6 stycznia 2020 By GÓRY & ULTRA, Slider With 3634 Views

La Corsa della Bora 2020. Relacja Mateusza Gajdy.

„Poszło lepiej niż wyglądało to na mapce. Już wbiegamy na szczyt, a tam niespodzianka… poręczówki i silny wiatr. Biegniemy granią zabezpieczani przez ratowników górskich. Widoki są bajkowe! Teraz może być tylko lepiej…. a jednak nie…. ot taka złośliwość losu. Zaczyna się ostry zbieg.” Mateusz Gajda – z teamu Skawina Biega – zabiera nas na 57-kilometrową trasę La Corsa della Bora 2020.

W dniach 4-5 stycznia 2020 roku odbyła się piąta edycja imprezy biegowej La Corsa della Bora, której trasy prowadzone są po urozmaiconych ścieżkach płaskowyżu Carso (Kras), położonego na pograniczu Włoch i Słowenii. W ramach imprezy odbywają się biegi na dystansach: 11 km, 21 km, 57 km, 164 km i wyjątkowy bieg organizowany co dwa lata na innej trasie S1 Ipertrail. Mateusz Gajda z teamu Skawina Biega zabiera nas na 57-kilometrową trasę La Corsa della Bora.


Tekst i zdjęcia: Mateusz Gajda

Czerwiec 2019

– Kochanie co robimy 5 stycznia?

– A na jaki bieg się znów zapisałeś? 😉

Styczeń 2020 Triest.

Posłuchajcie naszej historii….

Pobudka godz 4.00, żeby zdążyć na śniadanie o 5.00. Hotel, który był na liście organizatora ogarnął dla nas śniadanie wcześnie rano. Pospiesznie wcinając owsianki i kanapki z dżemem spotykamy kolejnych biegaczy z Anglii i Austrii schodzących na śniadanie.

5.55 wymarsz na dworzec, z którego o 6.10 odjeżdża autobus na start. Po przyjeździe autobusów organizatorzy powoli sprawdzają numery każdego biegacza, skanując je telefonami czy oby na pewno byli zapisani na transfer. Jeden z nich zostaje cofnięty (pomimo tego że transfer był darmowy). Upchani jak śledzie stoimy w autobusie i czekamy na odjazd…… 10 min, 20 min…. aż w końcu Ania nie wytrzymuje i pogania obsługę. Jest już 6.30 i tylko godzina do startu, a my nadal stoimy. Cóż, jak to Włosi 😉 ktoś im powiedział, że jedziemy o 6.30, a nie tak jak w przewodniku 6.10. Kilka chwil później autobus zasuwa krętymi uliczkami pod górę jak z kartoflami, żeby zdążyć przed startem.  Uff …… dojechaliśmy ….. otwierają się drzwi i wszyscy z autobusu wybiegają do …..restauracji, a dokładniej do jedne,j jedynej toalety na miejscu. Tak, nie ma pomyłki, 600 biegaczy i jedna toaleta w restauracji, zero toi toi. Na 15 min. przed startem wszystko jeszcze się rozkłada (nadmuchiwana brama, samochody z przepakiem..) Ot takie uroki organizacyjne.

Wreszcie startujemy…. oczywiście w falach. Pierwszy leci Radek, za nim Ania, Michał i Filip. W ostatniej fali stratuje wraz ze mną Kamil i Michał. Jak zapewne wszyscy się domyślają albo i nie 😉 50 metrów za startem …… korek. Wąska ścieżka, na której wszyscy idą. No cóż może jakiś hardcorowy zbieg?

Chyba nie. Po 3 km z czasem 30 min. stwierdzam, że chyba wszyscy idą w myśl zasady „jak ten przede mną zwolnił, to ja również”. Nie, nie coś tu nie gra, lecimy bokiem mijamy kilka osób. Nie jest łatwo. Jakoś dziwnym trafem tutejsi biegacze mają dziwną manię trzymania kijów z grotami do tyłu. W sam raz, aby nabić ofiarę, która chce ich wyprzedzić.

Jest fajnie, coraz fajniej, przed nami pierwszy punkt odżywczy na 5 km. Może nie, nazwijmy go inaczej – baniak z wodą i pan obok baniaka. Nikt z nas nie zatrzymuje się, biegniemy dalej. Oby tylko do 12 km, od którego zaczyna się ostry podbieg. Ciśniemy w dół do 12 km, wyprzedzając kolejnych z wcześniejszej fali aż wreszcie jest, upragniony podbieg.

W mojej głowie jedna myśl ….. kije i mocno pod górę…. W głowie Radka „naparzam”.

Poszło lepiej niż wyglądało to na mapce. Już wbiegamy na szczyt, a tam niespodzianka… poręczówki i silny wiatr. Biegniemy granią zabezpieczani przez ratowników górskich, a widoki są BAJKOWE. Teraz może być tylko lepiej…. a jednak nie…. ot taka złośliwość losu. Zaczyna się ostry zbieg. Jak myślicie, że ostry, ale można się puścić w dół, to zastanówcie się dwa razy. Miliony kamieni osuwających się pod butami na bardzo stromym krętym zboczu. Większość biegaczy strachliwie stara się podpierać kijami. Właśnie tutaj odkrywam koleją dziwną przypadłość lokalnych….. po co przepuszczać kogoś szybszego niech idzie za mną 😉

Od 12 do 22 km brak punktów odżywczych, o czym ostrzega organizator. Mimo to nie tankujemy … mamy zapas, szkoda czasu.

17 km ostry podbieg w sam raz na kije. Tutaj miłe zaskoczenie ….Filip wita mnie słowami „Mati, ale musiałeś napier…….” Super, lecimy kolejne kilometry razem można pogadać.

22 km, punkt odżywczy we wsi. Jak się okazuje najbogatszy do tej pory. Pomarańcze szt 4, cola, woda, łosoś, ser i czekoladki. Po 2 minutach mijamy kolejne uliczki i wbiegamy coraz wyżej. Na szczycie widok powala ….. dosłownie …. po lewej przełęcze, na wprost zatoka i Adriatyk w pełnej okazałości. Nie ma osoby, która nie rozgląda się dookoła, a co drugi fotografuje okolice. Szczerze dla takich chwil się biega. Totalny opad kopary…..

Jak do tej pory, faktycznie jak pisał organizator „żaden kilometr nie jest podobny do poprzedniego”.

Z podłoża wyrastają ostre kamienie, a w lesie czekają na nas schodki i furtki, których lepiej nie omijać, ponieważ ten cieniutki sznureczek obok to ogrodzenie elektryczne.

Na 30 km w głowie Filipa „muszę się odbudować na przepaku”, w głowie Ani „ nic nie zmieniam, biorę żele i lecę dalej”, w głowie Kamila „nic nie zmieniam”, w głowie Michała „napierniczają mnie nogi i muszę coś z tym zrobić”, w mojej „ walnę kawkę w żelu i pomarańcze” Zgadnijcie, co w głowie Radka…… „NAPARZAM”.

Przepak 35 km, trochę słabo ogarnięty …. Panowie powoli szukają naszych numerków, więc tracimy ok. 5 min. na stanie w miejscu. W punkcie kanapki, owoce, sery itp. Niestety mało miejsca, wszystko znajduje się w budynku. Łapiemy w rękę kanapki i dalej w dół do… szosy. Tam kolejna niespodzianka … Przejście podziemne, a za nim mocno w górę w las. Według mapy będzie już głównie z górki, a jednak tak nie było. Góra, dół, a za nimi dla odmiany góra, dół i tak w nieskończoność. Znów widok na zatokę i Triest!

Około 40 km zaczynają się niekończące schody w górę, a za nimi bieg po uliczkach lokalnych wiosek oraz urokliwe tunele roślinne. Po 50 km zegarek pokazuje, że będzie w dół, więc naturalna myśl „nadrobię”. Na myśli się skończyło… dobiegamy do szosy, policja zatrzymuje ruch (za to wielkie brawa, ponieważ w każdym miejscu, gdzie przecinaliśmy szosę wstrzymywali ruch), a po drugiej stronie pan pokazuje TU BIEGNIJ.

-TUTAJ?

-SI

– NO TO TRZYMAJ MOJE KIJE, BO JAKOŚ MUSZĘ PRZEJŚĆ POD TĄ BARIERKĄ, POD KTÓRĄ JEST MUREK WYSOKOŚCI 1,5 METRA. GRAZIE… TERAZ SIĘ ROZPĘDZĘ.

Albo i nie. Kolejny pan krzyczy „trzymaj się liny, nie biegnij!” Ma rację, poręczówki w dół, zakręt za zakrętem, ostro. Na szczęście w oddali słychać strumyk, który po chwili okazuje się Adriatykiem….. No cóż, po 50 km wszystko może się mylić. Czyli znowu zaskoczenie. WOW jest pięknie!

Zostało już tylko 7 km, więc każdy myśli, że to tylko chwila do mety. Więc jak już wiecie, myśli myślami, a corsa zaskakuje. Głazy, głazy, głazy, a na końcu podbieg na nowe nadmorskie osiedla. Dalej szosą w dół i znów pod górę wybrukowaną alejką, na końcu której Włoszki krzyczą FORZA, FORZA, BRAWISIMO.

– O kurcze, czyżby już meta? Więc cisnę, pewnie zegarek pokazał zły dystans. Cisnę po schodach, a tam ulica, tramwaj, sklepy. No cóż chyba jeszcze nie meta…..

Chwilę później słychać już dźwięki mety….. sprint po czerwonym dywanie, Radek i Marysia na mecie. Ciężki medal na szyi i ……..KONIEC.

Chcieliśmy ukończyć, dobiec zdrowi i wiecie co …. tak się stało!!! Było technicznie, ciężko i biegliśmy po milionach kamieni. Do tego wszystkiego Marysia na 21 km wykręciła 3. miejsce w swojej kategorii, a Radek 17.  Open na 57 km!

Dziś wszyscy razem mówimy „to co za rok znowu?”

————————————————————————————————————————————————————————

Na dystansie S1 Trail 57 km wystartowało 10 Polaków. Poniżej pierwsz trójka Polaków w klasyfikacji ogólnej.

17. miejsce – Radosław Woźniak
22. miejsce – Paweł Perykasza
95. miejsce – Marcin Nowakowski

————————————————————————————————————————————————————————-

W 2019 roku na dystansie 57 km drugą kobietą na mecie była Katarzyna Solińska.

Więcej informacji o imprezie La Corsa della Bora (w ramach której odbędą się również biegi na dystansach 164 km, 57 km, 22 km i 11 km) oraz o specjalnym biegu S1 Ipertrail przeczytacie w jednym z wydań naszego magazynu on line (str. 71 – 84) >>> TU (on line) oraz >>> TU (pdf).  

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *