18 kwietnia 2024 roku swoją premierę będzie miał film dokumentalny „Steep skiing Breitind” z Kilianem Jornetem w roli głównej. Jego reżyserem jest Sebastian Mamaj, który na co dzień mieszka i pracuje w Norwegii. Jak rozpoczęła się współpraca Sebastiana z Kilianem i jaki temat porusza najnowszy dokument?
16.04.2024 r.
Monika Bartnik: W tym tygodniu światową premierę będzie miał film „Steep skiing Breitind” z Kilianem Jornetem w roli głównej, którego jesteś reżyserem. Zanim zapytam o szczegóły dotyczące obrazu i jego produkcji, nie mogę nie zapytać o sam fakt Twojej współpracy z Kilianem. Jesteś jedynym Polakiem, który tak blisko z nim pracuje. Pamiętasz pierwszy wspólny projekt, dzięki któremu rozpoczęła się Wasza współpraca?
Sebastian Mamaj: Pierwszy projekt, nad którym pracowałem z Kilianem był w sumie moim projektem zupełnie prywatnym. I prawdę mówiąc, nigdy nie ujrzał on światła dziennego… Kilian zgodził się wziąć w nim udział, kiedy poprosiłem go o to po którymś z naszych lokalnych biegów. Chciałem zrobić dokument o norweskich biegaczach górskich, ale po przeanalizowaniu materiału okazało się, że nie dało się tego ująć w jednym filmie, trzeba byłoby zrobić całą serię. Potem umówiliśmy się na zdjęcia już tak zupełnie prywatnie. Czasem zdarzało się, że spotkałem go przypadkowo na treningu, kiedy ja wychodziłem z psami. A że z reguły biorę ze sobą aparat, to zrobiłem mu parę zdjęć. Taka zresztą była historia zdjęcia, które opublikował w swoich social mediach rok czy dwa lata temu przed Zegamą. Potem pojawiła się możliwość sfilmowania kampanii marki NNormal i tak co jakiś czas ze sobą współpracujemy.
Jak narodził się pomysł na najnowszy film dokumentalny „Steep skiing Breitind”?
Sebastian Mamaj: Od jakiegoś czasu rozmawiałem z Kilianem oraz Davidem Lindgren (partnerem zjazdowym Kiliana i przewodnikiem), żeby zrobić “coś narciarskiego”. To obszar, który jest dla mnie zupełnie nie odkrytym terytorium, więc presja była duża. Pewnego dnia wrócili do mnie z tematem stworzenia filmu o pierwszym zjeździe z Breitind. To wyjątkowa pod względem technicznym góra – nie jest ona szczególnie wysoka, ale w świecie steep skiingu linia, którą się zjeżdża uznawana jest za wyjątkową, ponieważ jest bardzo długa i łączy dwie linie zjazdowe. To 1700 m zjazdu przy pochyleniu często przekraczającym 60%.
Jakiej tematyki dotyczy dokument i jakie przesłanie ze sobą niesie?
Sebastian Mamaj: W filmie główną rolę odgrywają narty. Równie dobrze zamiast nart moglibyśmy jednak mówić o jakimkolwiek innym sporcie górskim, którego uprawianie związane jest z ekstremalnymi warunkami. Skupiliśmy się bowiem bardziej na tym, co czuje się podczas realizacji takich projektów, jak ważne jest bezpieczeństwo, jakie są ogólnie wewnętrzne rozterki związane z uprawianiem tego typu sportu. Nie mogę powiedzieć za dużo, bo potem nie będzie sensu oglądać filmu 🙂
Jak wyglądała w praktyce realizacja tego dokumentu? Co było dla Ciebie największym wyzwaniem podczas pracy? Czy była jakaś konkretna scena, która sprawiała szczególne trudności w realizacji?
Sebastian Mamaj: Wyzwaniem był brak możliwości latania dronem blisko ściany, więc realnie – moim zdaniem – nie do końca czujemy, o jakich warunkach jest mowa. Duża część materiału nagrywana była gopro, które nie są jakimś szczególnie fajnym narzędziem jeśli chodzi o robienie dłuższych dokumentów. Brak szczególnie imponującego obrazka musieliśmy mocno zbudować storytellingowo.
Jak Ty jako reżyser odnajdujesz się w produkcjach dokumentalnych?
Sebastian Mamaj: Dla mnie dokumenty to najciekawsza forma filmu. I nie jest istotne to, czy ich bohaterem jest elitarny sportowiec czy też nie. Jeśli jest fajna historia, to warto ją opowiedzieć, a takich historii jest wiele.
Dla większości z nas Kilian Jornet to gwiazda światowego trailrunningu, którą podziwia się z daleka. Jaki jest Kilian Jornet poza biegowym szlakiem?
Sebastian Mamaj: Dla mnie Kilian jest bardzo normalny. Przy jego popularności jest pełen pokory. Co ciekawe, słucha i zapamiętuje – pyta o wyniki Oli (red. Aleksandra Narkowicz – partnerka Sebastiana), jak jej poszło. Kiedy źle zakończyła się jej przygoda z UTMB, dawał różne porady, co inni sportowcy robili w takich sytuacjach.
Już za chwilę (w lipcu) do swoich profesji (fotografii i filmu) dołączysz organizację biegów. Czy możesz już zdradzić kilka szczegółów na temat biegu w Norwegii, który organizujesz?
Sebastian Mamaj: Bieg będzie się nazywał Black Lake Race. Trasa będzie pętlą wokół wioski Vagstranda o długości 26 km z 2300 m+ (może więcej) do góry. Wyjątkowo – jak na Norwegię – trasa biegu będzie oznaczona i będą na niej 3 punkty odżywcze z jedzeniem. Dzięki temu, że w naszym rejonie mieszka dużo bardzo silnych biegaczy, myślę, że na starcie zobaczymy wiele osób, które kojarzymy z wygranych UTMB czy CCC. Liczę, że strona z zapisami ruszy już lada moment i będzie można zapisać się jeszcze w kwietniu lub na początku maja.
Zdjęcie „otwarciowe”: Sebastian Mamaj i Kilian Jornet / fot. Ole Jorgen Vik
Przeczytaj również: Sebastian Mamaj: Norweska scena biegów górskich tak naprawdę jeszcze czeka na odkrycie
Jesteś naszym Czytelnikiem? Dołącz do naszych Patronów i w ramach Patronite.pl wspieraj rozwój portalu ruandtravel.pl.
Kliknij w baner poniżej i poznaj szczegóły