28 września 2024 By GÓRY & ULTRA, Slider With 2377 Views

Królowa Dinarów – Patrycja Dettlaff o swoim starcie w Ultra Trail Dinarides 2024

“Co szczególnie podobało mi się na trasie? Ogromne przestrzenie, które zwłaszcza o świcie i o zmierzchu, rekompensowały trud pięknymi widokami. Dzika przyroda i pustkowia. Całymi godzinami zdarzało się mi nie spotkać zupełnie nikogo i słyszeć jedynie wiatr szumiący w wyższych partiach gór” – o starcie w King Race w ramach Ultra Trail Dinarides rozmawiamy z Patrycją Dettlaff, jedyną kobietą, która wystartowała i ukończyła bieg na dystansie 165 km/ 7250 m+.


28.09.2024 r.

Z Chorwacji wróciłaś jako Królowa Dinarów! Byłaś jedyną kobietą, która wystartowała i ukończyła King Race w ramach Ultra Trail Dinarides na dystansie 165 km/ 7250 m+. Czy kiedy jechałaś do Chorwacji pomyślałaś, że czeka na Ciebie aż takie wyzwanie i taka przygoda? 

Patrycja Dettlaff: Wiedziałam, że to będzie wielka przygoda przede wszystkim dlatego, że dawno nie biegałam za granicą i rejon górski był dla mnie nowy, ale i tak na miejscu góry zrobiły na mnie ogromne wrażenie tym, jak są potężne i majestatyczne.

Co skłoniło Cię do wyboru Ultra Trail Dinarides? Czy to było Twoje pierwsze doświadczenie biegowe w Chorwacji? 

Patrycja Dettfall: Pojawiła się propozycja wspólnego startu od mojej zawodniczki, która jest Patronką Runandtravel.pl i bez wahania zgodziłam się na wolne miejsce i wybrałam najdłuższą trasę. Tak, byłam w ogóle w Chorwacji pierwszy raz w życiu. Wiedziałam co nieco od znajomych, którzy już tam byli – że jest ciepło, że blisko jest morze i skaliste wybrzeże, klimat surowy, mało drzew. Nastawiałam się przede wszystkim na bieganie w upalnych warunkach.

Co zrobiło na Tobie największe wrażenie, kiedy dotarłaś na miejsce?

Patrycja Dettfall: Przede wszystkim nie spodziewałam się, że są to tak wysokie góry, sięgające miejscami 2000 m n.p.m (Dinara 1831, Troglav 1913 m) i że jest aż tyle kamieni i skał na szlakach. Widok z okna autobusu na masyw Dinary, kiedy jechałam na start, zapierał dech. Patrząc myślałam, jak bardzo techniczne będzie to bieganie i było. 

Jaka jest formuła biegu? 

Patrycja Dettfall: King Race to bieg dla doświadczonych ultrasów. Dozwolone jest wsparcie z zewnątrz, ale tylko na 5 z 11 punktów odżywczych. Podyktowane jest to głównie surowym terenem i przeprowadzeniem trasy w wielu miejscach po górskich bezdrożach, gdzie dotarcie samochodem jest praktycznie niemożliwe. Punkty odżywcze to często schrony w górach, drewniane chaty i wiaty zazwyczaj puste, a na czas biegu zaadaptowane na prowizoryczne punkty, do których organizatorzy dojechali z podstawowymi rzeczami samochodem terenowym. 

W kilku bardziej dostępnych miejscach (przy drodze) były namioty, leżanki, bardziej urozmaicone jedzenie (ciepłe zupy, gulasz, herbata). Dodatkowo, zwykle w punktach była woda, Izotonik w proszku oraz napoje z elektrolitami. Zdarzała się cola herbata czy soki. Na każdym punkcie były owoce, najczęściej banany i pomarańcze oraz ciastka i żelki. Bywały też słone przekąski (sery, suszona kiełbasa) oraz kanapki z dżemem lub słodkim kremem.  

Pierwszy ciepły posiłek można było zjeść w schronisku na 86 km (zupa i makaron z mięsem). Była tam również łazienka i sanitariat z prysznicem. Jeden z dalszych punktów był w domu mieszkalnym przy trasie, prawdopodobnie lokalsów zaprzyjaźnionych z biegiem, a ostatni punkt mieścił się w małej wiejskiej szkole. Pozostałe były mniej lub bardziej prowizoryczne. 

Zwłaszcza te nocne punkty były często w namiotach lub otwartych wiatach, co sprawiało, że trudno było się zagrzać, a temperatura w nocy spadała dość mocno (do kilku stopni powyżej zera wysoko w górach) było więc nocami dość zimno.

Ja biegłam ogólnie bez suportu, bo mieliśmy samochód z wypożyczalni – teren trudny i woleliśmy nie ryzykować. Na trasie jest możliwość wsparcia na 5 punktach, ale ja korzystałam tylko z punktów odżywczych organizatorów. Zrobiłam całość bez własnego supportu i naprawdę da się to tak zrobić. Zresztą nie widziałam, żeby ktokolwiek miał wsparcie na punktach.

Jaka jest trasa King Race? 

Patrycja Dettfall: Trasa to przede wszystkim skaliste pustkowia, surowy skalisty teren, mało drzew, dużo niskich krzewów, ścieżki szutrowe, kamieniste lub – co mnie zaskoczyło – całkowity brak ścieżek (jakby ich tam nie było albo były nieprzetarte). Utrudniało to poruszanie się. Zwłaszcza w nocy trudno czasem było znaleźć choćby domyślny kierunek poruszania się. 

Momentami stawałam na dużej otwartej przestrzeni i rozglądałam się za kolejną tasiemką. Straciłam przy okazji tych poszukiwań szlaku też sporo czasu. To, czego doświadczyłam tu po raz pierwszy to też puszczenie trasy granią strzelistych skał, co zwłaszcza w nocy momentami wydawało się niebezpieczne – łatwo było stracić równowagę i orientację, zwłaszcza drugiej nocy, i spaść ze szlaku po skałach kilka czy kilkanaście metrów w dół. Trochę się bałam i momentami miałam ciary, ale zapamiętam to przeżycie na zawsze.

Co było dla Ciebie największym wyzwaniem na trasie? 

Patrycja Dettfall: To właśnie opisane już wyżej błądzenie drugiej nocy po ostrych graniach skał, kiedy szukałam ścieżki. Momentami ścieżki w ogóle nie było widać – łatwo było o pomyłkę i upadek z wysokości. Kije w tym wypadku zamiast pomagać przeszkadzały.  Łatwiej i bezpieczniej było mi wdrapywać się na czworakach

Czy któryś z odcinków trasy sprawił Ci szczególne trudności?

Patrycja Dettfall: Tak, był to odcinek w Bośni, który pokonywałam drugiej nocy, między 111 a 128 km. Wydawał się łatwy z profilu, jednak trasa prowadziła granią ostrych skał, a podejścia na kolejne wierzchołki nie miały końca. Ciągle gubiłam szlak w ciemnościach. Trudno mi było odnaleźć tasiemki, a track nie określał jednoznacznie, czy iść granią czy poniżej, co oznaczało, że błąd bywał kosztowny, bo nadrabiałam przewyższenia. Na końcu odcinka był długi kamienisty zbieg po dużych skałach przez otwartą przestrzeń, gdzie z trudem dało się biec. 

Po dobiegnięciu do punktu w Koricie, gdzieś w okolicach 2-3 w nocy, byłam tak wyczerpana psychicznie, że potrzebowałam się chwilę zdrzemnąć. Próbowałam zasnąć na leżance w namiocie, ale nocny chłód sprawił, że leżąc właściwie na otwartej przestrzeni cała się trzęsłam, więc praktycznie nie zmrużyłam oka

Co szczególnie podobało Ci się na trasie?

Patrycja Dettfall: Ogromne przestrzenie, które zwłaszcza o świcie i o zmierzchu, rekompensowały trud pięknymi widokami. Dzika przyroda i pustkowia (całymi godzinami zdarzało się mi nie spotkać zupełnie nikogo i słyszeć jedynie wiatr szumiący w wyższych partiach gór). Podobała mi się też życzliwość ludzi – dzieci przy wioskach przybijające piątki, ludzie częstujący wodą. Wolontariat w ogóle był bardzo miły i komunikatywny. Zawsze nawiązywali rozmowę z biegaczami. 

Na dystansie 165 km wystartowało tylko 16 osób.  Jak myślisz, czy wynika to z trudności trasy?

Patrycja Dettfall: Myślę, że trasa ma opinię trudnej – od samej pani dyrektor po biegu dowiedziałam się, że druga zapisana kobieta zrezygnowała przed startem, obawiając się, że nie podoła. Bieg miał dotąd dwie edycje. W pierwszej wiele osób nie ukończyło z powodu trudnych warunków pogodowych. Drugą edycję z powodu pogody (burze) całkowicie przerwano i nikt jej nie ukończył. W tym roku pogoda była dobra jak na Chorwację. Nie padało, było ciepło, lecz też nie za gorąco. Mimo tego surowy teren i techniczne bieganie po skałach na tak dużym dystansie i tak przekosiło połowę stawki. Bieg ukończyło 9 z 16 startujących. 

Jak wyglądała rywalizacja na trasie, kiedy wiedziałaś, że jesteś jedyną kobietą? 

Patrycja Dettfall: O tym, że jestem jedyną kobietą dowiedziałam się po przyjeździe na start. Po prostu nie było drugiej dziewczyny. Jako że tego dnia od rana miałam katar i czułam się niezbyt dobrze uznałam więc, że dobrze będzie rozegrać ten bieg swoim tempem i nie ma co ścigać się z facetami, zwłaszcza że garstka tych, którzy byli, wyglądali na mocno wyżyłowanych starych wyjadaczy. Zaczęłam więc spokojnie swoim tempem i tak cały czas biegałam, kontrolując czas, by mieścić się w limitach na punktach. 

Początkowo chciałam trasę przebiec w przedziale 40-42h. Wydawało się to realne, lecz mocne pogubienie się w kilku miejscach sprawiło, że traciłam sporo czasu na szukanie ścieżki i same zbiegi też bardzo techniczne nie były zbyt biegowe, więc czas się jednak sporo wydłużył. Finalnie przybiegłam po 45 godzinach i  56 minutach. Byłam na mecie ostatnią zawodniczką i nie było innej kobiety dla punktu odniesienia, ale sprawdziłam z poprzednich edycji, że pozostałe dwie panie, które ukończyły trasę miały czas 43h oraz 45 i pół godziny, więc bardzo podobnie. Tak tu się biega po prostu będąc kobietą. Zresztą czas zwycięzcy 33h też dużo mówi o poziomie trudności. Trasa w ogóle jak dla mnie ma nieprecyzyjnie podany dystans, ponieważ wyszło mi 179 km. W pierwszej edycji na dokładnie tym samym biegu King Race podano 170 km i przewyższenie +8370 i ten wariant wydaje się bliższy prawdzie.

Jakie umiejętności – oprócz doświadczenia biegowego – przydadzą się na trasie King Race?

Patrycja Dettfall: Na pewno potrzebna jest dobra orientacja w terenie, ponieważ ścieżki są umowne i często znaczniki giną gdzieś w trawie. Przydaje się dobry wzrok i umiejętność biegania w nocy (dwie noce na trasie w trudnym terenie). Dobra tolerancja zmian temperatur – ja dobrze toleruję upały za dnia, ale w nocy mi było po prostu zimno, zwłaszcza na wietrze, którego też dużo na otwartej przestrzeni. Dobrze, że miałam rękawiczki – chociaż nie było ich w wyposażeniu obowiązkowym, warto je mieć, bo uratowały mi skórę dosłownie. 

Jakie wyposażenie warto zabrać ze sobą? Co Ty miałaś ze sobą? 

Patrycja Dettfall: Oprócz wspomnianych rękawiczek, warto mieć kije, bo podejścia – zwłaszcza na Troglav – zajmują długie godziny wspinaczki. Miałam też dwie latarki, kurtkę przeciwdeszczową, która choć deszczu nie było chroniła lepiej od wiatru i zimna niż zwykła wiatrówka. Na trasie jest dużo kolczastych krzewów, o które pokaleczyłam nogi. Miałam krótkie spodenki ze skarpetkami kompresyjnymi do kolana, ale i tak kolana miałam pocięte.

Jakie buty sprawdzą się na takiej trasie? 

Patrycja Dettfall: Całą trasę pokonałam w jednych butach. Salomon Genesis – jest to uniwersalny but terenowy i taki sprawdzi się w tym terenie, oprócz skał jest tu bowiem również bieganie po trawie, szutrze, ścieżkach leśnych, a nawet asfalcie na samym końcu. 

Zdecydowanie but powinien być wygodny i dobrze amortyzowany ze względu na ilość skał i ryzyko wykręcenia kostki, a także na fakt, że teren jest po prostu dość twardy i można sobie przy złym wyborze buta odbić stopy na kamieniach.

Komu polecasz start, a komu zdecydowanie odradzasz?

Patrycja Dettfall: Polecam doświadczonym ultrasom, którzy biegali już dwie noce w górach w Polsce i mają doświadczenie w trudnym technicznie terenie, takim jak Tatry, Karkonosze czy rejon Babiej Góry. Jeśli podobają się komuś takie trudności i przewyższenia i chciałby spróbować takiego biegania na dystansie 100 mil polecam King Race w Dinarach. W Polsce nic takiego nie znajdziecie. Odradzam przede wszystkim osobom, które nie umieją dobrze technicznie zbiegać i często gubią się na trasie – umęczycie się tylko.

Jak oceniasz samą organizację biegu? 

Patrycja Dettfall: Myślę, że na 5, ale nie na 6. Jest kilka rzeczy do dopracowania. Mówiłam organizatorom, że pierwszej nocy przydałaby się ciepła herbata. Wiem, że tereny były odludne, ale można było mieć choćby termos, by zagrzać tych, którzy przemarzli w nocy. 

Bieganie po tej ostrej grani w nocy w Bośni też uważam za już niepotrzebne ryzyko dla zdrowia uczestników. Można było puścić tam trasę nie samymi szczytami – byłoby bezpieczniej. Pomysł ze znacznikami na małym druciku w trawie trochę słabo się sprawdził w nocy, choć były jaskrawe. Podstawowa sprawa to brak trackerów, na podstawie których można byłoby odnaleźć zagubioną osobą, co przy braku zasięgu komórkowego na całej trasie jednak jest ważne.  

Na plus to przede wszystkim podejście ludzi – bardzo aktywne zaangażowane. Motywowanie strudzonych biegaczy rozmową i dobrym słowem. Leżanki drugiej nocy na punktach, gulasz i ognisko w Bośni – wspaniała sprawa. No i powitanie godne królowej – to mnie bardzo mile zaskoczyło. 

W ogóle specjalnie po to, by mnie powitać na mecie przesunięto dekoracje biegu i z pełnymi honorami byłam witana na mecie, mimo bycia jedyną kobietą. Klasa Pakiet startowy z koszulką buffem i rękawkami, w których biegłam cały bieg i bardzo się przydały – rewelacja. Piwo na mecie też ważny element satysfakcji zawodnika Na pewno impreza z dużym potencjałem rozwoju. Myślę, że jest jeszcze mało znana, ale zasługuje na uwagę godną innych dużych biegów i w tę stronę zmierza. No i te góry warto zobaczyć!

Co lubisz w tego typu ekstremalnych wyzwaniach biegowych?

Patrycja Dettfall: Jako doświadczona ultraska mało mam rzeczy, które potrafią mnie wytrącić ze strefy komfortu. Tym bardziej szukam więc długich i trudnych biegów – lubię biegać w nocy, lubię być sama na trasie, lubię trudny techniczny teren, ale też wciąż poszukuję w bieganiu czegoś, co mnie zaskoczy. 

Na pewno tym, co mnie kręci w ultra nie jest samo ściganie, ale ściganie na dystansie powyżej 100 km zmaganie się z kolejnymi dobami biegu, zmieniającą się pogodą i własnym zmęczeniem. I przede wszystkim ten wymiar walki wewnętrznej z samą sobą mi się w bieganiu podoba – na to, co ktoś zrobi i kto będzie biegł w końcu nie mamy wpływu

Gdy przekraczam taką kolejną własną granicę zostaje to we mnie i daje poczucie siły – lubię później po biegu wracać myślami do tych kryzysów i przypominać sobie, jak je pokonałam. 

Jakie masz plany biegowe na przyszły rok?

Patrycja Dettfall: Na pewno zrobiłam sobie apetyt na bieganie w górach za granicą. Dawno tego nie robiłam i unikałam głównie przez męczącą logistykę startową, ale jednak warto choć raz w roku gdzieś pojechać w nieznane góry. Jest w tym coś magicznego. 

Aktualnie myślę nad jakimś biegiem w Rumunii na przyszły rok – kto wie może to będzie Transylwania 100. Wstępnie jestem tym biegiem zainteresowana

Zapraszamy na fan page Patrycji – Życie na przełaj – Patrycja Dettlaff


Jesteś naszym Czytelnikiem?
Dołącz do naszych Patronów i w ramach Patronite.pl wspieraj rozwój portalu ruandtravel.pl.

Tags : ,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *