2. miejsce open na trasie Costa Verde Trail 10 km podczas Puglia by UTMB 2025, mimo miesiąca bez biegania i intensywnego czasu, który poświęcił na zwiedzanie świata. Dla Mateusza Lipińskiego ten start był bardziej przygodą niż walką o wynik. W rozmowie opowiada o tym, co odebrało mu szansę na zwycięstwo, dlaczego plaża okazała się największym wyzwaniem trasy, jakie buty najlepiej sprawdzą się w Apulii. To także opowieść o najlepszych włoskich smakach.
- Zająłeś 2. miejsce open Costa Verde Trail 10 km. Co tym razem nie pozwoliło Ci stanąć na najwyższym miejscu podium?
- Jak opisałbyś charakter tej trasy – szybka i biegowa, czy raczej techniczna i wymagająca?
- Prawie pół 10-kilometrowej trasy prowadziło po plaży… Jak wspominasz ten odcinek, który był swego rodzaju wisienką na torcie?
- W jakich butach biegłeś i jak oceniasz ich wybór pod kątem warunków na trasie? Jakie modele poleciłbyś osobom planującym start na 10 km w Apulii?
- Jak oceniasz organizację imprezy – logistyka, wolontariusze, komunikacja?
- Co Twoim zdaniem można by poprawić w kolejnej edycji?
- Komu poleciłbyś start na dystansie 10 km?
- Czy miałeś okazję połączyć bieganie ze zwiedzaniem i zobaczyć Apulię nie tylko na trasie biegowej? Co polecasz zobaczyć?
- Czy startem w południowych Włoszech zamykasz tegoroczny sezon biegowy, a może masz jeszcze jakieś plany startowe? Jakie starty planujesz na przyszły rok?
Zająłeś 2. miejsce open Costa Verde Trail 10 km. Co tym razem nie pozwoliło Ci stanąć na najwyższym miejscu podium?
Z tegorocznej edycji Puglia by UTMB wracasz z 2. miejscem open na dystansie Costa Verde Trail 10 km. Kiedy rozmawialiśmy na mecie powiedziałeś, że jest szansa, że wrócisz na tę trasę, żeby wygrać. Co tym razem nie pozwoliło Ci stanąć na najwyższym miejscu podium?
Mateusz Lipiński: Wrócimy, ponieważ Kocham Włochy, a bieganie jest najlepszą formą poznawania i zwiedzania kolejnych regionów. Po moim ostatnim maratonie i całych przygotowaniach z nim związanych uznaliśmy z trenerem, że warto odpocząć. Stąd prawie cały październik odpoczywałem od biegania, częściowo z przymusu, a ostatnio ze względu na zaplanowane dwutygodniowe zwiedzanie świata. Tak samo jak nie było przez ten okres czasu na spanie, tak też na bieganie nie miałem przestrzeni.
Start na tych zawodach początkowo miał odbyć się na dystansie 35 km… bo czemu nie? Teraz już jestem maratończykiem haha. Zmiana dystansu na 10 km była decyzją rozsądną, wiedząc, że przed startem nie będę w stanie przygotować się do tego biegu, a na starcie stanę jak gdyby nigdy nic. Tak też było, szedłem na żywioł, nie licząc na nic oprócz dobrej zabawy. Już po 3 km wiedziałem, że nic więcej dzisiaj nie zdołam zrobić, a nogi to chyba zostały jeszcze w którymś z samolotów, a tych kursów przez ostatnie 14 dni, zrobiłem aż 10.
Jak opisałbyś charakter tej trasy – szybka i biegowa, czy raczej techniczna i wymagająca?
Mateusz Lipiński: Patrząc na dane, jakie podali organizatorzy i wysokości przewyższenia, wiedziałem, że będzie to trasa płaska i szybka…. Oprócz tej plaży, której absolutnie nie przeanalizowałem wcześniej. Początek, po lesie, małe górki i zbiegi, bardzo przyjemnie. Dało się pobiec bardzo szybko, lecz nie przy mojej aktualnej formie. Uważać trzeba było tylko pod nogi, by nic sobie nie zrobić. Ścieżki ubite, lecz wąskie, aczkolwiek sam charakter stricte pod szybkich biegaczy. Prędkość, a nie siła tutaj wygrywała.
Prawie pół 10-kilometrowej trasy prowadziło po plaży… Jak wspominasz ten odcinek, który był swego rodzaju wisienką na torcie?
Mateusz Lipiński: Podczas biegu, kiedy byłem już bardzo zmęczony, czekałem tylko na ten moment, by ujrzeć plażę. Nie po to, by przebiec się z uśmiechem po tym odcinku, ale dlatego, że wiedziałem, że widać stamtąd metę.
Po wbiegnięciu na plażę, szukałem już tylko ubitego piasku. Częściowo udało się pobiec środkiem, aczkolwiek po 1,5 km zbiegliśmy do brzegu, gdzie miejscami było twardo, ale niestety krzywo. To nie było płaskie polskie wybrzeże, tylko stromy włoski brzeg. Sam odcinek na tyle fajny, że widać było na horyzoncie metę. To psychicznie ułatwiało przetrwanie.
Meta… piękne, klimatyczne miejsce, a uczucie kiedy się wbiega na tę zdobioną UTMB końcówkę… nie do opisania.
W jakich butach biegłeś i jak oceniasz ich wybór pod kątem warunków na trasie? Jakie modele poleciłbyś osobom planującym start na 10 km w Apulii?
Mateusz Lipiński: Pierwotnie myślałem o jakimś modelu startowym ulicznym ze względu na niskie przewyższenia. Finalnie jednak po wieczornej ulewie i tym cudownym piaszczystym odcinku zdecydowałem się na Salomon Pulsar Trail Pro 2. Jest to model nieco wyścigowy, sztywny, co sprawia, że dobrze radzi sobie na większości trudnych odcinków. Myślę, że te 60% trasy można by było przebiec spokojnie w butach asfaltowych, aczkolwiek musimy myśleć o dalszej części biegu. Zdecydowanie coś trailowego, typu Asics Fujispeed 4, Hoka Tecton x3 czy Brooks Catamount 4. Coś lekkiego i dynamicznego, bez sporej amortyzacji jak na taką długość dystansu.
Jak oceniasz organizację imprezy – logistyka, wolontariusze, komunikacja?
Mateusz Lipiński: Co do imprezy widać tutaj włoskie podejście. Czyli spokój i co będzie to będzie. Na początku zgubiliśmy się w drodze na start, ponieważ nie było jasnych i dużych oznaczeń, a na stronie organizatora widniał tylko opis całego miejsca, a nie dokładnie, gdzie są namioty. Wszystko udało się znaleźć, parkingi były dostępne, obok startu wzdłuż plaży pełno kawiarni i barów, gdzie można było wypić przepyszną kawę!
Odbiór pakietów sprawny i bez kolejek. Bardzo fajnie rozegrali system rezerwacji miejsca odbioru numerków. Nie mam się tutaj do czego doczepić, wszystko zagrało jak trzeba. Wszyscy wiedzieli, co mają robić, namioty pełne biegowych rzeczy, a także wodopoje czy postartowe jedzenie bardzo smaczne. Nawet podczas dekoracji poradzili sobie z małymi problemami. Nagroda… TOP! Jedna z lepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek otrzymałem. Oliwy starczy mi na kilka tygodni, a naczynie będzie pięknie się prezentowało w salonie.
Co Twoim zdaniem można by poprawić w kolejnej edycji?
Mateusz Lipiński: Hmm, chyba zmiana trasy na nieco trudniejszą i wymagającą to byłoby coś co sprawi, że poczułbym się jak na prawdziwym biegu górskim. Chyba fajną pamiątką, jednak byłby większy nieco medal haha. Reszta rzeczy bardzo dobrze zorganizowana.
Komu poleciłbyś start na dystansie 10 km?
Mateusz Lipiński: Zdecydowanie każdemu – tym, którzy zaczynają swoją przygodę z bieganiem trailowym, a także tym, którzy chcieliby nieco szybciej pobiegać i wymęczyć się na końcówce. Jak już wspomniałem, trasa szybka, łatwa, a widoki niezapomniane. Warto choć na chwilę przeżyć to na własnej skórze, skoro już się jest w tak pięknym miejscu.
Myślę, że taki dystans to idealny początek do tego, by na kolejnych edycjach móc spróbować czegoś dłuższego.
Czy miałeś okazję połączyć bieganie ze zwiedzaniem i zobaczyć Apulię nie tylko na trasie biegowej? Co polecasz zobaczyć?
Mateusz Lipiński: Przyjechaliśmy tutaj głównie wakacyjnie. Cały wyjazd miałem zaplanowany tak by, każdy z nas był w stanie przebiec swój dystans, a przy okazji zobaczył jak najwięcej. Zobaczyć to jedno, a drugie jako ogromny fan kuchni włoskiej, spróbować wszystkiego, co tutaj na miejscu najlepsze i najsmaczniejsze.
Spędziliśmy tutaj prawie cztery dni, podczas których zobaczyliśmy Taranto, gdzie zjedliśmy najlepszą pizzę na ziemi w restauracji L’Antica da Michele. Tuż obok oczywiście jeszcze sprawdziliśmy lokalną lodziarnię Del Ponte. Przez cały okres zwiedziliśmy samo Bari oraz pobliskie miasteczka jak Alberobello, gdzie ujrzeliśmy bajkowe domki Trulli. Przy okazji też zaskoczył nas ich lokalny przysmak czyli FocaPizza, czyli taka specjalna pizza, na grubym cieście z lokalnymi dodatkami, dostępna tylko tam ze względu na zastrzeżenie nazwy.
Następny dzień spędziliśmy w Materze, by zwiedzić stare miasto oraz wypić dobrą kawę. Miasto w skale robi wrażenie, a ujrzenie miejsc znanych z filmu o Bondzie zapiera dech w piersiach. Podczas zwiedzania poruszaliśmy się jeszcze co jakiś czas na metę, ponieważ czekaliśmy na Roberta, który kończył swój dystans 35 km.
Sama plaża w Castallanecie przepiękna, a woda przezroczysta i ciepła. Ostatniego dnia naszego wyjazdu odwiedziliśmy jeszcze Monopoly, aby ujrzeć skaliste plaże, a także po raz ostatni zjeść makaron.
Sporo zwiedzania, sporo jazdy, prawie 1100 km pokonaliśmy autem przez ten czas. Było intensywnie, zabawnie, a każdy dzień od rana do wieczora spędzaliśmy z uśmiechem na ustach. Z polecajek jedzeniowych zdecydowanie polecamy: Pizza w L’Antica da Michele, Lody w Del Ponte, obie w Tarranto, FocaPizza oraz ciastka w Martinucci – Arbellobello, Carbonara w La Cantina dello Zio.
Czy startem w południowych Włoszech zamykasz tegoroczny sezon biegowy, a może masz jeszcze jakieś plany startowe? Jakie starty planujesz na przyszły rok?
Mateusz Lipiński: Ten start był tylko wypadkową, przy okazji wakacji. Po prawie miesiącu roztrenowania wracam na biegowe ścieżki. Bieg w Pugli pokazał, na jakim etapie jestem fizycznie i wiemy z trenerem, co dalej mamy robić. W tym roku skupiam się tylko na treningu, a na starcie zobaczymy się dopiero w lutym podczas półmaratonu w Neapolu. Co będzie dalej, czas pokaże. Wiem jedno, wrócimy do Włoch nie raz.

