25 lipca 2017 By GÓRY & ULTRA, Slider With 26170 Views

Główną strategią było dobiec, jak najlepiej dobiec – Nízkotatranská stíhačka 2017 okiem Agnieszki Faron i Roberta Zamojskiego

„To bieg dla każdego, kto chce spróbować się w ostrej rywalizacji. Bo dogonić czołówkę nie będzie tak łatwo.” O swoim udziale w imprezie Nízkotatranská stíhačka – biegu ultra na dystansie 103 km z przewyższeniami prawie + 5650 m, którego trasa przebiega przez cały grzbiet główny Niskich Tatr – opowiadają Agnieszka Faron i Robert Zamojski.


Nízkotatranská stíhačka. 103 km… Prawie +5650 m… bieg w parach… Co tak naprawdę podczas biegu okazało się najtrudniejsze? Dystans, przewyższenia, bieg w parach, a może pogoda?
Agnieszka Faron: Formuła biegu podobna jest do naszego Biegu Rzeźnika. Zawodnicy biegną w parach cały dystans, a dopuszczalna odległość między zawodnikami to 2 minuty.
Od samego początku bieg nas zaskakiwał. Gdy dotarliśmy do biura zawodów po odebraniu pakietów startowych (po dokładnym sprawdzeniu całego wyposażenia obowiązkowego, co w przypadku tak ciężkiego biegu było konieczne) na dobry początek otrzymaliśmy do wypicia „koleżeńską banię” śliwowicy i bimbru z jagód. Po otrzymaniu pakietów wszyscy udaliśmy się na odprawę. Coś tam rozumiemy po słowacku – ale jednak nie było to wystarczające. Po biegu dostaliśmy więc oddzielne wskazówki od organizatorów, którzy byli dla nas bardzo mili i pomocni. Przed biegiem trochę stresowaliśmy się pogodą, jaka miała być w dzień startu – deszcz nam nie straszny, ale burze w wysokich górach to już niekoniecznie. Na szczęście na odprawie wyszło, że „burek” ma nie być, więc trochę się uspokoiłam.

Agnieszka Faron / fot. archiwum prywatne

Agnieszka Faron / fot. archiwum prywatne

Sam dystans mnie nie przerażał… przed startem. W czasie biegu moje odczucia się jednak nieco zmieniały. Niestety problemem dla mnie było to, że wystartowałam mocno przeziębiona z silnym katarem i zatkanym uchem (czytaj: słabszy organizm, mniej sił…). NTS 2017 uważam za najtrudniejszy bieg, w jakim brałam udział. Po pierwsze, Tatry Niskie tylko z nazwy są niskie, a tak naprawdę są to góry wysokie. Ale problem nie leżał w górach… W końcu trochę się przebiegło i przeszło w wysokich górach… Problemem była pogoda, która dawała popalić i „lekko” rozwalony palec, który niestety sporo krwi mnie kosztował…

W pierwszej części biegu pogoda była całkiem fajna. Dość chłodno, wiatr… Później pojawił się deszcz z wiatrem… I to jeszcze było całkiem okej. Akcje pogodowe w drugiej części biegu były już jednak konkretne. Przed Chopokiem temperatura bardzo się obniżyła i było bardzo chłodno . Do tego bardzo silny wiatr i gęsta mgła, przez którą nie dotarliśmy na jeden punkt kontrolny… Pomimo iż truck nas wcześniej dobrze prowadził… A później gps w zegarku padł… Została mapa. Był moment, gdy musieliśmy patrzeć tylko pod nogi, żeby sprawdzić, czy nie zeszliśmy ze ścieżki, bo nic poza tym nie było widać. 1 metr widoczności. Przewyższenia na trasie były spore – ale nie był to problem – pokonywaliśmy je w miarę spokojnie i równo.

Robert Zamojski / fot. archiwum prywatne

Robert Zamojski / fot. archiwum prywatne

Robert Zamojski: Każdy bieg ma jakieś swoje trudności. Każdy to osobne wyzwanie. O ile na dystans i przewyższenia można się nastawić, to po drodze różne rzeczy mogą się wydarzyć. Pokonuje się przeróżne trudności, ale najczęściej jest to walka z samym sobą. Pogoda to swojego rodzaju niedogodność, ale dotyczy każdego zawodnika tak samo. Noc i mgła też nie są sprzymierzeńcami. Zaskoczeniem było to, że po kilkunastu kilometrach nie było już widać stawki, jaka biegła przed nami i to było naprawdę deprymujące. Trudno nam było nawiązać rywalizację. Wiadomo było, że nie „zabłyśniemy” i ta myśl chyba najbardziej mi dokuczała. Warto było to przeżyć i zobaczyć jak wiele jeszcze jest do zrobienia.

Jaką mieliście „strategię” na bieg?
Agnieszka Faron: Z Robertem biegliśmy wcześniej tylko raz na wspólnym treningu ze znajomymi i nie do końca wiedzieliśmy, co i jak. Ważne, że oboje byliśmy nie do końca super zregenerowani, dlatego ustalenie strategi było bardzo proste. Spokojnie, bez szaleństw. Bardziej zachwycać się trasą i widokami niż ścigać się z naprawdę niesamowicie szybkimi Słowakami i Czechami. I to była dobra strategia na miejsca, gdzie było coś widać. A później równe i spokojne tempo, przy tych ciężkich warunkach, pozwoliło nam skończyć bieg.
Robert Zamojski: Główną strategią było dobiec, jak najlepiej dobiec. Początek miał być spokojny, a później szybciej. We mgle ciężko się to udaje. Trasa została jednak pokonana.

Agnieszka Faron i Robert Zamojski / fot. archiwum prywatne

Agnieszka Faron i Robert Zamojski / fot. archiwum prywatne

Biegi ultra mają to do siebie, że nigdy nie wiesz, co Cię spotka na trasie… Jakie niespodzianki czekały na was?
Agnieszka Faron: Na trasie mieliśmy kilka niespodzianek. Po pierwsze – jak już wspomniałam – akcje z moim palcem i sporą utratą krwi. Muszę jednak powiedzieć, organizatorzy bardzo mi pomogli i odpowiednio się zatroszczyli. Miłą niespodzianką był „dziki punkt żywieniowy”, przygotowany przez organizatorów biegu Utulna Andrejcova (https://www.facebook.com/andrejcova/). No ale największe niespodzianki to przygotowała nam pogoda. Oj niezapomniane niespodzianki… Od biegu w podkoszulku do marszu i biegu w bluzie i kurtce trekkingowej.
Robert Zamojski: W porównaniu do biegów w Polsce oznakowanie trasy było „dość skromne”. Były odcinki trasy dobrze oznakowane, ale były też takie, które w ogóle nie były oznakowane. To ze względu na ustalenia z Parkami. Track w zegarku przydał się wielokrotnie, a i mapa poszła w ruch. Jedną z niespodzianek, żeby nie powiedzieć rozczarowaniem, było to, że całkiem przyjemy zbieg pod koniec trasy, gdzieś koło 93 kilometra, okazał się pokryty luźnymi kamieniami, co w połączeniu ze zmęczonymi nogami nie pozwalało na swobodne zbieganie, Zbyt gwałtownie postawiony krok i poślizg gotowy.

Agnieszka Faron / fot. archiwum prywatne

Agnieszka Faron / fot. archiwum prywatne

Trasa biegu przebiega przez cały grzbiet główny Niskich Tatr. Jak oceniacie skalę trudności trasy? Co było dla was największym wyzwaniem podczas biegu? Co sprawiło wam największą trudność?
Agnieszka Faron: Dla mnie największą trudnością było podejście pod Chopok. Mój „kryzys energetyczny” połączył się z silnym wiatrem. Wiatr był tak przerażający, że miałam wtedy naprawdę ogromny kryzys…
Robert Zamojski: Trasa była dość trudna, ale to moje odczucie, bo zapewne są trudniejsze trasy. Sam organizator określa bieg jako drugi najtrudniejszy bieg na Słowacji.
Jednym z większych wyzwań było zbieganie wąskimi ścieżkami wydeptanymi w trawie, gdzie ze względu na mgłę i noc tak naprawdę na krok czy dwa kroki na przód nie było widać, gdzie postawić stopę. Ale to już bardziej wina pogody a nie trasy. Wiatr na grani podczas mgły był przy tym tylko dodatkowym urozmaiceniem.

Trasa Nízkotatranskiej stíhački

Trasa Nízkotatranskiej stíhački

Jak się rywalizuje ze Słowakami? Wspominałaś, że to biegowe luxtorpedy?
Agnieszka Faron: Słowacy, Czesi… Mocni zawodnicy. Byliśmy zdziwieni, gdy na samym początku – biorąc pod uwagę trudność biegu – chcieliśmy zacząć spokojnie, a oni wystrzelili jak z torpedy… Wtedy pomyśleliśmy z Robertem, że coś chyba z nami nie tak, ale patrząc na inne moje biegi – tempo na początku nie było wcale jakieś bardzo słabe… To po prostu oni są mocni. I jak się okazało w tej rywalizacji biorą udział najlepsi zawodnicy z ligi słowacko–czeskich biegów górskich.
Robert Zamojski: To prawda, ci zawodnicy, którzy wystartowali potrafią biegać i to naprawdę dobrze. Takie też jest założenie biegu. Samo słowo „stíhačka” znaczy „myśliwiec”, ale jak powiedział nam organizator, i o ile dobrze odebraliśmy jego intencje, to w wolnym tłumaczeniu można je rozumieć jako „przelot”. Sam nabór do tej edycji w pierwszej fazie polegał na zaproszeniu najlepszych biegaczy z biegów rozegranych na terenie Słowacji i Czech. Więc naprawdę było kogo gonić.

Czy to bieg dla każdego ultrasa?
Agnieszka Faron: Dla każdego ultrasa, który zrobił co najmniej 1 bieg na 100 km w ciągu ostatniego roku w górach. To raz. I dla takich, co jak nie szaleją w Tatrach, to jednak sporo chodzą i mają wytrzymałość dobrą nie tylko na sam wysiłek, ale przede wszystkim są przygotowani dobrze do warunków, jakie bywają w wysokich górach.
Robert Zamojski: Z pewnością jest to bieg dla każdego, kto chce spróbować się w ostrej rywalizacji. Bo dogonić czołówkę nie będzie tak łatwo.

Co wam się najbardziej podobało?
Agnieszka Faron: Ogólnie podobała mi się całość imprezy. Pomimo tego, że dostałam totalnie w kość chcę przyjechać za rok i powalczyć. Pierwsza część trasy była piękna. Podobno druga część, która chowała się w chmurach jak biegliśmy była piękniejsza…Trasa zdecydowanie piękna.
Robert Zamojski: Fajna była „surowość” tego biegu, niesamowity klimat, który jest już rzadko spotkany u nas. Niewielka grupa osób, odprawa w szkolnej klasie, obsługa przemieszczająca się pomiędzy punktami, coś mocniejszego na przywitanie. W połowie biegu na punkt zapraszało bicie w dzwonu.

Więcej informacji o Nízkotatranská stíhačka 2017 znajdziecie na naszej stronie >>> TU

Zapraszamy na stronę biegu >>> TU

Agnieszka Faron i Robert Zamojski / fot. archiwum prywatne

Agnieszka Faron i Robert Zamojski / fot. archiwum prywatne

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *