z pomarańczowymi opaskami, które odbieramy, mijają nas – zbiegający już w dół – pierwsi biegacze. To dzięki nim śnieżna trasa jest już ładnie ubita i można biec po śladach. Przy tunelu nawrotka, teraz i my zbiegamy. Mijamy zamykającego bieg Jacka Grzędzielskiego z Dynafita (marka Dynafit jest jednym z organizatorów biegu), który biegnie z niewidomym biegaczem. Nie śpieszymy się, chłoniemy widoki, zachwycamy się zimą i jak zwykle robimy zdjęcia 🙂
Dobiegamy do GOPR-owców, którzy kierują nas na żółty szlak. Skręcamy więc ostro w lewo i znowu biegniemy w dół aż do mostku. Przed mostkiem nad potokiem zwalniamy. Jest dosyć ślisko. A jak na odprawie przed biegiem żartował jeden z GOPR-owców, GOPR jest od ściągania nas z gór, a nie od wyławiania z potoków. Zgodnie z zaleceniami, jesteśmy więc ostrożni.
Po pokonaniu mostka i stromego podejścia na naszej trasie pojawia się krótki odcinek asfaltowy. Kierowani przez GOPR-wców przechodzimy przez ulicę i tym razem odbijamy w górę na Markowe Szczawiny. Trochę biegniemy, trochę podchodzimy, trochę jak zwykle zachwycamy się widokami. A widoki jak na kartkach pocztowych, których o zgrozo prawie już nikt nie wysyła. Wszędzie śnieg. Pod nogami, na wysokości oczu i na drzewach nad głowami.
Im wyżej, tym robi się coraz bardziej mgliście. Widoczność na tym odcinku jest nieco ograniczona, ale już za chwilę („za chwilę” to oczywiście stwierdzenie na potrzeby tej krótkiej opowieści, bo jednak w rzeczywistości ta chwila trwała nieco dłużej) jesteśmy w schronisku na Markowych Szczawinach.
Pijemy ciepłą herbatę, odbieramy kolejne opaski, tym razem w kolorze zielonym, chwilę gawędzimy z innymi biegaczami i ruszamy dalej. Czeka na nas przepiękny trawers. Nogi same niosą, pomimo tego, że jest dosyć wąsko i śnieg prawie po kolana. Potem już tylko w dół.
Przemoczeni, zmęczeni, ale zadowoleni docieramy do ostatniego kilkukilometrowego odcinka, tym razem po asfalcie. Można powiedzieć, że asfalt na ostatnich odcinkach biegów górskich, które mamy za sobą, to nasza zmora. Najgorsze, co może się bowiem przydarzyć to 3-kilometrowy delikatny podbieg i meta, na którą czekamy za każdym zakrętem. Tym razem sytuacja była o tyle komfortowa, że zamiast pod górkę było z górki. No i nigdzie się nie spieszyliśmy. Prawie na każdym „skrzyżowaniu” spotykamy wolontariuszy, którzy kierują nas do mety. Nie sposób się zgubić. A że meta już prawie za rogiem, robimy małą przerwę na rondzie na… zakupy w małym wiejskim sklepiku. Z reklamówką ze świeżym, pysznym chlebem i coca-colą biegniemy już chodnikiem prosto do mety, która podobnie jak start zlokalizowana była w Centrum Górskim Korona Ziemi. W drzwiach-mecie witają biegaczy organizatorzy. Odbieramy piękny drewniany medal z wizerunkiem Śnieżnej Pantery, przebieramy się w suche ubrania i dołączamy do tych, którzy już są na etapie wspominków z 25-kilometrowej pięknej trasy. No cudnie było!
Ale to nie koniec atrakcji. Po biegu spotykamy się wszyscy w jednej z sal Centrum Górskiego Korona Ziemi. Na początek małe podsumowanie biegu, potem kilka wzruszających chwil, kiedy wyróżnienie odbiera m.in. nasza biegowa znajoma Sylwia Młodecka, znana wszystkim jako Ultramityczna, a na koniec kilka niezwykle interesujących wykładów. „Walory przyrodnicze Babiej Góry i sposoby jej ochrony”… „Walka z czasem, pogodą i Babią, czyli okres świąteczno-noworoczny oczami ratowników Sekcji Babiogórskiej GOPR”… „Minusy i plusy, czyli prawie wszystko o hipotermii”. Po wykładach, obejrzeniu już po raz kolejny ekspozycji w Centrum Górskim Korona Ziemi, nie pozostaje nam nic innego jak się integrować.
Nietypowo, wyjątkowo
Napisaliśmy na wstępie, że Bieg Śnieżnej Pantery był nietypowy. Na czym więc ta jego wyjątkowość i nietypowość polegała? Po pierwsze, nie było opłaty startowej ani startowej listy. Po drugie, nie było listy wyników ani zwycięzcy. Ba, nie było nawet zapisów! Do udziału w biegu zapraszali sami organizatorzy, a zaproszenia trafiły do biegaczy-amatorów, którzy mają już doświadczenie w biegach górskich. To jednak tylko formalności. Wyjątkowość i nietypowość biegu polegała na tym, że w jednym miejscu spotkało się ponad 100 biegaczy, którzy nie przyjechali do Zawoi, aby ścigać się i rywalizować na trasie. Przyjechali po to, aby świetnie się bawić, chłonąć atmosferę i klimat gór. Pobiec dla samej przyjemności biegania i podziwiania natury. A przy okazji – a może nawet przede wszystkim – zrobić coś dobrego dla innych. „Innymi” w tym przypadku były śnieżne pantery, których na całym świecie zostało zaledwie 6 tys. O ich ochronę dba organizacja Snow Leopard Trust (SLT), którą wspiera marka Dynafit. Można powiedzieć, że dobra biegowa zabawa w Zawoi przełożyła się już na konkretne działania. Jak czytamy na fan page Biegu Śnieżnej Pantery, do organizatorów spływają już pierwsze informacje o adopcji śnieżnych panter.
Bieg Śnieżnej Pantery to dla nas nie tylko kolejna okazja do zdobywania doświadczenia w bieganiu po górach, ale również okazja do poznawania „górskich harpaganów”, którzy nie jeden bieg górski i nie jedno ultra mają już za sobą. Wymiana doświadczeń i uczenie się od najlepszych, zawsze są w cenie 🙂 Mamy więc nadzieję, że za rok – bogatsi już o kilka kolejnych startów górskich i ultra, które mamy w planach na ten rok – znowu spotkamy się na starcie w Zawoi, podczas drugiej edycji Biegu Śnieżnej Pantery.
***
Wielkie słowa uznania i podziękowania należą się organizatorom Biegu, Joannie Kowalczyk z Vegenergia oraz Jackowi Grzędzielskiemu z Dynafita. Perfekcyjna organizacja, wszystko dopięte na ostatni guzik (byliśmy pod wrażeniem, ilu GOPR-owców i pracowników Babiogórskiego Parku Narodowego „pilnowało” nas na trasie) i ten fajny spokój, którego najczęściej brakuje próbującym dopilnować wszystkiego organizatorom.