8 lipca 2023 By LUDZIE, RUNSTYLE, Slider With 3520 Views

30 pytań na… 30 urodziny Kamila Leśniaka [wywiad]

„Nie lubię biegania jako czynności. Lubię wszystko, co daje bieganie. Lubię bieganie jako sport-rywalizację. Lubię bieganie jako spędzenie czasu z innymi”. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Kamilem Leśniakiem z okazji jego 30. urodzin.


8.07.2023 r.

Monika Bartnik: Pamiętam taki film z Biegu 7 Dolin z 2013 roku, a dokładnie jego bardzo emocjonalny fragment, na którym biegniesz i płaczesz… Zrobiło to wtedy na mnie tak duże wrażenie, tak dużo było w tym emocji, że siedzi mi w głowie do dzisiaj. Oglądając go wtedy pomyślałam “Już jest mocny, ale za kilka lat będzie jeszcze mocniejszy…” Zdaję sobie sprawę, że trudno w kilku zdaniach odpowiedzieć na to pytanie, ale zapytam: Jak długą drogę pokonałeś przez te lata? Jaki jest Kamil Leśniak dzisiaj i jak patrzy na siebie sprzed tych 10 lat?

Kamil Leśnik: Sam wiele razy wracam myślami do tego filmu i tych emocji. Były one tak wyraziste, że teraz czasem mam ciarki na rękach. Staram się pamiętać o tym w trakcie biegu i próbować jeszcze raz emocjonalnie powalczyć. Generalnie sporo miałem takich filmików w swoim telefonie. Im jednak starszy jestem, tym trudniej mi wymusić z siebie łzy… ale czasem jeszcze jakaś iskra zapłonie. 

Co do drogi – statystycznie wszystko jest zarejestrowane na Stravie 😊 A tak na poważnie to nie wiem, na które tory skierować odpowiedź. Jeżeli chodzi o moje bieganie ultra przez 13 lat to powiem tylko, że jestem dalej w podróży. 10-13 lat temu byłem tak samo młody jak teraz. Tylko doszły podkrążone oczy, dwójka dzieci i więcej obowiązków. Trochę mniej mam czasu na wygłupy, spontaniczne akcje. Mniej czasu, ale oczywiście dalej mnie nosi w świat. Robię to dalej, ale w mniej przebojowy sposób i już w komplecie. Jako początkujący biegacz, młody biegacz, byłem bardzo zaangażowany, chciałem jak najwięcej, jak najmocniej. W jakimś sensie był to plus… ale teraz już taki nie jestem. Spokojnie, bez pośpiechu, ale cały czas. 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem?

Kamil Leśniak: Naturalnie. Aktywny zawsze byłem. Mam to szczęście, że należę do pokolenia, którego rodzice poszukiwali wieczorami a nie wypędzali z domu. Wiadomo, że pierwszy sport to piłka nożna. Kto wtedy nie pykał w gałę? Chciałem być piłkarzem, na podwórku, w szkole, pełnym sercem grałem. Uwielbiałem to robić. Codziennie i na maksa. Pójście do klubu sportowego trochę zdusiły moje zapędy. Nie bardzo się odnalazłem w drużynie. Może i dobrze. 

Trochę pływałem. Gdzieś tam w podstawówce reprezentowałem szkołę w biegach, bo mój brat też to robił. Bez jakiś wybitnych wyników. Raz przyniósł pucharek za reprezentowanie. Też taki chciałem. Czasem wystartowałem w lokalnych biegach dla dzieci i młodzieży. Spodobało mi się. Wiadomo na początku bez wyników, ale czułem, że się poprawiam. To skierowało mnie do klubu lekkoatletycznego. Raczej nie usiedziałem długo, ale trochę liznąłem podstaw lekkiej. Też może dlatego, że byłem jednym z najwolniejszych w grupie. To, co mogę powiedzieć, o sobie to, że zawsze miałem ochotę na więcej. To chyba już moja dewiza życiowa (jeżeli mogę tak to nazwać). Biegi uliczne kusiły. Wygrać 100 zł w kategorii wiekowej to było dla mnie ciekawą propozycją i tak też jeździłem na biegi…

Czy dzisiaj tylko bieganie jest w kręgu Twoich zainteresowań?

Kamil Leśniak: Zacząłem biegać w 2006 roku, więc jako 13-latek i tak w sumie zostało. Dzisiaj jest to bieganie już z pewną specjalizacją – ultra biegi górskie. Kiedyś miałem problem jeśli ktoś mnie zapytał: ale co oprócz biegania? Nic. Już teraz nie mam z tym dyskomfortu. Większość tych pytań dostawałem od osób, które zupełnie nic nie robią.
Mam tam drobne jeszcze zainteresowanie 😊 Ale mój czas w ciągu doby krąży wokół pracy (biegowej), rodzinny i biegania. 

Zadebiutowałeś w 2006 roku. Jak zmieniło się Twoje myślenie o bieganiu, startach, rywalizacji w ciągu tych prawie już 18 lat?

Kamil Leśniak: Przede wszystkim nie jestem już obłędnie zapatrzony w bieganie. Miałem momenty, że tylko myślałem o biegach, rywalizacji i treningu. Przeszło mi to. Nadal się na tym skupiam, ale już nie w każdym momencie życia zajmuję sobie tym głowę. Czasem zastanawiam się, czy to akurat dobrze pod względem zaangażowania w trening.

Jestem zdecydowanie spokojniejszy w treningu. Co do rywalizacji – nadal lubię, bo to esencja każdego sportu. Minęło mi już jednak wojowanie między zawodnikami. Oczywiście z kimś sympatyzuję bardziej lub wcale, jeżeli chodzi o rywali. Ale już nie tracę czasu na myśli, kogo muszę wyprzedzić, a kogo nie. Wspominam o tym, bo często bywam na zawodach i czuję w rozmowach taką rywalizację. Ja już jestem tym zmęczony. Wolę zostawić to w formie żartu. 

Kamil Leśniak i Anton Krupicka / Fot. Piotr Dymus

Co motywowało Cię do biegania kiedyś, a co jest dla Ciebie największą motywacją dzisiaj?

Kamil Leśniak: Na wstępie dodam, że mam coraz mniejszą motywację do biegania. Ja po prostu lubię być wśród ludzi. Motywacją do biegania jest więc dla mnie towarzystwo. I tu mam zgryz, bo też często lubię wytyczać ścieżki tak, aby ktoś szedł za mną. A niekoniecznie tak jest. Kiedyś bardzo silnym motywatorem było wybicie się, pokazanie się, udowodnienie, że jestem wartościowym biegaczem. Poniekąd to się udało. Mam kilka sukcesów biegowych w kraju, czasem słychać o mnie, czasem dobrze pobiegnę za granicą. Trochę to poczucie pokazania się osłabło. To niedobrze. Widzę, że motywacja zewnętrzna u mnie jest silniejsza niż wewnętrzna. A to też nie dobrze. Obecnie nadal takie same parametry są dla mnie motywujące. Ale już tak intensywnie o to nie walczę. Żeby nie było tak źle, to nadal jestem w tym środowisku, więc ta niewielka motywacja mi jednak wystarczy do biegania. 

Pewnie fajnie byłoby napisać – rodzina mnie napędza, dzieci na mecie. No ale to byłby bullshit. Kocham swoją rodzinę i uwielbiam każdy ich uśmiech, wspólna meta to fajny obrazek. No ale nie jest to samo w sobie motywacją do biegania. No chyba, że zagłębimy się dalej. Jednak mam rodzinę, muszę ją utrzymać, więc biegam. Muszę biegać mocniej, aby być cały czas na topie, bo to wpływa na moje zarobki. Finalnie źródła motywacji są takie same. Tylko intensywność inna, a zarazem moje doświadczenie jest większe. 

Jak udaje Ci się od tylu lat być – oczywiście z przerwami na roztrenowanie – w trybie treningowym?

Kamil Leśniak: Może to kwestia osobowości. Trudno mi zrezygnować nawet, kiedy były gorsze okresy. Z drugiej strony też nie trenuję jakoś wybitnie mocno. Może to jest metoda. To prawda, że w ultra jestem już długo i nie jeden rywal się przetoczył przez ten czas. Może po prostu nie myślę za dużo, co będzie… 

Co daje Ci bieganie? Czego Cię nauczyło? Czy bieganie to dla Ciebie hobby czy sposób na życie?

Kamil Leśniak: Trochę pomijam aspekty zdrowotne i równowagę psychiczną, bo nie wiem, na ile mnie to dotyczy. Jakby nie patrzeć, to moja praca albo wpływa na to, że żyję z tego. Taka ciekawostka – nigdy nie byłem zatrudniony na umowie o pracę. Od paru lat prowadzę działalność związaną z bieganiem. Plany treningowe, organizacja imprez, reklama (sponsoring) itp. Bieganie to nadal moje hobby, które pozwala mi się utrzymać. Muszę jednak zaznaczyć, że same wyniki sportowe nie wpływają na dochody. Są to głównie działania marketingowe i plany treningowe. Wiadomo, że to z tego się bierze. Nie mam jednak stypendium, nie mam sponsora, który narzuca mi sportowe cele. 

Utrzymanie z biegania jest bardzo ciężkie. I w kraju nie ma zawodowych biegaczy górskich. Większość profesjonalnych zawodników prowadzi działalności związane chociażby z trenowaniem innych. Co mnie nauczyło bieganie? Jestem zbyt prostym chłopakiem, żeby filozofować. Wszystkiego i niczego.

Lubisz bieganie samo w sobie czy jednak dobrze byłoby, gdyby pojawił się element rywalizacji?

Kamil Leśniak: Zacznijmy od tego, że nie lubię biegania jako czynności. Lubię wszystko, co daje bieganie. Lubię bieganie jako sport-rywalizację. Lubię bieganie jako spędzenie czasu z innymi. Wyjście z domu samemu jest dla mnie totalnie przygnębiające, chociaż w 90% przypadków tak robię. To jest dyscyplina, świadomość celów. Lubię nowe miejsca do biegania, zwiedzanie okolicy. Lubię poprawę parametrów treningowych tu i teraz oraz za tydzień. Lubię rywalizację w sporcie i to jest cel, bo wygrywać, poprawiać się to ciągła rywalizacja ze swoimi wynikami lub z innymi. 

20 km czy 100 km? Czy możesz powiedzieć, jakie dystanse są Ci bliższe? Jak to zmieniało się na przestrzeni lat? Czy krótkie starty traktujesz treningowo pod starty długodystansowe?

Kamil Leśniak: Bliżej mi do setki, bo jak coś robić to na 100… procent (suchar, kurtyna). Od 13 lat biegam ultra i mimo że na początku wyniki o tym nie świadczyły, to brnąłem w to. Obecnie leżą mi dystanse ok. 80-100km. W Polsce rywalizacja jeszcze parę lat temu była na niskim poziomie. Łatwiej było pokazać się na krótkim 20 km biegu, a raz na nocnej setce. Teraz się to zmienia, coraz więcej zawodników specjalizuje się w konkretnych dystansach. Pisałem ostatnio o tym na moim fan page’u. Mamy obecnie 36 zawodników powyżej 800 ITRA. A dodać trzeba, że jeszcze kilka nazwisk już się pcha wyżej. Co więcej, 850 pkt potrafi złamać 20 zawodników. Przed covidem takich biegaczy było 5 i co więcej część z nich już wtedy nie biegała na tym poziomie. Parę lat temu brylowałem wyraźniej, bo nie było zawodników. Teraz zrobiłem duży progres, ale i zawodników się pojawiło bardzo dużo. Ja idę w ultra i wszelkie starty krótsze są w ramach urozmaicenia i treningu. 

fot. Piotr Dymus

Co lubisz w biegach długodystansowych?

Kamil Leśniak: Kurde felek. Trudno mi jakiś coachingowy bełkot wydusić z siebie. W biegach długodystansowych odnalazłem się, bo akurat miałem takie predyspozycje czy to fizycznie czy psychiczne. Zacząłem je rozwijać i pyk. Lubię to, że potrafię w nich rywalizować. Wybacz mi pewność siebie.

Pisząc o swoich startach nie lukrujesz, mówisz wprost jak było, co poszło dobrze, a co zawaliłeś… Nie widziałam u Ciebie tekstu pt. “dzisiaj biegłem treningowo” 🙂 Czy zawsze tak było czy jednak musiałeś do tego dojrzeć?

Kamil Leśniak: Czasem biegam treningowo. W sumie każdy start można uznać za jakąś formę treningu. Nawet u mnie starty ultra to w dużym stopniu przygotowanie do UTMB. Ale tak, raczej jestem krytyczny wobec siebie i lubię też takich zawodników. Na pewno coraz mniej mam w głowie myśli: gdybym to zrobił, to bym został mistrzem świata. Błędy wyciągam i punktuję je, ale unikam dawania sobie medali za niezrealizowane cele. Zarazem coraz więcej siebie doceniam. Już nie ma pędzenia za idealnym biegiem, bo on się nigdy nie ziści. Cieszę się z sukcesów. Ale zaznaczę, że nadal oceniam rygorystycznie siebie. Ten sezon jest nawet dobry 😊 

fot. UltraLovers


Jak ważna jest dla Ciebie podczas rywalizacji oprócz kondycji fizycznej, również kondycja psychiczna? Jak radzisz sobie w gorszych momentach, kiedy start nie poszedł po Twojej myśli, jak się motywujesz?

Kamil Leśniak: I tu pies jest pogrzebany, bo moja trwoga po biegu bardzo krótko trwa. To chyba nie dobrze. Gdzieś czytałem u mojego kolegi Andrzeja Witka, że porażki go motywują, napędzają itp. Też to miałem w głowie i nadal po słabym biegu odgrażam się, że ‘’zniszczę ten bieg za rok’’. Po czym wracam do domu i zapominam o temacie. Spisuję błędy i wsio. Nie przeżywam zbyt długo porażki. Moja psycha? Ma się dobrze obecnie, albo tak mi się wydaje. Chyba się zatraciłem w codzienność. To nie do końca mi służy w realizowaniu się jako sportowiec, ale za to nie jestem taki impulsywny w domu.

Czy należysz do tych osób, które przed startem dokładnie analizują listę startową i sprawdzają, z kim będą rywalizować, a potem opracowują dokładną strategię na bieg?

Kamil Leśniak: Tak. Sprawdzam ważniejsze starty – z kim będę startować i co więcej, próbuję ocenić kondycję danego zawodnika. Sprawdzałem przed ZUK-iem, Penyagolosa Trail, Mistrzostwami Świata, Lavaredo i Festiwalem Europejskim. Co do strategii, to często nie jest ona związana z rywalami. Na dużych imprezach obecnie skupiam się na założeniach pokonania odcinków w danym czasie. 

Kamil Leśniak i Gediminas Grinius / fot. Piotr Dymus

O czym myślisz na chwilę przed startem? Jak się koncentrujesz?

Kamil Leśniak: Przed startem rozgrzewam się i sprawdzam, czy wszystko mam na odpowiednim miejscu, więc nie bardzo myślę na chwilę przed startem. Raczej nie bujam w obłokach. Może kiedyś tak było, że wizualizowałem sobie heroiczną walkę na trasie. To zostawiam sobie już na sam bieg. Teraz po prostu sprawdzam, czy wszystko jest na swoim miejscu. Słucham muzyki, aby trochę poprawić sobie humor. Jestem skoncentrowany na dużych imprezach i z pewnością sporo osób to potwierdzi, że wyłączony jestem z otoczenia. Ale bardziej wtedy sobie analizuję trasę, punkty, sprzęt swój. 

Na czym skupiasz myśli podczas startów? Na realizacji strategii czy może Twoja głowa i myśli są zupełnie gdzie indziej? O czym myśli Kamil Leśniak, kiedy biegnie?

Kamil Leśniak: Na zawodach 100% jestem w biegu. Myślę tylko i wyłącznie o tym, co się dzieje tu i teraz, co może się wydarzyć, jak się czuję, dlaczego mnie coś boli i jaki może być efekt, czy jest za szybko, oceniam rywali, ile muszę zjeść, napić się. To są moje myśli. Czasem na początku biegu z kimś się pogada luźno. A jak już poważny kryzys przyjdzie, to jest inna bajka – staram się napędzić w emocje, jeżeli jest to dobry moment. 

Jak radzisz sobie z kryzysami na trasie? Jak to to się zmieniło na przestrzeni lat?

Kamil Leśniak: Coraz mniej mam kryzysów w trakcie biegu. Jak już mam, to zdecydowanie wynikają one z przeszacowania tempa i organizm sam po prostu zwalnia. Oczywiście jak uznam, że to odpowiedni moment na podkręcenie śruby, to zaczynam iść w kierunku emocjonalnym. Dociskam, majaczę, wyzywam się i nakręcam się. Oczywiście jeżeli już mnie takie zmęczenie złapie na początku biegu, to staram się uspokoić i wyciszyć – nie ma miejsca na kryzys w pierwszej połowie dystansu. To się zmieniło na przestrzeni lat. Zdecydowanie lepiej kontroluję tempo i co z tego wynika również moje kryzysy. Często kryzysy to pokłosie zbyt małej ilości kalorii. Tutaj próbuję po prostu uzupełnić paliwo albo zastanowić się, w jaki sposób sobie poradzić, aby organizm mógł przyjąć kolejnego żela.

Co uważasz za swój największy sukces biegowy?

Kamil Leśniak: To jest nie do ocenienia, bo każdy dobry bieg będzie moim kolejnym sukcesem. Najświeższe wyniki są więc też tymi najbardziej wyraźnymi. Myślę, że UTMB oceniłbym za największy sukces biegowy. Oceniam z perspektywy całokształtu realizacji mojego celu, bo wynikowo szału nie ma. Medale Mistrzostw Polski cieszą tak jak dobre starty na Mistrzostwach Świata. Lavaredo Ultra Trail będzie jednak moim najlepszym biegiem jeżeli chodzi o mój rozwój sportowy. Ale uważam, że najlepsze wyniki są przede mną. 

Mieszkasz na nizinach, startujesz najczęściej w górach… Gdzie w takim razie przygotowujesz się pod górskie starty?

Kamil Leśniak: Chciałbym powiedzieć, że na strychu, bo mam bieżnię mechaniczną. No ale ostatnio jest bardzo zakurzona. Sporo wyjeżdżam w góry ze względu na trening, ale też z uwagi na zmianę otoczenia. Ciężko mi się trenuje w Poznaniu właśnie z tego względu, że mnie nudzą te ścieżki. Oczywiście są piękne – Rusałka, Strzeszynek, Cytadela, Morasko. Jak już siedzę w domu i mam trening pod góry, to wtedy aktywuję domowe góry. W tym miesiącu coś wpadnie, ale w sierpniu chcę już być w Alpach…

Które z doświadczeń biegowych jest z Tobą do dzisiaj? Które obrazy ze startów wracają do Ciebie najczęściej?

Kamil Leśniak: Pytanie nawiązujące do filmiku z Biegu 7 Dolin. To jest jedno z silniejszych wspomnień. Mam kilka takich scen – z pewnością ze 100 mil na Transjurze. Tam walka ze sobą była jeszcze bardziej wyraźna i sukces większy, bo dobiegłem pierwszy, mimo że w połowie trasy jęczałem z bólu w rowie. Wiadomo, że rywalizacja wtedy była na niższym poziomie. Dodam tylko, że dostałem DSQ za nie odbicie się na punkcie kontrolnym. Przypadkiem pobiegłem inną trasą (podobną). To było bolesne doświadczenie.
Kolejny obraz to UTMB 2014, kiedy nie mogłem ruszyć się dalej, bo tak bolała mnie noga. Także zeszłoroczne UTMB i 10 km do mety, gdzie energetycznie zajechałem się. Dostaję wiadomości, że się już udało, ale ja w tym momencie miałem taki zjazd, że czułem jak mi się pod nogami miękko robi. Jest kilka innych momentów, które wracają i są zależne od sytuacji, w której się znajduje. 

Czy myślałeś kiedyś o zrealizowaniu jakiegoś projektu biegowego, startu poza zawodami?

Kamil Leśniak: Tak, Główny Szlak Beskidzki. Chciałbym w tym roku spróbować jesli zdrowie pozwoli oraz pogoda. Planuję to zrobić w okolicy startu Łemkowyny Ultra Trail, aby wraz z innymi zawodnikami pokonać ten odcinek. Obawiam się bardzo mocno tego projektu, ponieważ to mimo wszystko prawie 100 h w ruchu. Nie mam zbytnio doświadczenia w tego typu projektach, ale z drugiej strony kusi mnie takie wyzwanie. Zostawiam sobie to jednak po sezonie startowym jako taką ciekawostkę/ wisienkę na torcie. Już tutaj znajomi się śmieją, że może zrobimy Mistrzostwa Polski GSB – temat do przemyślenia. Ja traktuję to jako wyzwanie dla możliwości organizmu i ciekawy projekt – najdłuższy szlak w Polsce. Dodać trochę pieprzu rywalizacji i wszystko, co lubię będzie w jednym. Ale daleko jestem od tego, aby nazywać to wyczynem sportowym. Zapraszam jednak już teraz na wspólne pokonywanie kilometrów. 

Xreid Norway

Czy myślałeś kiedyś o starcie w biegu, którego formuła zakłada samowystarczalność na trasie i track wgrany w telefon / zegarek?

Kamil Leśniak: Zapewne nawiązanie do Xreid, którego jesteście partnerem. Tak, startowałem dwa razy w tym biegu. Kameralny bieg po pięknych norweskich terenach. Bardzo mi się podobało i też nie ukrywam, że element biegu na orientację dodał tutaj pieprzu. Pierwszy raz ze względu na błędy nawigacyjne przegrałem bieg. Ale w sumie tam o rywalizację nie chodziło, a o pokonanie tego terenu. 


To nie jest zwykły bieg. Tu nie chodzi o ściganie się… – rozmowa z Kamilem Leśniakiem po Xreid Norway.


Czy udaje Ci się łączyć bieganie z podróżowaniem, z odkrywaniem nowych miejsc? Jakie miejsce, w którym biegałeś zrobiło na Tobie największe wrażenie?

Kamil Leśniak: Każde miejsce jest wyjątkowe po spakowaniu walizki. Kurde, trudno mi powiedzieć, co zrobiło na mnie największe wrażenie. Najsilniejsze wspomnienia mam z ostatnich wypadów, no ale tak też nie chcę oceniać. Te wyjazdy, gdzie podróżowałem starym Oplem wokół Mont Blanc czy do Lizbony są fajne. Ale to wynika z tego, w jaki sposób to robiliśmy, a nie gdzie. Z drugiej strony, aż tak dużo nie podróżuję, a może po prostu bywam często w tych samych miejscach. W dzisiejszych czasach podróżowanie jest mega łatwe i tanie, a jedynie czas wolny nas ogranicza, no i może budżet. My akurat żyjemy tak, że sporą część finansów pakujemy w podróżowanie. Nie pójdziemy do restauracji, nie kupimy nowych ciuchów czy nie dokończymy budowy domu, ale nocleg zarezerwujemy.
Lubię górzyste wyspy, takie jak Kanary, Madera, Azory, Majorka itp. Dolomity są super! Alpy wspaniałe. Polskie góry, poza weekendami, wymiatają. I tak dalej i dalej… Wszędzie jest super. Odkrywanie jest super! 

fot. Andrzej Olszanowski

Zdaję sobie sprawę, że bieganie, zwłaszcza jeśli chcemy zajmować się tym nie tylko po godzinach, wymaga wsparcia z zewnątrz. Kto – jakie firmy, marki – i w jakim zakresie wspierają Cię w rozwoju Twojej pasji?

Kamil Leśniak: Tak, zdecydowanie. A jeśli w 100% chcemy zająć się tylko bieganiem, to w 100% będzie to wsparcie zewnętrzne. Kiedyś tak było w moim przypadku. Obecnie, z uwagi na duże wydatki nie tylko wyjazdowe, ale szczególnie domowe, nie opieram się tylko na dochodach z tytułu sponsoringu czy marketingowych współprac. Aby pogodzić dom z bieganiem pracuję świadcząc usługi opieki trenerskiej. To jest moja połowa budżetu. Zaznaczam to, bo słyszę sporo opinii, że mogę sobie pozwolić, bo nie pracuję. Tak było na studiach, chociaż niekoniecznie, bo wtedy też pracowałem dorywczo. Obecnie druga część budżetu to współprace. Kiedyś głównie z tego się utrzymywałem, ale też miałem mniejsze zobowiązania. Duże zasługi w mój rozwój i w ogóle pójście w tym kierunku zawdzięczam firmie Metpol. Razem już od 2015 roku! Nawet jak były słabe sezony, oni dalej mnie wspierali. Kolejny rok jestem także w drużynie założonej przez Marcina Ścigalskiego – Hoka Garmin Team, wcześniej Salco Garmin Team. Tutaj mam pełne wsparcie: regeneracja, finanse, dostęp do produktów sportowych, organizacja startów, supportu. W nazwie teamu wymienione są dwie marki i to także duże wsparcie sprzętowe. To bardzo cieszy, bo w bieganiu jest to ważny element, o który nie muszę się martwić. Także firma Hoka wspiera moje wyjazdy biegowe finansowo. Od 2 lata promuję świetne piwo bezalkoholowe Miłosław od browaru Fortuna. Chyba sporo osób miało przyjemność zasmakować po biegu. Także eSesja wspiera moje codzienne bieganie finansowo. BodyWork to miejsce, gdzie pobieram świadczenia w postaci sprawność ogólnej. Bardzo ważny aspekt treningu. Natural Born Runners – sklep w Poznaniu już parę razy ratował moje wyjazdy na zawody. Jest jeszcze wiele firm, które wspierały mnie jednorazowo czy też w ramach danego przedsięwzięcia czy po prostu w barterze. Wszystkie dla mnie są wartościowe, bo odciążają mnie, a co najważniejsze budują mnie jako zawodnika, w którego warto zainwestować. Każda współpraca to doświadczenie 😊 Także bardzo polecam się.
Trochę pośrednim wsparciem są moi podopieczni. Dzięki nim mam dosyć elastyczną pracę. Dalej idąc rodzina… no dużo cierpliwości mi dają 😊 

fot. Andrzej Olszanowski

Jakie masz plany i cele biegowe na przyszłość?

Kamil Leśniak: Zakończyłem pierwszą część sezonu. Wszystkie starty uznaję za udane. Wiadomo, że mogłoby być lepiej… ale minimum zrobione, a w niektórych przypadkach maksimum. Co do planów to głównym startem będzie UTMB na początku września. To traktuje priorytetowo i cały trening poświęcam tylko biegowi w Alpach. Także swój czas i spore finanse, bo chcę spędzić miesiąc przed startem właśnie w Alpach. Chcę obyć się z długimi wycieczkami właśnie tam. Możliwe, że wrócę na 3 dni na Mistrzostwa Polski w ramach Chudego Wawrzyńca, ale jeszcze nie wiem, czy mi się uda. Chcę bardzo. Czuję, że to odpowiedni start przed UTMB, a przy okazji nie odpuszczę rywalizacji MP. Mam świadomość, że start w Chudym będzie na dużym zmęczeniu i tak powinno być, ale liczę, że będę rywalizował o najwyższe miejsca. Co do samego UTMB też mam wygórowane cele, ale jak tu nie mieć, jak już zrealizowałem swój duży cel 24h w zeszłym roku. Więc teraz albo ryzykuje albo DNF. Tak też może być. Ale wierzę w to, że mogę powalczyć o lepsze miejsce i czas niż w zeszłym roku… cel rozpisany na rekord kobiet 😊 Potem GSB na otarcie łez lub nagrodę. A jak już wszystko szlak trafi, to na samym końcu zajmę się wykończeniem domu. 

Jakie masz marzenia biegowe?

Kamil Leśniak: Ciężko mi już mówić o marzeniach. Za stary się zrobiłem na to – raczej nazywam to celami do zrealizowania. Dla poprawności wypowiedzi moim marzeniem jest bycie w czołówce biegaczy ultra na świecie. Tak precyzyjnie to chciałbym stanąć na podium UTMB. Ciekawe tylko, czy nie jest to zbyt ambitny cel. To już czas zweryfikuje. 

Czy bieganie wpłynęło na Twoją motywację, wytrwałość w dążeniu do celu w innych dziedzinach życia?

Kamil Leśniak: Z pewnością w początkowych latach tak było. Później raczej uśpiło moją czujność. W późniejszych latach zbyt łatwo mi pewne rzeczy przychodziły. A teraz jest tak, że nie mam zbyt trudnych celów w życiu. Wszystko, czego potrzebuję mam, więc jakoś nie muszę do niczego dążyć. Dom, rodzina, praca – jakoś się kręci. Bieganie też się rozwija w swoim tempie. Jak będę chciał zaszaleć, to też się znajdzie czas i na to. Także motywację mogę magazynować na trudniejsze chwile…

fot. UltraLovers

Jesteś nie tylko biegaczem, ale również trenerem. Jak ważne jest dla Ciebie przekazywanie swojego doświadczenia i wiedzy innym? No i jak to jest być trenerem własnego brata? 🙂

Kamil Leśniak: Jest to ciekawy i trudny kawałek pracy. Uczę się poznawać ludzi, a raczej ich potrzeby. Cieszę się, kiedy trafię do nich ze swoimi przemyśleniami oraz sposobem na bieganie. Co do brata, on już był na wysokim poziomie jako amator i to nie mnie to zawdzięcza. Za to w ultra dopiero stawia pierwsze kroki. Nieźle mu idzie. Akurat nie mam skrupułów co do niego. Jest często mocno roztrzepany, ale o dużych ambicjach. Gdyby zadbał o regenerację, to zdecydowanie więcej by zyskał. Zalety to niska waga startowa oraz mniej myślenia, więcej biegania. Uczy się. Wiem, kiedy kombinuje 😊 A kombinuje dużo… Jednakże to cieszy, że po tylu latach środowisku obaj jesteśmy kojarzeni z dobrego biegania. 

Jak odnajdujesz się w takiej podwójnej roli? Sam jesteś trenerem, ale też ktoś trenuje Ciebie…

Kamil Leśniak: Bardzo dobrze się odnajduję. Ja głównie zajmuję się amatorami, którzy poszukują podstaw do biegania górskiego czy ultra górskiego. Z pewnością sporo wiedzy przenoszę od Andrzeja Orłowskiego. 

Ja też potrzebuję, żeby ktoś mnie kontrolował. Boję się, że zbyt często odpuszczałbym albo  często krótkoterminowo przesadzał. Możliwe jest trenowanie siebie samego, ale nie chcę brać tego ryzyka na siebie. Zarazem też nie mam aż takiej wiedzy, aby prowadzić się na wysoki poziom, no bo o taki poziom chcę walczyć…

fot. Michał Buczyński

Na Twojej stronie internetowej w dziale „o mnie” obok osiągnięć biegowych w poszczególnych latach są dwa sukcesy prywatne 😊 19.01.2023 r. – narodziny syna Maksymiliana oraz 20.04.2021 r. – narodziny córki Zuzanny. Biegacz, Tata, Partner… Jak udaje Ci się łączyć te wszystkie role?

Kamil Leśniak: Pytanie, czy się udaje łączyć. Nic nie jest w życiu idealne, raczej jest jakoś wypośrodkowane. I tak też jest u mnie – jest okej. Trzeba sobie jakoś radzić. Obecnie nie jest tak źle. Oswoiłem się już z bycia rodzicem i z innym trybem życia. Z pewnością z Zuzią na początku było bardzo ciężko – zmiana, dużo stresu, ograniczenia faktyczne i te, które sami sobie w głowie nałożyliśmy. Teraz jest coraz przyjemniej. Dużo dzięki mojej Partnerce, bo też ona w dużym stopniu bierze na siebie wychowanie dzieci. 

Co robi Kamil Leśniak, kiedy nie biega?

Kamil Leśniak: Nie chcecie wiedzieć 😊 

Zdjęcie „otwarciowe”: Magdalena Sedlak


Jesteś naszym Czytelnikiem? Dołącz do naszych Patronów i w ramach Patronite.pl wspieraj rozwój portalu ruandtravel.pl.

Naszym Patronom oferujemy m.in. pakiety startowe na biegi, przekazujemy produkty do testów, wysyłamy newsletter…

Kliknij w baner poniżej i poznaj szczegóły


Tags :

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *